Sebastian Świderski odwdzięczył się kolegom z Perugii

Sebastian Świderski wielokrotnie podkreślał, że jest emocjonalnie związany ze swoim byłym włoskim klubem. Tym trudniejsze zatem mogło wydawać się zadanie, jakie stało przed nim w niedzielę. Polak podszedł jednak do sprawy bardzo profesjonalnie - rozegrał bardzo dobre zawody i w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny.

W wywiadzie dla "Il Resto del Carlino" nasz przyjmujący śmieje się, że swoją postawą odwdzięczył się kolegom z Perugii, którzy w niedzielę po porannym treningu spłatali mu figla i "przystroili" jego cały samochód kwiatkami. Szybko zaznacza jednak, że nie może być mowy o zemście ani niczym w tym rodzaju, gdyż do Perugii ma szczególny stosunek. - Mimo to na boisku każdy musi robić to, co do niego należy. - zaznacza.

Podczas czterech kolejek Serie A1 obecnego sezonu Świderski dwukrotnie był już wybierany najlepszym zawodnikiem meczu. Pojawiło się więc pytanie, co sprawia, że daje z siebie wszystko i czy nie dzieje się tak dlatego, że obawia się Snippe`a, który może zająć jego miejsce w składzie. Polak stanowczo zaprzecza. - Wprost przeciwnie. Bardzo się cieszę, że są w zespole tacy zawodnicy jak Snippe czy Saraceni. Ta sytuacja podoba mi się i uspokaja mnie. Trener ma bowiem pełnowartościowych zmienników w momencie, kiedy ja nie mógłbym pomóc drużynie. A zespół z ambicjami musi posiadać wartościowych zawodników – zarówno na parkiecie, jak i na ławce.

Obecny sezon drużyna Lube zaczęła bardzo dobrze. Co zatem zmieniło się w niej w porównaniu z ubiegłym rokiem, że ten początek był tak udany? - Jest to naprawdę wyjątkowa grupa. - uważa reprezentant Polski. - Myślę, że obecnie mamy tę ogromną zaletę, że skład pozostał w zasadzie bez zmian. Nie było więc problemów z aklimatyzacją. Po wcześniejszych zmianach, które niemal całkowicie odnowiły drużynę, w tym roku wprowadzono zaledwie kilka nowych elementów. Znamy się zatem doskonale i teraz musimy jedynie grać możliwie dobrze. Wydaje mi się, że jak na razie wychodzi nam to całkiem nieźle. - ocenia.

W związku z tak efektywnym początkiem sezonu wokół ekipy z Maceraty wytworzył się spory entuzjazm. "Świder" zaleca jednak zachowanie spokoju. - Doping kibiców i oklaski są rzeczą niezwykle pozytywną; wyzwalają dodatkową energię. Zawsze jednak lepiej twardo stąpać do ziemi, tym bardziej, że jesteśmy dopiero na początku drogi. Poza tym nie zapominajmy, że za dwa tygodnie startuje Liga Mistrzów. Grając dwa mecze w tygodniu z pewnością zmieni się coś w treningach, więc dobrze jest zdobyć teraz jak największą ilość punktów. - tłumaczy.

W najbliższy poniedziałek w ramach piątej kolejki Serie A1 dojdzie do "polskiego" pojedynku. Lube pojedzie bowiem do Trydentu, gdzie zmierzy się z obrońcami tytułu. - Dla mnie będzie to mecz jak każdy inny, choć Itas z pewnością zechce odegrać się za porażkę z Florencji w meczu o Superpuchar. Spotkanie zapewne będzie ciężkie, biorąc pod uwagę technikę rywala. Dlatego też przewiduje wyrównany i pełen walki mecz, gdzie każda piłka może mieć ogromne znaczenie. - mówi Świderski.

Zapytany o to, czy potwierdza, że takiego początku w wykonaniu Lube nikt się nie spodziewał, nasz przyjmujący przytacza polskie powiedzenie: "Nie ważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz".

Komentarze (0)