WGP: Łatwe zwycięstwo Brazylijek, Chiny trzymały się mocno

W najciekawszym spotkaniu przedostatniego dnia Final Six elitarnej dywizji World Grand Prix podopieczne Ze Roberto odebrały Sbornej teoretyczne szanse na zwycięstwo w turnieju.

Ambitne Turczynki przegrały swój trzeci tie-break w tokijskim finale World Grand Prix, a ich pogromczyniami tym razem okazały się zawodniczki z Państwa Środka, które dzięki wygranej za dwa punkty zachowały szanse na miejsce w pierwszej trójce tej imprezy. Drugi i trzeci set padł łupem europejskiej drużyny, a stało się to za sprawą będących w doskonałej dyspozycji Neriman Ozsoy (36 punktów) i Gözde Sonsirmy  (18 pkt.), wyrastającej na jedną z gwiazd tegorocznej edycji WGP. W zwycięskich partiach Turczynki zdecydowanie przewyższały rywalki organizacją gry i koncentracją, co pozwoliło im na unikaniem błędów w kluczowych fragmentach setów, a kiedy było to potrzebne, pomocny okazywał się system challenge, jak w trzecim secie, kiedy po stwierdzeniu błędu dotknięcia siatki Chinek zespół Massimo Barboliniego wyszedł na prowadzenie 20:18, którego nie oddał do końca.
[ad=rectangle]
Po drugiej stronie siatki brylowały Liu Xiaotong i Zeng Chunlei (24 i 14 pkt.), poza tym fenomenalną prace wykonały chińskie środkowe, które blokowały aż dziesięciokrotnie. Azjatki mimo słabego początku meczu były w stanie rozregulować przyjęcie przeciwniczek błyskotliwym serwisem i poradzić sobie w trudnej sytuacji w czwartym secie, kiedy Turcja odrobiła straty tuż przed jego końcem (20:23, 23:23). Decydujący okazał się blok na Ozsoy.

Ostatnia partia okazała się być istnym kalejdoskopem emocji: co chwilę jeden z zespołów być zdecydowanie bliżej końcowego triumfu, aż przy stanie 19:19 udane akcje Yuan Xinyuie i Zeng Chulnei zakończyły spotkanie. Zarówno Jenny Lang Ping, jak i trener Barbolini chwalili po spotkanie swoje zespoły za wysoki poziom gry i stworzenie siatkarskiego widowiska na najwyższym poziomie.

Turcja - Chiny 2:3 (22:25, 25:18, 25:22, 23:25, 19:21)

Turcja: Onal, Sonsirma, Akman, Toksoy-Guidetti, Aydemi, Ozsoy, Karadayi (libero) oraz Basa, Ismailoglu, Cansu, Karakoyun

Chiny: Yuan, Yang J., Zeng, Liu, Wang N., Li, Shan (libero) oraz Yang F., Shen, Wang H., CHen (libero)

Kolejny tegoroczny "wielki rewanż", czyli starcie mistrzyń z wicemistrzyniami świata, mocno rozczarowało: Brazylijki nie miały najmniejszych kłopotów z rozprawieniem się z zaskakująco niepewnymi siebie Rosjankami w trzech setach, podobnie jak w rozgrywanym 9 sierpnia spotkaniu fazy grupowej WGP podczas turnieju w Sao Paulo. Podopieczne Jurija  Mariczewa kompletnie nie radziły sobie z powstrzymywanie "Kanarkowego" duetu środkowych, Fabiany i Thaisy Menezes, który zdobył w całym spotkaniu aż 29 punktów, ponadto szkoleniowca Rosjanek często ponosiły nerwy, co łatwo było zauważyć podczas jego kłótni z arbitrami o każdą mniej lub bardziej sporną sytuację.

Jedyną rosyjską siatkarką, która pokazała się w tym meczu z umiarkowanie dobrej strony, była Tatiana Koszeliewa, autorka 18 "oczek", natomiast reszta jej koleżanek od początku spotkania nie mogła niczego przeciwstawić serwisom Sheilli Castro ani panującej na siatce Thaisie (6 punktowych bloków). Dla Brazylii była to piąta z rzędu wygrana ze Sborną, tym cenniejsza, że odbierająca mistrzyniom świata jakiekolwiek szanse na końcowy triumf w tych rozgrywkach. - Byliśmy niemal "skończeni" po porażce z Turcją, ale dzięki temu dojrzeliśmy jako drużyna, zagraliśmy zdecydowanie lepiej i wciąż mamy szanse na zwycięstwo w rozgrywkach - mówił selekcjoner Brazylijek, który obecnie przygotowuje taktykę na decydujący o losach złota WGP mecz z Japonią.

Rosja - Brazylia 0:3 (12:25, 21;25, 20:25)

Rosja: Szczerban, Obmoczajewa, Starcewa, Fetisowa, Koszeliewa, Podskalnaja, Małowa (libero) oraz Bawukina, Zariażko, Pasynkowa, Kosanienko, Kriuczkowa (libero)

Brazylia: Fabiana, Lins, Thaisa, Jaqueline, Sheilla, Fe Garay, Camila Brait (libero) oraz Tandara, Monoque Pavao, Fabiola

Źródło artykułu: