Rafał Kuliga: Końcowy etap sezonu to chyba nie najlepszy moment, żeby odnosić kontuzje.
Katarzyna Gajgał-Anioł: Trzeba przyznać, że to był dla mnie dość trudny czas. Teraz mam zatejpowane kciuki, jeszcze trochę nieprzyjemnie odbija mi się palcami, ale mogę blokować, także nie narzekam.
Trener Giuseppe Cuccarini śmiał się, że jest pani najbardziej pechową siatkarką drużyny. Najpierw jeden kciuk kontuzjowany, udało się go wyleczyć. Kiedy miała pani wrócić na parkiet, to zaraz problemy z drugim. Frustrujące?
- Niestety, ale oba kciuki wyleciały ze stawów. To nie było lekkie wybicie, bo wtedy wróciłabym zdecydowanie szybciej. Dwa tygodnie leczyłam jeden, wróciłam do treningu i zaraz problem z drugim. To była prawa ręka, którą atakuję, więc nie mogłam w pełni uczestniczyć w zajęciach.
Przerwa w tym momencie wybija z rytmu, z docelowo najwyższej formy?
- To nie jest tak, że leżałam i oglądałam telewizję. Byłam na każdym treningu i odpuszczałam tylko pewne elementy, jak choćby blok. Śmiałam się, że miałam trudniej od pozostałych dziewczyn, bo w ramach rekompensaty za niewykonywanie pewnych czynności w trakcie zajęć, musiałam robić tzw. "poligony".
Ale zaburzył się codzienny rytm treningowy. Znalazła się pani w drugiej szóstce, gdzie nie rozgrywa Maja Ognjenović.
- Zgadza się. Robiłam wszystko, żeby nie stracić pewnych automatyzmów. Jeśli nie mogłam atakować, to przebijałam piłkę na drugą stronę, markowałam dojście do ataku, starałam się pozostać w formie.
Sądząc po niedzielnym meczu z Tauron Banimex Dąbrowa Górnicza, to czucia pani nie straciła. Pojawiła się pani w drugiej partii i dała impuls, szczególnie w bloku.
- W porównaniu do dziewczyn, to ja jestem wypoczęta. Jeśli udało mi się pomóc drużynie, wnieść jakąś świeżość, to bardzo się cieszę. Treningi to jedno, ale meczu nie zagrałam dawno i chyba trochę mi tego brakowało.
Chciałbym ominąć pytanie o to, jaki był Tauron Banimex Dąbrowa Górnicza w trakcie sezonu zasadniczego, bo wtedy zapewne obroni pani nieprzewidywalność play offów. Więc spróbuję inaczej: Rywal w niedzielę chyba zaskakująco solidny?
- To bardzo waleczna drużyna, nie można jej lekceważyć, bo szybko potrafi się zemścić.
Ale kadrowo jest chyba słabsza?
- Czy ja wiem? Miała bardzo trudny początek rozgrywek, potem zmiana trenera i kilka kontuzji - to ma wpływ na grę zespołu. Teraz wszystkie się pozbierały i walczą. W niedzielę był piękny mecz. Takie spotkania fajnie się gra, ale jeszcze lepiej wygrywa.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
A jeśli pójść kilka kroków dalej, w stronę drugiej dwójki, która walczy o finał. Z kim wolałaby pani zagrać?
- Jeśli mam być szczera, to z nikim. Impel Wrocław od kilku lat buduje coraz mocniejszy zespół i bardzo chce wygrać ligę. Kadrę mają imponującą. Atom Trefl Sopot z kolei ma swoje problemy, ale jak przychodzi końcówka sezonu, to wygrywa finał. Wyniki są dość niespodziewane, więc zobaczymy, czy ich rywalizacja rozstrzygnie się w czterech, czy w pięciu spotkaniach.