Nie odpuścimy nikomu - rozmowa z Krzysztofem Kowalczykiem, trenerem J.W. Construction OSRAM Politechnika Warszawska

Po pięciosetowym meczu z Jastrzębskim Węglem szkoleniowiec stołecznych "Inżynierów" żałuje, że jego młoda drużyna nie dobiła rywala. O najbliższym meczu z Resovią, kontuzjach w drużynie i "Loży szyderców" w hali Arena opowiada portalowi SportowyeFaktoy.pl, Krzysztof Kowalczyk, trener warszawskiej Politechniki.

Wojciech Potocki: W Jastrzębiu byliście bardzo blisko wygranej. Jeden zdobyty punkt to sukces, czy bardziej panu szkoda tych dwóch straconych?

Krzysztof Kowalczyk - Nie ukrywam, że gdy analizowałem spotkanie to dominował niedosyt. Gdybyśmy w czwartym secie zagrali konsekwentnie to była szansa na zwycięstwo. Niestety zawodnicy zbytnio się rozluźnili, Jastrzębie uzyskało 8 punktów przewagi i szansa uciekła. Cóż, moim młodym graczom zabrakło po prostu zimnej krwi.

- Za wami trzy kolejki rozgrywek i trzy mecze z czołowymi drużynami ubiegłego sezonu. Niech pan powie, tak z ręką na sercu, liczyliście na to, że zdobędziecie w nich aż 3 punkty?

- Zazwyczaj robię takie wyliczenia i staram się przewidzieć ile punktów mój zespół jest wstanie "ugrać", ale tym razem jakoś nie kalkulowałem. Teraz, kiedy na spokojnie myślę o tych pierwszych meczach, uważam że te trzy oczka to nasz duży sukces i w ostatecznym rozrachunku mogą się one okazać bezcenne.

- Tym bardziej, że wciąż musi pan łatać dziury w składzie…

- To prawda nie mam zbyt dużego pola manewru. Jarek Tepling nie gra już od półtora miesiąca, kontuzję leczy Bartek Neroj i do tego jeszcze Karel Kvasnićka narzeka na bóle kręgosłupa, a Kuba Radomski dopiero rozpoczął treningi po kontuzji barku. Tym bardziej, więc cieszy postawa pozostałych chłopaków.

- Będziecie mieli prawie dwa tygodnie przerwy. Powinno wam to pomóc.

- Na to liczę. Chociaż jeszcze w zeszłym tygodniu wydawało się, że z Resovią zagramy już w teraz 30.10. Nasza hala 8 i 9 listopada będzie zajęta, a Resovia w środę, 5.10. miała zaplanowany mecz w Challenge Cup i nie chciała zgodzić się na grę dwa dni po pucharowym występie. Na szczęście rzeszowianie wylosowali na tyle słabego rywala, że zagrają z nami dwa dni po meczu w meczu na Białorusi.

- Najbardziej z tej sytuacji cieszy się chyba Karel Kvasnićka.

- Oj tak. Pavel, z wiadomych względów, na ten mecz szykuje się od początku sezonu i mówi, że każde inne spotkanie może przegrać, ale nie to z Rasovią. (śmiech).

- Myśli pan, że macie szanse na kolejne punkty?

- Zawsze wychodzimy na parkiet z taką nadzieją. Będzie jednak bardzo trudno, bo Resovia, to taki polski Real Madryt siatkówki. Obejrzałem ich dwa ostatnie mecze i muszę przyznać, że grają coraz lepiej. Robią mniej błędów, zawodnicy są doświadczeni, ale my walczymy z każdym. Nawet jak tu przyjedzie Skra Bełchatów to nie odpuścimy.

- Na razie jesteście jednak bardziej drużyną obcego parkietu. Tylko w Warszawie nie zdobyliście dotąd punktu. Skąd się to bierze? Młodzież nie wytrzymuje presji?

- No właśnie, to już tak jest, że na wyjeździe, bez obciążeń młodym zawodnikom gra się dużo lepiej i przede wszystkim pewniej. We własnej hali do normalnego meczowego stresu, dochodzi jeszcze dość dziwna presja kibiców. Jest grupa, która wspiera nas dopingiem, ale jest też, ja to nazywam, "loża szyderców", która tylko czeka na potknięcia zawodników by je kąśliwie skomentować. To nie pomaga w grze, ale musimy sobie i z tą sytuacją radzić.

- Na pewno ma pan gotowy plan przygotowań do meczu z Resovią.

- Już wcześniej planowałem, taki chwilowy powrót do okresu przygotowawczego. Zajęcia będą przez kilka dni bardziej intensywne, bo tylko w ten sposób można utrzymać formę przez dłuższy okres. A po spotkaniu z Resovią gramy, kto wie czy nie najważniejsze spotkania, z ZAKSĄ, Delektą i Jadarem

- A skład? W Jastrzębiu świetnie spisywał się nominalny drugi rozgrywający – Wiktor Położewicz. Jeśli wyleczy się Bartek Neroj to będzie pan miał "zagwozdkę"

- Jeśli jeszcze dojdzie Karel Kvasnićka, to okaże się, że mamy w szóstce czerech obcokrajowców, a tego zabraniają przepisy. Cóż, na pewno damy sobie z tym radę. Gorzej byłoby gdyby nie mógł wrócić Bartek, a Wiktor byłby bez formy. Na szczęście gra bardzo dobrze.

- Po trzech kolejkach, z trzema punktami na koncie, zajmujecie 7 miejsce w tabeli. Czy tak chciałby pan zakończyć sezon zasadniczy?

- Nasz cel to walka o miejsca 1-8 i tu nic się nie zmieniło. Teraz jesteśmy na 7 miejscu, ale to nas oczywiście nie zadowala. Bardzo ważne będą następne mecze, bo zmierzymy się w nich z rywalami, którzy też chcą być w środku tabeli. Ciągle powtarzam - z każdym walczymy o zwycięstwo, do upadłego. W tej walce nie chodzi o połamanie kości, a bardziej o to by, zdominować rywala psychicznie. W tym roku dopiero rozpoczęliśmy budowę nowej drużyny i jest to inwestycja w przyszłość. W kolejnych sezonach, po drobnych korektach w składzie, będziemy stawiać sobie jeszcze wyższe cele.

Komentarze (0)