Rachael Adams: Wiemy, gdzie chcemy być na koniec sezonu

Decydując się na przeprowadzkę do Dąbrowy Górniczej, amerykańska środkowa miała ambicję walczyć o najwyższe cele. Obecny sezon nie do końca jest jednak spełnieniem oczekiwań.

Po zwycięstwie z Siódemka Legionovią, Tauron MKS Dąbrowa Górnicza plasuje się w tabeli tuż za podium. Stracone punkty i rozchwiana forma zespołu doprowadziły już do dymisji trenera Waldemara Kawki. Z nowym szkoleniowcem, wicemistrzynie Polski starają się wrócić do walki o najwyższe laury w lidze. - Pierwsza część sezonu nie jest spełnieniem naszych oczekiwań. Jednak według mnie, w końcowym rozrachunku liczy się ta drużyna, która znajdzie się na podium i zgarnie medale. Oczywiście, punkty zdobywane po drodze są niezwykle istotne, ale my skupiamy się po prostu na kolejnym meczu i zawsze traktujemy go priorytetowo, bez względu na pozycję w tabeli, jaką obecnie zajmujemy. Wiemy, gdzie chcemy się znaleźć na końcu tego wyścigu - powiedziała po meczu z Legionovią Rachael Adams, środkowa dąbrowskiego zespołu.

Orlen Liga nie jest pasmem sukcesów dla klubu z Zagłębia Dąbrowskiego. Nie jest nim też Liga Mistrzyń, w której - jak dotąd - udało się wygrać tylko jedno spotkanie. - Gdy grasz na dwóch frontach, najważniejsza jest mentalność zespołu. Rywalizacja zawsze wzmacnia psychikę grupy. Musimy tylko jeszcze ciężej pracować, by utrzymać się w obu równoległych rozgrywkach - tłumaczyła Adams.

Czy nowy trener jest tym, czego drużyna potrzebowała do odbudowania się? - Obaj panowie są fantastycznymi szkoleniowcami, a jednocześnie prezentują dwa różne style prowadzenia drużyny. Potrzebujemy trochę czasu, by przywyknąć do zmiany, a w międzyczasie po prostu dawać z siebie wszystko. Nie mogę określić, styl bardziej mi odpowiada. To dopiero początek współpracy z trenerem Negro, więc ciągle się przyzwyczajam - skomentowała siatkarka.

Rachael Adams nie chce oceniać zmiany na stanowisku I trenera drużyny Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza
Rachael Adams nie chce oceniać zmiany na stanowisku I trenera drużyny Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza

Wygrana w partii otwierającej spotkanie przeciwko Siódemce Legionovii wydawała się być zapowiedzią powrotu do gry godnej wicemistrzyń kraju. Druga odsłona przyniosła jednak załamanie, które trudno logicznie wytłumaczyć. Rachael Adams także miała problemy ze znalezieniem właściwej przyczyny: - Myślę, że określenie "załamanie" jest dobre na to, co stało się z nami po pierwszej partii. Zaczęłyśmy popełniać wiele błędów, przede wszystkim na zagrywce i w ataku. Jeżeli nie potrafisz wykorzystać szansy po swojej stronie siatki, takie zastoje się właśnie przydarzają - skomentowała.

Stabilizacji nie mogła złapać żadna ze stron, a całe spotkanie polegało na budowaniu przewagi po to, by zaraz całkowicie ją roztrwonić. Tu także próżno doszukiwać się jakiejkolwiek logiki. - Rzeczywiście, to wzajemne "gonienie się" było nieco zwariowane. Przed spotkaniem miałyśmy świadomość tego, że trzeba będzie w Legionowie mocno powalczyć o dobry wynik. Wiedziałyśmy też, że przeciwniczki dysponują groźnym serwisem. Nie chciałyśmy im pozwolić na zbudowanie zbyt dużej przewagi i po części to się udało. Ciągle zmieniało się prowadzenie. W trzecim secie utrzymałyśmy spokój i koncentrację do samego końca. Walczyłyśmy do ostatniego punktu, choć ciągle psułyśmy zagrywki. Mimo wszystko, nie straciłyśmy pewności siebie i zrobiłyśmy to, co do nas należy - powiedziała zadowolona Adams.

Określenie "psułyśmy zagrywki" jest w tym miejscu lekkim eufemizmem. Drużyna z Dąbrowy Górniczej łącznie podarowała w tym elemencie przeciwnikowi 15 punktów, w tym najwięcej w najważniejszym momencie meczu, czyli końcówce trzeciego seta. - Nie wiem, ile błędów popełniłyśmy dziś w polu serwisowym. Dziesięć? Więcej? Być może było ich więcej. To jest element, nad którym zdecydowanie musimy popracować. Staramy się posyłać agresywne piłki na drugą stronę siatki i to głównie powoduje nasze błędy w najmniej odpowiednich momentach - próbowała tłumaczyć siebie i koleżanki Amerykanka.

Zwycięzców się jednak nie sądzi, a na swoje usprawiedliwienie dąbrowianki mogą podać dobrze rozegraną czwartą partię, w której nie dały przeciwniczkom dojść do głosu. - Myślę, że zryw w końcówce trzeciego seta i ostateczna wygrana była niezwykle istotna dla drużyny, ponieważ dała nam dużo pewności siebie. Dzięki tej partii mogłyśmy walczyć ze zdwojoną siłą w kolejnej odsłonie meczu i dopełnić dzieła. Oba zespoły walczyły niezwykle zacięcie w tej końcówce, a mnie w głowie zaświtała taka myśl, że kto ją wygra, ten odniesie zwycięstwo w całym spotkaniu - zakończyła Rachael Adams.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Komentarze (0)