Wielki dosłownie i w przenośni - wspomnienie Zdzisława Ambroziaka

23 stycznia 2004 r. siatkarską Polskę pogrążyła się w żałobie po śmierci Zdzisława Ambroziaka - wspaniałego siatkarza, dziennikarza, komentatora. I chociaż minęło już blisko pięć lat, odkąd Ambroziak został powołany do niebiańskiej drużyny Huberta Wagnera, my wciąż pamiętamy.

W tym artykule dowiesz się o:

Dzięki sportowi poznałem urok zwykłego, bezinteresownego, fizycznego zmęczenia

Zdzisław Ambroziak urodził się 1 stycznia 1944 roku w Warszawie. Swoją siatkarską karierę związał głównie z warszawskimi klubami siatkarskimi. Z zespołem AZS-AWF zdobył trzykrotnie mistrzostwo Polski (1965, 1966, 1968) i dwukrotnie wicemistrzostwo (1967, 1970). Grał również w stołecznych zespołach Orzeł, Spójnia i Skra. W latach 1972-84 występował w klubach włoskich, gdzie, jak uważało wielu, przecierał szlaki polskim siatkarzom.

Przez dziewięć lat (1963-1972) rozegrał ponad 200 spotkań w reprezentacji narodowej, występując na dwóch turniejach olimpijskich - w 1968 r. w Meksyku i w 1972 r. w Monachium. W 1967 r. wywalczył z kadrą historyczny brązowy medal na Mistrzostwach Europy w Stambule. - Dwukrotnie byłem olimpijczykiem, dwukrotnie uczestniczyłem w ceremonii otwarcia i nie potrafię opisać źródeł najszczerszego wzruszenia, jakie ściska człowieka za gardło podczas słów olimpijskiej przysięgi. Ja to wzruszenie wciąż pamiętam. I pewnie już nie zapomnę - wspominał wiele lat później w jednym ze swoich felietonów dla Gazety Wyborczej.

Są sytuacje, których dziennikarz chciałby uniknąć

Drugą pasją Ambroziaka było dziennikarstwo, z którym przygodę rozpoczął w 1966 r. w redakcji pisma Sportowiec. Współpracował także z gazetą Nowa Europa oraz przez wiele lat z Gazetą Wyborczą. Był komentatorem meczów siatkówki i tenisa ziemnego w Canal+, TVP i Eurosport. Ambroziak był dziennikarzem niesztampowym, do którego nie można było mieć obojętnego stosunku. Moi interesujący się siatkówką znajomi dzielili się na tych, którzy go uwielbiali i na tych, którzy słysząc mecz z jego komentarzem, ściszali głos. Jedno jest jednak pewne - każdy mecz siatkarski komentowany przez Ambroziaka nabierał od razu charakteru wielkiego siatkarskiego święta, każdy kibic siatkówki w Polsce wie, czym jest wsteczne odliczanie, siatkarski grzech śmiertelny, kiedy drużyna gra WSPA-NIA-LE (te wspaniałe monosylaby), a kiedy mamy do czynienia z KA-TA-STRO-FĄ.

Jako dziennikarz Ambroziak nie bał się trudnych tematów i niepopularnych stwierdzeń, pisał mądrze odważnie, oryginalnie. - Są sytuacje, których dziennikarz chciałby uniknąć, tematy, przed którymi się broni, ponieważ jest przekonany, że zna je zbyt dobrze. Że jest emocjonalnie zaangażowany za mocno, by cokolwiek napisać. A potem się okazuje, że wszystko na nic - pisał w felietonie "Jesteś za duży by przegrać", kiedy Hubert Wagner po raz kolejny stracił pracę z powodu nałogu alkoholowego. Pisał, bo wierzył, że dzięki ludziom dobrej woli, którzy odpowiedzą na jego wezwanie, można ocalić człowieka, z którym spędził blisko pół życia.

Przeklęta jesień końca wieku

- Chłopaki, teraz trzeba trochę zwolnić, bo ja zbankrutuję - szelmowsko mówił mieszkający na stałe we Włoszech Lech Łasko po pogrzebie Huberta Wagnera. - Ciekawe, kiedy będzie musiał kupować kolejny bilet na samolot, żeby pożegnać następnego z wielkich siatkarzy drużyny Wagnera - zastanawiał się wtedy Ambroziak, zapewne nie przypuszczając, że niecałe dwa lat później na warszawskim cmentarzu to jego będą żegnać koledzy z drużyny.

Odszedł nagle, w wieku zaledwie 60 lat, pożegnawszy wcześniej swoich kolegów z drużyny - Aleksandra Skibę i Wiesława Gawłowskiego, a także trenera Huberta Wagnera. Wraz z jego śmiercią polska siatkówka straciła jedną nie swoich największych postaci, "narkomana siatkówki", jak sam siebie określał. Szkoda, że już nigdy podczas meczu siatkówki nie usłyszymy jego niepowtarzalnego komentarza, przy którym obecne transmisje, chociaż prowadzone fachowo i profesjonalnie, momentami wydają się zbyt ugładzone, a przez to... nudne. - Bez Ambrożego oglądanie siatkówki nie jest już tym samym - podkreślało po jego śmierci zgodnie wielu kibiców. Najbardziej chyba jednak szkoda, że Ambroziak nie doczekał wielkiego sukcesu polskiej siatkówki, jaki był udziałem reprezentacji biało-czerwonych na mistrzostwach świata w Japonii. Sukcesu, na który tak jak my, kibice, może czasami nieco naiwnie, od lat liczył wraz z każdą większą imprezą.

- Był guru wszystkich zawodników i ludzi związanych z siatkówką - wspominał po śmierci kolega Ambroziaka z boiska Ryszard Bosek. Najpiękniej jednak Ambroziaka opisała jego córka - Ewa. - Dzięki jego tekstom i komentarzom wiele osób uwierzyło, że sport to coś o wiele więcej niż tylko sposób na zarobek. Tato był dla mnie wielki dosłownie i w przenośni.

Zdzisław Ambroziak

01.01.1944 - 23.01.2004

* śródtytuły są cytatami ze Zdzisława Ambroziaka

W artykule wykorzystano fragmenty felietonów Zdzisława Ambroziaka "Jesteś za duży, żeby przegrać" (Gazeta Wyborcza, 26 października 1994 r.) i "Bronię igrzysk" (Gazeta Wyborcza, 16 września 2000 r.)

Komentarze (0)