W pierwszej rundzie pojedynek obu akademickich drużyn należał do tych z gatunku jednostronnych. Wtedy jednak ich sytuacja była zgoła inna. AZS Olsztyn notował niezwykle udany okres, przewodząc nawet przez chwilę ligowej tabeli, z kolei Inżynierowie przeżywali kryzys formy.
Tym razem na boisko wyszły dwie ekipy sąsiadujące ze sobą w ligowej tabeli. Szybciej do gry weszli Akademicy z Olsztyna, obejmując prowadzenie 8:5. Odrabianie strat przyszło jednak rywalom niezwykle szybko, przede wszystkim dzięki dobrej grze w systemie blok-obrona. Początkowo niemrawy Iwan Kolew, w końcu się rozpędził i dobrze radził sobie w przyjęciu. Rosnąca przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji. Od drugiej przerwy technicznej (16:12) wszystko układało się po ich myśli. W końcówce seta trener Krzysztof Stelmach sięgnął po zmiany. Na parkiecie pojawił się między innymi Grzegorz Szymański, któremu Arena Ursynów jest doskonale znana.
Roszady nie pomogły, jednak szkoleniowiec zdecydował się dać zmiennikom więcej czasu i na drugą partię pozostawił nie tylko Szymańskiego, ale też Piotra Łukę. Przegrana do 18 mogła niepokoić, tym bardziej, że goście popełnili sporo własnych błędów. Ustępowali przeciwnikom pod siatką, a zagrywką nie wyrządzali wielkiej krzywdy. W drugiej odsłonie olsztynianie grali przede wszystkim bardzo przewidywalnie, a Maciej Dobrowolski rzadko wykorzystywał środkowych. Nawet powrót do gry Mattiego Oivanenena - który zanotował jednomeczową przerwę - na nic się zdało, a Fina zmienił Wojciech Sobala.
Dziesięciominutowa przerwa wpłynęła nieco na rywalizację na boisku. Kiepski start seta ponownie zanotował Kolew, ale tym razem trener Jakub Bednaruk długo nie czekał i dał szansę Arturowi Szalpukowi. Znaczna zmiana na tablicy wyników była jednak głównie spowodowana lepszą postawą olsztynian. Mniej błędów i wyższa skuteczność w ofensywie dawały efekty.
Przy stanie 17:19 kibice w hali byli świadkami akcji meczu, jak nie kolejki. Kapitalne dwie obrony Michała Potery i zatrzymanie w ataku Rafała Buszka dodały Inżynierom skrzydeł. Gospodarze nie wykorzystali jednak prezentów, a pomyłka Adamajtisa w ataku w końcówce partii ostatecznie przekreśliła ich szansę na zwycięstwo w trzech setach.
Jednak goście tylko odroczyli swój wyrok, a w czwartej partii doczekali się szybkiej egzekucji. Warszawianie ciągle punktowali blokiem, a w ataku na pochwałę zasłużył Szalpuk i obaj środkowi. Wiele w tym zasługi Juraja Zatko. Do mądrego rozegrania Słowak dołożył jeszcze punktową zagrywkę, czym udowodnił jedynie, że ostatnia nagroda MVP nie była przypadkiem. O zwycięstwie w tym spotkaniu zadecydował jednak przede wszystkim świetny blok i gra środkiem.
AZS Politechnika Warszawska - Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:18, 25:20, 22:25, 25:18)
AZS Politechnika Warszawska: Pawliński, Nowak, Adamajtis, Zatko, Kolew, Gunia, Potera (libero), Szalpuk, Olenderek
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Bengolea, Buszek, Oivanen, Hain, Krzysiek, Żurek (libero), Pająk, Szymański, Łuka, Sobala
MVP: Paweł Adamajtis