Guillaume Samica: Ze Skrą muszę zagrać!

W najbliższą niedzielę siatkarze Jastrzębskiego Węgla zagrają z mistrzem Polski. Do Bełchatowa jadą zmęczeni pucharową wyprawą do Grecji, ale naładowani pozytywną energią i wiarą w zwycięstwo. - Jedziemy tam, by wygrać spotkanie. Plan minimum to jeden punkt - mówi II trener zespołu Leszek Dejewski.

W środę jastrzębianie rozpoczęli rywalizację w Pucharze CEV, w którym, zgodnie z życzeniem włodarzy klubu, mają dojść do Final Four. Zadanie nie jest proste, ale wykonalne. Choć już w pierwszej rundzie los zetknął ich z bardzo wymagającym rywalem, Olympiakosem Pireus, to w meczu wyjazdowym zdołali doprowadzić do tie breaka i zachowali bardzo duże szanse na awans.

Asem atutowym Olympiakosu jest jeden z najlepszych atakujących na świecie Ivan Miljković. Taktyka była więc prosta - powstrzymać serbskiego gracza i nie dać mu rozwinąć skrzydeł. Przez cztery sety wydarzenia na boisku układały się dobrze - Miljković grał nieźle, ale bez rewelacji. - Na pewno ten zawodnik nie jest w życiowej formie - ocenia Guillaume Samica. - Problem polega jednak na tym, że w tie breaku włączył turbodoładowanie i pokazał prawdziwą klasę - dodaje przyjmujący jastrzębian.

- Ivan Miljković to pięćdziesiąt procent wartości Olympiakosu Pireus. Tak się nieszczęśliwie dla nas stało, że reszta zespołu dostosowała się do jego poziomu - mówi z kolei trener Leszek Dejewski, który chwali też byłego zawodnika śląskiego klubu, Jose Riverę przyznając, że obecnie gra on znacznie pewniej, niż kiedy występował w Jastrzębiu.

Samica, który w Grecji, wspólnie z Robertem Pryglem był najjaśniejsza postacią Jastrzębskiego Węgla zwrócił również uwagę na perfekcyjną wręcz grę środkowego Ivana Marqueza. - W tie breaku nie udało nam się nawet "dotknąć” piłki, którą posyłał z taką siłą, że wcale się już nie dziwię dlaczego nazywają go "Bomba”.

O pojedynku w Atenach siatkarze Jastrzębskiego Węgla musieli bardzo szybko zapomnieć, bowiem już w niedzielę czeka ich konfrontacja, której stawką będzie pierwsze miejsce w tabeli PlusLigi. - Do Bełchatowa jedziemy po zwycięstwo - deklaruje Guillaume Samica. Francuz po uciążliwej podróży z Grecji boryka się z bólem pleców, ale zapewnia, że rywalizacji z mistrzem Polski nie odpuści. - Choćby na kolanach, to muszę zagrać przeciwko Stephanowi Antiga - żartuje.

Podopieczni Roberto Santillego na pewno przystąpią do meczu w lepszych nastrojach, niż gospodarze. Co by nie powiedzieć, zaprezentowali się najlepiej z wszystkich polskich drużyn w europejskich pucharach, a do tego nie mają takich problemów zdrowotnych, jak bełchatowianie. - Siatkarze Daniela Castellaniego mają lukę w przyjęciu. Wyraźnie brakuje im Antigi, a Bartek Kurek choć sprawuje się bardzo dobrze, nie jest pewny w tym elemencie - uważa drugi szkoleniowiec drużyny.

-Antiga jest kluczowym zawodnikiem nie tylko Skry Bełchatów, ale każdego zespołu, w którym gra - uzupełnia Samica.

Komentarze (0)