Życie nie kończy się po dwudziestce - rozmowa z Felipe Fontelesem, przyjmującym Fenerbahce Stambuł

- Nigdy nie żałowałem, że nie jestem piłkarzem - podkreślił w rozmowie ze SportoweFakty.pl Felipe Fonteles, przyjmujący tureckiej drużyny.

Dorota Mleczak: Minęło kilka miesięcy od kiedy grasz w lidze tureckiej. Uważasz, że decyzja o przejściu do Fenerbahce była właściwa?

Luiz Felipe Fonteles: To był na pewno dobry wybór. Kontynuowanie pracy z Danielem Castellanim było dla mnie bardzo ważne.

Jak ci się podoba w Turcji? Jest trudniej w porównaniu z Polską? 
-

Jest trochę inaczej. Życie za granicą jest trudne w każdym kraju, innym niż własny. Po prostu, aby dobrze żyć, trzeba szybko dostosować się do miejsca, w którym jesteś. To jest moja praca i muszę z tym żyć.

W wielu wywiadach mówiłeś, że kiedyś wrócisz do Polski. Zrobisz to tylko wtedy, gdy trenerem klubu z PlusLigi zostanie Daniel Castellani? 
-

Polska miała ogromy wpływ na moje życie. Siatkówka jest tam niesamowita, kibice są pasjonatami tego sportu, pełni szacunku i nie można ich z niczym porównać. To, co wydarzyło się w ubiegłym sezonie w ZAKSIE, może już nigdy się nie powtórzyć, ale jestem pewien, że chcę wrócić do Polski. Czułem się tam niesamowicie. Mam nadzieję, że będę mógł nadal pracować z Castellanim, on jest nie tylko świetnym trenerem, ale i osobą. Jeśli on wróci do PlusLigi, na pewno będzie mi łatwiej, ale nie jest to obowiązkowe.

Zastanawiałeś się, co jest takiego w tobie, że nie tylko kibice ZAKSY, ale i innych polskich klubów bardzo cię polubili?
-

Myślę, że czuli, że oddałem całe serce dla drużyny. Kocham to, kocham grać dla klubu, w którym jestem. Grać dla kibiców, dawać im radość. Może to jest odpowiedzią na pytanie, ale to oni powinni stwierdzić.

W Polsce ludzie kochają siatkówkę, zawsze aktywnie wspierają drużynę, hale są pełne. Co sądzisz o tureckich kibicach? Jak wyglądają oni na tle polskich?

- Nie ma zbyt wielu tureckich kibiców, ponieważ piłka nożna jest popularniejsza, ale jest w nich coś specjalnego. Miłość do klubu. Nie wspierają tylko jednej dyscypliny, ale wszystkie drużyny Fenerbahce. Oczywiście na meczach piłki nożnej zawsze jest dużo kibiców, ale jeśli Fenerbahce gra ważny mecz, bez znaczenia, czy w siatkówkę, koszykówkę, piłkę nożną, oni zawsze są gotowi, żeby wspierać klub. To jest coś wyjątkowego i niesamowitego, że mogę w tym uczestniczyć.

Życie siatkarza to życie na walizkach. Zgrupowania, treningi, wyjazdy na mecze. Kiedy zaczynałeś profesjonalne granie wiedziałeś z czym to się wiąże? 
-

Na początku nie. Nie wiedziałem, że będzie to takie wymagające. W miarę upływu czasu, kiedy stajesz się profesjonalistą zauważasz, że twoje życie musi się zmienić, dostrzegasz ile rzeczy musisz odłożyć na bok ze względu na karierę. Czy warto? Czasami myślę, że nie, ale tak się zdarza.

Trenujesz dwa razy dziennie i w trakcie zajęć wykonujesz wiele wyskoków. Zastanawiasz się czasem nad tym, czy za kilka lat twój organizm będzie tak wyeksploatowany, że większość czasu zaczniesz spędzać u lekarzy? 
-

Miałem dwie operacje kolana, więc mam świadomość, że wyczynowe uprawianie sportu nie jest zdrowe. Ale nie martwię się o to, co będzie potem. Żyję teraz, jako zawodowy sportowiec. Potem zobaczę, czego będę potrzebować.

Bycie zawodowym siatkarzem wymaga wielu poświęceń. Czy zdarzały się chwile, w których chciałeś wszystko rzucić i spędzić czas z przyjaciółmi? 
-

Czasami tak, szczególnie kiedy byłem młodszy. Teraz rozumiem, że życie nie kończy się po dwudziestce. Gdy skończę karierę, będę mógł korzystać z każdej chwili spędzonej z moją rodziną.

Były dni, w których miałeś dosyć siatkówki? Co wtedy pomagało? Niektórzy siatkarze szybko poprawiają sobie nastrój sprawdzając konto bankowe. 
-

Myślę, że wszyscy, nie tylko siatkarze, mają chwile zwątpienia w życiu. W pracy, w związkach, ale to przechodzi. Trzeba z tym walczyć. Tak, jak każdy człowiek miałem poczucie bezsilności, zmęczenia. Konto bankowe nie było tym, co pomagało mi ruszyć dalej, ale wola, aby nie zawieść tych, którzy mnie kochają, szczególnie mojego ojca.

Felipe Fonteles ma nadzieję, że jeszcze zagra w PlusLidze
Felipe Fonteles ma nadzieję, że jeszcze zagra w PlusLidze

Siatkówka wiele daje, ale również zabiera. Gdybyś mógł przeanalizować swoją karierę, przeważają pozytywne czy negatywne uczucia? 
-

Zachowuję tylko dobre wspomnienia. Negatywne zawsze odchodzą w zapomnienie.

Podczas meczów reagujesz bardzo żywiołowo. Jesteś takim samym człowiekiem poza boiskiem, czy zupełnym przeciwieństwem? 
-

Zużywam tyle energii podczas meczu, że na co dzień jestem zrelaksowanym i spokojnym człowiekiem. Całkowite przeciwieństwo. Jest kilka osób, które spotykając mnie przed meczem nie mogą uwierzyć, że ten opanowany facet potrafi być tak agresywny podczas gry.

W takim razie, czy w sporcie jest miejsce dla spokojnych i skromnych zawodników?
-

Uważam, że tacy sportowcy są najlepsi.

W czasie meczu wszystkie chwyty są dozwolone? Nie raz pokazywałeś, że dla swojej drużyny zrobisz wszystko, ale czy jest jakaś granica? 
-

Jeśli jest jakaś granica, to nie mogę ci tego powiedzieć, gdzie ona się kończy. Jeśli chodzi o moich kolegów z drużyny, sztab szkoleniowy, zawsze będę po ich stronie w każdej sytuacji.

Zostałeś siatkarzem. W Brazylii sportem numer jest piłka nożna. 
-

Wybrałem siatkówkę, ponieważ byłem za wysoki, żeby być profesjonalnym piłkarzem (śmiech).

Na które mistrzostwa świata bardziej czekasz? Mundial w Brazylii, czy w Polsce? 
-

Teraz myślę tylko o Pucharze Turcji, który jest naszym kolejnym celem. Nie potrafię wybiegać tak daleko w przyszłość. Skupiam się na tym, co jest najważniejsze w tym momencie.

Uważasz, że Neymar i spółka będą w stanie poprawić wynik sprzed czterech lat? 
-

Sądzę, że są bardzo zmotywowani. Mistrzostwa świata będą wielkim wydarzeniem w Brazylii. Nie mam co do tego wątpliwości, że zagrają lepiej.

Kiedyś w piłce nożnej i siatkówce brazylijskie reprezentacje dzieliły i rządziły. Teraz zdobycie pierwszego miejsca przez Canarinhos nie jest takie oczywiste. Według ciebie pozostałe drużyny dogoniły Brazylię, czy jest to związane z tym, że nowe pokolenia nie przynoszą takich osobowości, jak Giba, Murilo, Roberto Carlos, czy Rivaldo? 
-

Nawet bez tych nazwisk Brazylia byłaby w stanie wygrać, ale z wymienionymi przez ciebie zawodnikami reprezentacja czasem przegrywała. Nie chodzi o nazwiska, ale o pracę, która ciebie kształtuje, rozwija. Brazylia wygrywa, ponieważ pracuje ciężej niż inne drużyny narodowe. Mogę to zagwarantować. Oczywiście, wszyscy chcą nas pokonać, więc musimy być gotowi na każde wyzwanie. Na całym świecie, nie tylko w Brazylii, będą pojawiać się nowi sportowcy ustanawiający nowe rekordy. To coś normalnego. Nie możemy myśleć ciągle o przeszłości, tylko uczyć się od niej.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Komentarze (1)
avatar
MDmaster
8.04.2014
Zgłoś do moderacji
9
0
Odpowiedz
Można mówić o jego zachowaniu w meczu z Latiną, ale mimo wszystko jest to bardzo sympatyczny zawodnik.