Trener Santilli przed konfrontacją z J.W.Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska podkreślał, że interesują go wyłącznie trzy punkty, choć jednocześnie zdawał sobie sprawę, że warszawianie to bardzo niewygodny rywal. Mając w pamięci porażkę podczas turnieju w Krośnie, wyczulił swoich siatkarzy na nieprzyjemny serwis Akademików i na nim głównie zalecił skupić uwagę. Poza tym taktyka była prosta - grać tak, żeby wygrać.
Mimo ostrzeżeń włoskiego szkoleniowca, gospodarze rozpoczęli mecz niepewnie, popełniając rażące błędy własne, przede wszystkim właśnie w przyjęciu. - W nasze szeregi wkradła się nerwowość, ale to przecież nie znaczy że musieliśmy wszystko psuć - mówił po spotkaniu zdziwiony niepomyślnym obrotem spraw Paweł Rusek.
Kłopoty Jastrzębia w dużej mierze były zasługą gości ze stolicy, którzy nie zagrywali mocno, ale celowali po kierunkach i utrudniali przeciwnikom wyprowadzanie akcji. - Swoje atuty w tym elemencie pokazali już w poprzednich spotkaniach. W sobotę ruszyli również nasze, wydawałoby się mocne przyjęcie - podkreślił libero zespołu z Szerokiej, który wyraźnie był pod wrażeniem gry swoich kolegów z Warszawy.
- Skład mają odmłodzony, ale bardzo groźny i jak ustabilizują formę, to mogą być autorami jeszcze nie jednej niespodzianki. Na pewno nie będą w tych rozgrywkach chłopcem do bicia – dodał.
W drugiej partii sytuacja w miarę się ustabilizowała, ale trzecia ponownie wyglądała fatalnie w wykonaniu miejscowych graczy. Dopiero w czwartej odsłonie siatkarze Jastrzębskiego Węgla odnaleźli swój rytm i wrócili na odpowiednie tory. - Zagraliśmy wreszcie tak, jak powinniśmy zagrać poprzednie sety, konsekwentnie zagrywką i pewnie w przyjęciu - ocenił Paweł Rusek.
- Od początku sezonu podkreślam, że w PlusLidze nie ma słabeuszy. O każde zwycięstwo trzeba ciężko walczyć i nikt nikomu nie będzie czynił prezentów - stwierdził zawodnik zaznaczając, że w żadnym wypadku nie próbuje w ten sposób tłumaczyć słabej postawy swojego zespołu.
- Nie miałem w sobotę najlepszego dnia, podobnie zresztą jak reszta moich kolegów - przyznał dodając, że sztuką jest wygrać mecz wtedy, kiedy ewidentnie gra się nie układa, a zdobywanie punktów przychodzi tak ciężko, jak jastrzębianom wczoraj. - Na szczęście przełamaliśmy się i zapisaliśmy na swoim koncie kolejne zwycięstwo.
Po tak przeciętnym widowisku w wykonaniu zwycięskiej drużyny trudno było wskazać zawodnika pretendującego do miana MVP. Ostatecznie nagrodę wręczono Pawłowi Ruskowi. Ten jednak nie ukrywał zaskoczenie wyróżnieniem i stwierdził, że statuetka powinna znaleźć się w rękach Wojtka Jurkiewicza. - Świetnie zagrał blokiem w najważniejszych momentach spotkania - skomentował.