Przegrane eliminacje mistrzostw świata były bodźcem do gruntownej przebudowy reprezentacji siatkarek. Ekipa, która w swoich rękach miała wszystkie atuty, by odnieść sukces zawiodła. Mówiono o powrocie "złotej drużyny" z 2003 i 2005 roku. Szybko zaprzestano. - Nie możemy żyć przeszłością, która będzie nas paraliżować - twierdzi Ireneusz Mazur, były trener reprezentacji siatkarzy i ekspert.
[ad=rectangle]
Historię zostawić za sobą
Styczniowa porażka z reprezentacją Belgii dobitnie uświadomiła to, co niektórzy powtarzali już od dawna. Zespół potrzebuje gruntownej przebudowy. Pomysł z nakłonieniem najlepszych i najbardziej doświadczonych siatkarek zakończył się fiaskiem. W kadrze znalazły się siatkarki, które nie wiązały przyszłości z drużyną narodową. Łódzkie eliminacje miały być jednorazową pomocą.
- Próbowaliśmy dążyć do celu półśrodkami i nie zawsze to wychodziło. Trzeba zdecydować się na jakiś kierunek. Należy postawić na młode siatkarki, które stworzą zespół z tymi reprezentantkami, które posiadają większe doświadczenie i wyrażają chęć gry w reprezentacji - ocenia Mazur. Po tamtym zespole praktycznie nie ma już śladu. Tym razem po spektakularnej klęsce nie spadła głowa trenera. Piotr Makowski otrzymał szansę odbudowania reprezentacji, która przeżywa największy kryzys od ponad dekady.
- Nie możemy zapominać o wynikach jakie mieliśmy, ale tylko pokazując to jako nasz dorobek i stawiając to jako cel dla kolejnych pokoleń - dodaje nasz rozmówca. - Musimy jednak stawiać sobie zadania, które są adekwatne do naszych możliwości.
Kręta droga do sukcesu
Już pierwsze powołania nowej kadry wzbudziły wiele mieszanych uczuć. - Skład jest adekwatny do tego, w jakich zawodach gramy - ocenia Alojzy Świderek, poprzednik obecnego trenera biało-czerwonych. To on rozpoczął proces wprowadzania do reprezentacji zupełnie nowych twarzy. Nie dziwią więc głosy poparcia doświadczonego trenera dla decyzji, które podejmuje jego następca. - Dopuszczenie świeżej krwi do reprezentacji jest konieczne. Im więcej jest młodych zawodniczek, które mają szansę na pokazanie się tym lepiej. Idealna byłaby sytuacja, w której funkcjonowałyby dwie drużyny, które osobno grałyby w rozgrywkach Ligi Europejskiej i World Grand Prix. Wówczas szkolenie objęłoby więcej siatkarek - uważa.
Sceptycznie do tego pomysłu podchodzi Ireneusz Mazur. - Obecnie nie widzę takiej możliwości by zbudować dwie drużyny, które byłby w stanie rywalizować na takim poziomie - mówi.
Po latach większego lub mniejszego dobrobytu przyszedł czas na lata chude? Świderek próbuje porównać drużynę sprzed 10 lat do tej tworzonej w obecnych realiach. - Spójrzmy na zawodniczki, które aktualnie grają w szóstce reprezentacji. One w klubach z reguły są na ławce rezerwowych albo nie ma ich nawet w meczowej dwunastce. W 2003 roku do składu powoływane były zawodniczki, które brylowały w ligach europejskich, a przede wszystkim we Włoszech, gdzie liga była najsilniejsza. W tej chwili nasze zawodniczki grają w kraju, a te, które wyjechały nie występują w kadrze i chyba tak będzie dalej - diagnozuje.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Jasny cel
Piotr Makowski, mimo braku udziału w mistrzostwach świata, ma postawiony konkretny cel. Jego ekipa szykowana jest, aby odgrywać znaczącą rolę w walce o przepustkę na igrzyska olimpijskie, które odbędą się w 2016 roku w Rio de Janeiro. - W Europie trzeba mieć naprawdę dobry zespół by myśleć o kwalifikacji - tonuje Świderek.
- Paradoksalnie brak udziału w mistrzostwach świata może pomóc w budowaniu tej reprezentacji - odpowiada Mazur. - Należy tak przygotowywać skład i dokonywać selekcji, aby wyjazd do Rio był możliwy. Czy to wykonalne? Jak najbardziej tak - dodaje.
Aby tak się stało Polki czeka długa i trudna droga, ale tak naprawdę nieznana droga. Pierwszą możliwością na wywalczenie przepustki do Brazylii będzie Puchar Świata w 2015 roku, jednak aby w nim zagrać biało-czerwone musiałby zakwalifikować się wcześniej do finału mistrzostw Europy, bądź otrzymać "dziką kartę" od światowej federacji. Poza tą możliwością nie wiadomo, jak wyglądać będą dalsze kwalifikacje, bo światowa federacja zmieniła zasady, ale dokładnie ich nie sprecyzowała. - W rankingu jesteśmy w tyle. Nie zagramy w mistrzostwach świata, a mistrzostwa Europy dają bardzo mało punktów do tego zestawienia. Nie mamy jak poprawić swojej pozycji - wieszczy Alojzy Świderek.
Praca trwa. Zbliża się pierwsza weryfikacja
Nie oznacza to, że zespół Piotra Makowskiego pozostaje bez szans. Ten na razie nie zajmuje sobie głowy. Odmieniona personalnie kadra osiągnęła już wymagane minimum, czyli zakwalifikowała się do najbliższych mistrzostw Starego Kontynentu, wygrywając wszystkie możliwe mecze podczas dwóch turniejów. Biało-czerwone dobrze spisały się w roli faworytek. - Mieliśmy grupę średnią jak na nasze możliwości, więc trudno jeszcze oceniać potencjał tego zespołu i mówić o tym, że będzie to wielka ekipa - uważa poprzedni selekcjoner.
Ukraina, Szwajcaria i Łotwa to zespoły, które nie należą nawet do europejskich średniaków, dlatego na podstawie potyczek z tymi ekipami nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Spokojne debiuty zaliczyły Katarzyna Połeć oraz Malwina Smarzek. Szczególnie druga z nich pokazała, że dopływ świeżej krwi może wyjść na dobre. - Można stawiać odważnie stawiać na młode dziewczęta, które gwarantują odpowiednie podejście do gry i umiejętności. Połączenie z tymi bardziej doświadczonymi to najwłaściwsza droga. To nie jest zakończony proces. Kreowanie, szukanie i komponowanie składu reprezentacji to proces ciągły - przekonuje Mazur. W rywalizacji z wymienionymi rywalami przyniosło to skutek, jednak przed kadrą kolejne, znacznie poważniejsze wyzwania. Biało-czerwone po raz pierwszy wystąpią w Lidze Europejskiej.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Do tej pory Polki nie występowały w tych rozgrywkach, bowiem były one turniejem drugiej kategorii. Zawsze brały udział w cyklu World Grand Prix - imprezie o zdecydowanie wyższej randze, w której udział biorą najlepsze zespoły z całego globu. Tym razem udało się zgłosić drużyny do obu turniejów, na co wpływ miała reforma światowego cyklu. Również ona ukazała problem polskiej reprezentacji, która w nowym podziale nie znalazła się już w elicie, a o miejsce w turnieju finałowym będzie musiała walczyć w gronie słabszych ekip, co teoretycznie pozwala zdecydowanie realniej myśleć o sukcesie.
Czy powrócą chwile chwały?
Siatkówka w Polsce urosła do miana sportu narodowego, drugiego po piłce nożnej. Fani szczelnie wypełniali hale, mimo że przez lata żadna z reprezentacji nie odnosiła żadnego sukcesu. Pierwszy impuls dała kadra siatkarek w 2003 roku. - Mieliśmy szczęście w historii naszej siatkówki, że kiedy męska reprezentacja przeżywała kryzys, to wówczas panie dźwigały na swoich plecach wynik polskiej siatkówki. Złota mistrzostw Europy przyszły w takim momencie, że dźwignęły całą dyscyplinę. Teraz role się odwróciły - puentuje Mazur.
Do końcowego sukcesu reprezentacji daleka droga, jednak pierwsze kroki w kierunku odbudowy drużyny zostały poczynione. Z wszystkich stron słychać komentarze, że obecna drużyna nie jest wystarczająco doświadczona, aby myśleć o realizacji celu jakim są najbliższe igrzyska. Historia pokazała już, że niedoceniany zespół jest w stanie sprawić ogromną niespodziankę. Na chwilę obecną nie ma jednak przesłanek, by rekonstruowana kadra miała powtórzyć ten cel, jednak na dobrą sprawę wyniki osiągnięte przez podopieczne trenera Makowskiego w najbliższych miesiącach nie będą o niczym przesądzać.
Prawdziwa walka rozpocznie się w przyszłym roku. Ten kadra poświęci przede wszystkim na zdobywaniu doświadczenia, a także budowaniu wiary w przyszły sukces, w który nadzieję pokłada coraz mniejsza grupa ludzi.
Miłosz Marek
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Kakolewska-Swiderek, Smarze Czytaj całość