Spotkanie we Wrocławiu dla podopiecznych Mirosława Zawieracza było kolejnym z gatunku za sześć oczek. Sytuacja w ligowej tabeli po 16. kolejkach ułożyła się bowiem tak, że nawet jeden punkt, mógł sprawić, że ekipa z Podbeskidzia wskoczyłaby na 4. miejsce. Brak jakiejkolwiek zdobyczy w potyczce z ekipą z Dolnego Sląska, groził z kolei spadkiem na 7. lokatę. W ekipie BKS-u Aluprof motywacja była więc ogromna. Podobnie jak wśród gospodyń, które wciąż walczą o zajęcie 2. lokaty po rundzie zasadniczej. Optymistyczne nastroje wśród miejscowych, nieco zmąciła jednak kontuzja kolana, jakiej podczas treningu doznała Agnieszka Kąkolewska. Według wstępnych informacji, młodą zawodniczkę czeka ok. 10 dniowa przerwa, dlatego też w wyjściowym składzie obok Makare Wilson na środku pojawiła się Kristen Dozier.
Początek 1. seta był bardzo wyrównany. Gospodynie konsekwentnie starały się kierować swoje zagrywki na Heike Beier, chcąc w ten sposób ograniczyć aktywność Niemki w ataku. W tej sytuacji, Dorota Wilk zmuszona była kierować większość piłek do Małgorzaty Lis i Karolina Ciaszkiewicz-Lach. Obie spisywały się bez zarzutu, dzięki czemu bielszczanki odskoczyły rywalkom na dwa oczka (8:6). Po przerwie technicznej, wrocławianki odrobiły straty i objęły nawet prowadzenie 14:12, ale od tego momentu oddały inicjatywę rywalkom. Przyjezdne natomiast rozkręcały się z każą kolejną akcją. W ataku nie do zatrzymania były Heike Beier i Karolina Ciaszkiewicz-Lach, dzięki czemu podopieczne Mirosława Zawieracza odskoczyły przeciwniczkom na 5 oczek (22:17). Norweski szkoleniowiec Impela próbował ratować sytuację, desygnując do gry Magdalenę Grykę i Joanna Kaczor, jednak to posunięcie nie zmieniło losów seta.
Drugiego seta wrocławianki rozpoczęły z Bogumiłą Pyziołek w wyjściowej szóstce, w miejsce Eweliny Sieczki. Początkowo wydawało się, że ta zmiana korzystnie wpłynie na zespół, bowiem miejscowe objęły prowadzenie 7:4, jednak podopieczne Mirosława Zawieracza od tego momentu zdobyły 6 punktów z rzędu, bezlitośnie wykorzystując nieskuteczność w ataku, ekipy z Dolnego Śląska (10:7). Trener Tore Aleksandersen, widząc nieporadność swoich podopiecznych, jeszcze przed drugą przerwą techniczną dokonał trzech kolejnych zmian, delegując do gry Maren Brinker, Joannę Kaczor i Magdalenę Grykę. To pozytywnie wpłynęło na zespół, który ze stanu 8:13 zdołał doprowadzić do remisu (15:15). Niestety dla miejscowych, ich pupilki nie poszły za ciosem, choć chwilę po raz kolejny odrobiły trzypunktowe straty, doprowadzając do remisu 18:18. Zepsuty serwis Meren Brinker, blok na Kristen Dozier i sprytny atak Karoliny Ciaszkiewicz-Lach praktycznie rozstrzygnęły losy drugiej partii. Od stanu 21:18, gospodynie nie zdołały już dogonić przeciwniczek.
Jeżeli ktoś liczył, że fragmenty dobrej gry Impela z drugiej części 2. seta zaowocują w kolejnej partii, to się doczekał, choć czekać musiał niemal do końca seta! 10-minutowa przerwa niewiele zmieniła w grze gospodyń. Autowy atak Joanny Kaczor, skuteczny blok bielszczanek i punkt zdobyty przez Heike Beier, dały przyjezdnym trzypunktowe prowadzenie, które utrzymało się do pierwszej przerwy technicznej. Po niej, na krótko, wrocławianki zbliżyły się do rywalek na jeden punkt dzięki dobrym atakom Makare Wilson i Bogumiły Pyziołek, ale błędy własne w wykonaniu miejscowych sprawiły, że przy prowadzeniu gości 10:9 inicjatywa przeniosła się na stronę ekipy z Bielska-Białej. Po autowym zbiciu Bogumiły Pyziołek, zespół Mirosława Zawieracza prowadził sześcioma punktami (19:13) i wydawało się, że losy seta są już rozstrzygnięte. Perspektywa gładkiego zwycięstwa, najwyraźniej jednak sparaliżowała przyjezdne. Seria nieudanych zagrań po stronie BKS-u i znakomita gra blokiem w wykonaniu miejscowych zmieniły sytuację w tej partii o 180 stopni! Wrocławianki najpierw doprowadziły do remisu 20:20, a następnie objęły prowadzenie, którego nie oddały już do końca.
Fantastyczna końcówka trzeciego seta, zaostrzyła we wrocławskim obozie apetyty na końcowy sukces. Bielszczanki nie podłamały się jednak poprzednim niepowodzeniem, dzięki czemu przez dłuższy czas żadna z drużyn nie mogła odskoczyć na więcej niż trzy punkty. Co prawda miejscowe dwukrotnie uciekały na taki dystans (15:12 i 16:13), jednak ambitnie walczące przyjezdne błyskawicznie niwelowały straty, dzięki czemu kibice obserwujący to spotkanie, ani przez chwilę nie mogli narzekać na brak emocji, które w końcówce sięgnęły zenitu. Bohaterką dwóch ostatnich akcji została Bogumiła Pyziołek, która przy stanie 24:24, dwoma atomowymi atakami zapewniła wygraną podopiecznym Tore Aleksandersena!
Z piekła do nieba, tak najkrócej można opisać drogę jaką siatkarki z Wrocławia przebyły w trakcie niedzielnego meczu. Droga Aluprofu przebiegła w odwrotnym kierunku, jednak to tie-break miał zdecydować kto, gdzie ją zakończy. Przewaga psychologiczna była po stronie Impelu, który przy zmianie stron, prowadził po asie serwisowym w wykonaniu Makare Wilson 8:5. Przy stanie 10:6 wydawało się, że losy seta są już rozstrzygnięte. Wówczas bowiem Katarzyna Mroczkowska atakując z lewego skrzydła wyrzuciła piłkę w aut, jednak błąd dotknięcia siatki popełniła skacząca do bloku Małgorzata Lis i punkt zdobyły miejscowe. Mimo to, waleczne bielszczanki zdołały jeszcze doprowadzić do remisu 13:13. Ostatnie dwa punkty zdobyła jednak Katarzyna Konieczna kończąc całe spotkanie asem serwisowym!
Impel Wrocław - BKS Aluprof Bielsko-Biała 3:2 (18:25, 22:25, 25:22, 26:24, 15:13)
Impel: Wilson, Konieczna, Sieczka, Mroczkowska, Dirickx, Dodjer, Medyńska (libero) oraz Gryka, Kaczor, Pyziołek, Brinker
Aluprof: Nikić, Horka, Lis, Ciaszkiewicz-Lach, Wilk, Beier, Wojtowicz (libero) oraz Strózik, Szymańska, Łyszkiewicz
MVP: Bogumiła Pyziołek (Impel)
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!