LŚ, gr. C: Belgowie poszli za ciosem

Po piątkowej porażce Australijczycy przystąpili do meczu zmobilizowani, co pozwoliło im na dobre rozpoczęcie tego pojedynku. Jednak w miarę upływu czasu Belgowie zaczęli przeważać na boisku.

Pierwsze spotkanie obie ekipy rozegrały w piątek, wtedy lepsi okazali się Belgowie, którzy triumfowali 3:0. Podopieczni Jona Uriarte liczyli na udany mecz rewanżowy, co od samego początku było widać w ich grze. Australijczycy grali ambitnie, a ich siłą był skuteczny atak, który pozwalał im na wypracowanie kilkupunktowej przewagi. Do dobrego ataku dołączali oni także skuteczny blok (10:16). Mimo że w końcówce odsłony gospodarze rzucili się do odrabiania strat, to nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
[ad=rectangle]
Druga partia od samego początku była wyrównana i dostarczała kibicom wielu emocji. Australijczykom udało się odskoczyć od przeciwników, ale przed najważniejszą częścią seta ich przewaga zmalała do dwóch punktów. Natomiast po kontrze Brama Van Der Driesa na tablicy pojawił się remis 21:21, a w kolejnej akcji Belgowie objęli prowadzenie (22:21). Mimo że popełnili one proste błędy, to udało im się wykorzystać drugą piłkę setową i doprowadzić do remisu w meczu 1:1.

Trzecia partia również stała na wysokim poziomie, a końcówka - tak jak i poprzednie - była zacięta. Australijczycy doprowadzili do remisu 23:23, ale kontra Sama Deroo dała gospodarzom piłkę setową, którą wykorzystali dzięki trudnej zagrywce Franka Depestele. Tym samym zawodnicy Dominique'a Baeyensa objęli w spotkaniu prowadzenie 2:1, a w ostatniej partii nie pozostawili złudzeń, że zasłużyli na drugą wygraną w tegorocznej edycji Ligi Światowej.

Belgia - Australia 3:1 (23:25, 26:24, 25:23, 25:16)

Belgia: Tuerlinckx (6), Depestele (2), Klinkenberg (17), Verhees (3), Van De Voorde (9), Verhanneman (4), Dejonckheere (libero) oraz Deroo (14), Van Den Dries (13).

Australia: Sanderson (12), Passier (7), Edgar (14), Peacock (2), White (14), Mote (11), Perry (libero) oraz Sukoczew (1), Zingel, Williams (5).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: