Ola Piskorska: Jaki jest wasz cel na ten sezon?
Vital Heynen: Medal, oczywiście (śmiech). A mówiąc poważnie: grać taką siatkówkę, żeby wszyscy, ty również, uwierzyli, że stać nas na medal i traktowali nas jako pretendenta do trofeów. Żeby wszyscy mówili: z taką grą na takim poziomie to Niemcy są niebezpieczni dla każdego i z każdym mogą wygrać. I to wystarczy, żebym był usatysfakcjonowany i zadowolony. A czy ten medal faktycznie zdobędziemy czy nie, to już inna sprawa. Ale musimy prezentować siatkówkę, która czyni to możliwym, a nawet prawdopodobnym.
To chyba nie obserwatorzy, ale przede wszystkim twoi zawodnicy muszą być przekonani i wierzyć, że stać was na zdobycie medalu?
- Oni akurat już są całkowicie przekonani, że nas stać. O to w ogóle się nie martwię.
Nie musicie grać w kwalifikacjach do mistrzostw Europy, więc sezon zaczynacie od Ligi Światowej...
- ... drugiej dywizji Ligi Światowej! To nie jest do końca to samo.
Uważasz, że to niesprawiedliwe ze strony FIVB, że Niemcy wylądowali w drugiej, słabszej, dywizji? W rankingu jesteście wyżej od Iranu, który gra w pierwszej dywizji.
- Na pewno nie tego oczekiwaliśmy i byłem zaskoczony taką decyzją. I to nie osiągnięcia sportowe i poziom miały wpływ na tego rodzaju podział, bo w ostatnich dwóch edycjach LŚ zajęliśmy piąte oraz siódme miejsce, nie odstając w żaden sposób od mocniejszych zespołów, a czasem nawet je pokonując, więc z tego punktu widzenia to jest niesprawiedliwe. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, w każdej sytuacji można zobaczyć jakieś plusy. Ponieważ jesteśmy w drugiej dywizji, to dla mnie tegoroczna Liga Światowa będzie takim treningowym poligonem, gdzie będę sobie sprawdzał różnych zawodników. Reprezentacje walczące o medale nie mają takiego komfortu, znam takie, które rok w rok cały sezon grają jednym składem i nie mają czasu ani możliwości dać szans młodym. Ja dzięki FIVB tę szansę w tym roku dostałem.
Ale nie jesteście tak całkowicie wyłączeni z walki o medale. Zwycięzca drugiej dywizji awansuje do Final Six Ligi Światowej we Florencji i tam spotka się z najlepszymi.
- Oczywiście, tylko trzy dni wcześniej musi wygrać Final Four drugiej dywizji w - uważaj teraz - Sydney w Australii. Potem szybki przelot do Włoch i od razu mecze grupowe z drużynami pierwszej dywizji. Fantastycznie, aż chce się walczyć o to zwycięstwo. Powiem ci tak: oczywiście, w Lidze Światowej będę chciał wygrać każdy mecz, jak zawsze, ale tymi graczami, których akurat na ten mecz wybiorę. Jeżeli w ostatecznym efekcie pojedziemy na finały do Australii, wygramy tam i pojedziemy do Florencji - fajnie, a jeżeli nie - nikt się nie zmartwi.
Niemiecka federacja siatkarska nie wymaga od ciebie zwycięstwa, zwłaszcza w drugiej, słabszej dywizji?
- Bardzo się cieszę ze współpracy z niemiecką federacją, która w pełni akceptuje moje cele, plany, pomysły i założenia na prowadzenie reprezentacji. Mam ich pełne zaufanie w swoich poczynaniach i to daje mi ogromny komfort pracy. Oni rozumieją, że to jest idealna okazja, żeby sprawdzić i ograć nowych, młodych zawodników niemieckich. Wszyscy się zgadzamy, że fajnie byłoby wygrać Ligę Światową, ale nie jest to najważniejsze w tym sezonie. Bo w tym sezonie obie nasze reprezentacje, męska i żeńska, mają jeden główny cel: jak najlepszy wynik w mistrzostwach świata we wrześniu.
Przedłużyłeś niedawno kontrakt z federacją i teraz będziesz szkoleniowcem do igrzysk w Rio. Czy ta chęć powołania i sprawdzenia wielu nowych, młodych zawodników to właśnie w kontekście 2016?
- Jak najbardziej tak, ale nawet i późniejszym. Niektórzy z tych chłopców to rocznik 1995 czy 1996, najbliższe igrzyska mogą być dla nich jeszcze za wcześnie. Ale nie chodzi tylko o Rio, generalnie tak postrzegam moją rolę trenera reprezentacji narodowej, że oprócz wybrania i prowadzenia najlepszej czternastki w ważnych imprezach międzynarodowych, wyszukuję też i wspieram młodych niemieckich siatkarzy, którzy w przyszłości mogą być podstawą kadry tego kraju.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Czyli w czasie rozgrywek Ligi Światowej niektórzy z twoich kluczowych zawodników dostaną urlopy?
- Nie "dostaną", bo ja nie daję urlopów. Oni sobie wezmą urlopy, wedle własnego życzenia, tyle ile potrzebują i wtedy kiedy potrzebują. Każdy z moich zawodników złożył u mnie swój własny plan na lato i według tego będzie funkcjonowała nasza drużyna.
Brzmi dość zdumiewająco, muszę powiedzieć. Czyli każdy zawodnik może przyjść do ciebie i powiedzieć: ja chcę grać tylko w mistrzostwach świata, a resztę sezonu chcę spędzić z narzeczoną na Karaibach?
- W sumie tak (śmiech). Z każdym oddzielnie razem się zastanowiliśmy, co będzie dla niego najlepsze, jakie ma potrzeby, niektórzy mają rodziny, niektórzy kontuzje, niektórzy ciężkie sezony w klubach, a niektórzy właśnie cały sezon na ławce siedzieli i potrzebują grać, każdego trzeba potraktować indywidualnie. Każdy siatkarz jest dorosły i sam podejmuje decyzje, ja nikogo do niczego nie zmuszam.
A czy w takim razie ktoś oświadczył, że rezygnuje z Ligi Światowej w całości?
- Georg Grozer, który spędził w Rosji siedem miesięcy bez swojej rodziny i chciałby odpocząć oraz spędzić z nimi więcej czasu. Całkowicie go rozumiem i ustaliliśmy, że stawi się pierwszego dnia przygotowań do mistrzostw świata na zgrupowaniu, wypoczęty i w pełni gotowy do ciężkiej pracy. Zresztą, to ma swoje plusy, spójrz. Jak miałbym testować innych atakujących mając Grozera w zespole? Powiedziałbym mu: fajnie, że wpadłeś kosztem swojego życia rodzinnego, ale teraz posiedź na ławce, bo ja muszę jednego dziewiętnastolatka na twojej pozycji posprawdzać?
Ktoś jeszcze zrezygnował z całej Ligi?
- Nie, tylko Grozer. Reszta nie potrzebuje tyle wolnego i opuszczą tylko część rozgrywek, każdy w swoim czasie. Na pewno więcej wolnego wezmą sobie starsi zawodnicy, bo uważam, że jest różnica między kadrowiczem dwudziestolatkiem a kadrowiczem trzydziestolatkiem. Ci drudzy muszą czasem odpocząć od siatkówki i już.
Ale czy to nie będzie szkodliwe dla reprezentacji w kontekście mistrzostw świata? Ciągłe rotacje nie dadzą zgrania i stabilności w zespole.
- Ale ja na razie nie mam żadnej szóstki, która miałaby się zgrywać! Nie wiem, jak moi zeszłoroczni zawodnicy będą się prezentować w tym sezonie, Kampa na przykład ostatnio grał bardzo mało w klubie, a Kaliberda z kolei dużo i to w bardzo dobrym. Muszę ich wszystkich obejrzeć i ocenić. Poza tym chcę, żeby każdy umiał grać z każdym, chcę zobaczyć jak poszczególni siatkarze funkcjonują w danych zestawieniach. Na podstawie tego, co zobaczę w rozgrywkach Ligi Światowej, dokonam wyboru na zgrupowanie przed mistrzostwami i wtedy będzie jeszcze masę czasu na zgranie. Poza tym pamiętaj, że mówimy o długim, ciężkim turnieju i ja nie chcę żadnej szóstki. Ja chcę mieć czternastkę, taką, że każdy może wejść i poziom zespołu się nie obniży, zgranie też.
W tym roku po raz pierwszy od kiedy jesteś trenerem Niemców tak otwarcie mówisz wszem i wobec, że chcesz zdobyć medal. W poprzednich latach raczej zaniżałeś oczekiwania, opowiadałeś, że jesteście bez formy i na pewno nic nie wygracie. Co się zmieniło?
- Zaraz, przecież od samego początku ci mówiłem, że potrzebuję kilku lat, żeby stworzyć z tych chłopaków naprawdę dobrą drużynę! No i właśnie te lata minęły (śmiech). Obserwowałem ich, zespół, jak się wszyscy zmieniali w trakcie tych lat i teraz mogę spokojnie powiedzieć: jesteśmy gotowi. Coraz więcej niemieckich siatkarzy jest znanych w świecie, pokazują się w mocnych ligach, zdobywają doświadczenie i umiejętności. To się przekłada też na reprezentację.
O niemieckiej reprezentacji mówi się, że grają faktycznie coraz lepiej, ale nie wytrzymują psychicznie meczów o stawkę, jak na przykład ćwierćfinały ważnych imprez. Skoro mówisz o medalu, to masz poczucie, że już przegraliście wystarczająco dużo tych ćwierćfinałów, żeby wreszcie jakiś wygrać?
- Żeby wygrywać trzeba najpierw przegrać, tego się nie uniknie. Myślę, że wszystkie nasze porażki były dla nas ważną lekcją. Kiedyś one zaprocentują i wygramy taki kluczowy mecz.
Żeby mieć szansę na medal we wrześniu musicie wyjść jako jeden z trzech zespołów z grupy z prawdopodobnie Rosją, Brazylią i Bułgarią. Czyli pokonać któryś z nich. To możliwe?
- Na pewno możliwe i bardzo trudne zarazem. Ale jakby medale się zdobywało łatwo, to nie byłoby takiej satysfakcji, nie? I z Rosją, i z Bułgarią zdarzało nam się wygrywać, to nie jest nie do zrobienia. Poza tym spójrz - nie ma ćwierćfinałów w tej drabince, schemat rozgrywek jest idealny dla nas (śmiech). Presja będzie ogromna, ale nie ma jednego jedynego meczu, który decyduje o być albo nie być, ta presja się rozłoży na więcej spotkań. Na takie ciśnienie moi zawodnicy są już gotowi.
A jeżeli nie zdobędziecie medalu na mistrzostwach świata?
- W tej grupie mamy trzy ważne imprezy jeszcze przed nami: mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy i igrzyska w Rio. W jednej z nich na pewno zdobędziemy medal, a może i w każdej. Jestem tego pewien i dlatego przedłużyłem kontrakt z niemiecką federacją. Zresztą nie tylko ja, wszyscy moi zawodnicy też mają taką pewność i wszyscy deklarują, że w tych trzech imprezach na pewno zagrają, nikt wcześniej nie odejdzie z drużyny narodowej. Chcemy razem pracować w tym składzie do igrzysk.
rozmawiała Ola Piskorska
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!