II liga mężczyzn: Podsumowanie 7. kolejki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wielu obserwatorów przeglądając rezultaty z siódmej kolejki przeciera oczy ze zdumienia. Zespoły z dużym bagażem punktowym zostały ograne na własnym parkiecie przez outsiderów. Zwiastuje to na pewno ciekawsze rozgrywki, bo niedługo będzie ciężko wskazać w poszczególnych pojedynkach faworytów. Dodajmy tylko, że można jeszcze zgłaszać zawodników do końca grudnia, więc wyścig zbrojeń nie został ukończony.

Grupa I:

Chyba w tej grupie mamy najwięcej sensacji. Żadna z drużyn nie wygrała przed własną publicznością, choć co niektóre powinny, patrząc teoretycznie w ligową tabelę. O ile porażka Morza, które grało pierwszy mecz u siebie, na hali z którą miało długi rozbrat, była częściowo do przewidzenia. To styl w jakim uległo z Jokerem, trochę zaskoczył. Przez dwa pierwsze sety gospodarze mieli poważny problem by wyjść z dwudziestki. Dwie kolejne odsłony były dopiero na styku, choć i tak pilanie zgarnęli trzy punkty meczowe. Dzięki wygranej goście umocnili się na fotelu lidera oraz powiększyli przewagę na Szczecinem już do pięciu punktów, co daje im spokój na najbliższe dwa tygodnie.

Na meczu na szczycie mieli skorzystać sulechowianie. Ciężko ocenić czy tak się stało, bo Orion podejmował ostatnią w lidze Wrześnię i miał zapewnić sobie komplet punktów. Trzy pierwsze sety bardzo wyrównane, lecz dwa z nich na korzyść Krispolu. Sroga reprymenda Pawła Raczyńskiego przyniosła efekt w postaci wygranej czwartej partii do osiemnastu i zdobycie dużego oczka w meczu. Gdy wydawało się, że gospodarze kontrolują przebieg spotkania, tie break okazał się na korzyść gości, którzy tą wygraną odbili się od ligowego dna. Trzeba pochwalić podopiecznych Jarosława Grępki, którzy po porażkach u siebie walczą teraz jak lwy na wyjazdach i przywożą cenne zdobycze. Orion tymczasem utrzymał druga lokatę, lecz dorobek powiększyli o skromny punkcik, co daje im tylko trzy punkty przewagi nad szóstą ekipą ligi, co niżej notowane zespoły są w stanie nadrobić w jedną kolejkę.

U siebie zawiódł również AZS UAM, który w czterech setach nie sprostał Olimpii. Dla gości było to cenne zwycięstwo, bo pozwoliło uwierzyć podopiecznym Stanisława Szablewskiego we własne umiejętności. Sulęcin zatem wziął się do odrabiania strat do górnych drużyn. Niestety nic dobrego nie można napisać o miejscowych, bo z meczu na mecz grają coraz słabiej i mają już dwie porażki z rzędu. Nawet grający trener poznaniaków Damian Lisiecki miewa także słabsze występy, co przy tak wąskiej kadrze ma odzwierciedlenie w wynikach. W tym meczu gospodarze zgłosili tylko dziesięciu zawodników.

Kolejny wielkopolski reprezentant czyli MKS MDK, przy splocie nieszczęśliwych urazów doznanych w ostatnim tygodniu, rozegrał kolejne bardzo słabe spotkanie z Wałbrzychem. Mimo szerokiego składu Piotra Winklera, tylko Konkel zagrał na przyzwoitym poziomie. Pozostali walczyli chyba z doznanymi wcześniej kontuzjami, bo styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Włodarze już zastanawiają się na wymianą libero, który zawalił całkowicie ten mecz. A goście konsekwentnie zbierają punkty i zaczynają gonić zespoły, do których nadrobili w sobotę spory dystans.

Na polepszenie własnego dorobku liczyli kibice w Lubinie. W końcu odwiedziła ich drużyna, która jest określana mianem środka tabeli. Niestety goście z Zielonej Góry okazali się za mocnym przeciwnikiem, który zgarnął komplet punktów. Na pewno nie wesołą minę maja teraz działacze Cuprum, Ich zespół spadł na ostatnie miejsce i w następnej kolejce jedzie do lidera, co raczej nie polepszy ich pozycji. Akademicy natomiast pomimo wygrania nadal nie czują się pewni, bo tuz za nimi są Wałbrzych i Sulęcin, które również dopisały sobie trzy oczka w tej kolejce.

Grupa II:

W meczu na szczycie tej grupy emocji nie mogło zabraknąć. Czarni pokonali Wartę po pięcio setowym horrorze ze szczęśliwym happy end-em. Na pewno trener gości Zdzisław Olejnik odczuwa spory niedosyt, bo przecież jego podopieczni mogli tu wygrać. Na pewno trzy oczka z dwóch wyjazdów do mocnych ekip pozwalają na umiarkowany optymizm. Czarni nadal pozostają na pierwszym miejscu, choć grupa pościgowa nadal naciska.

Na drugim biegunie zagrali najsłabsi, czyli Górnik z AZS Opole. Miejscowi wykorzystali okazję i wygrali pierwszy mecz w sezonie 3:1. Dodatkowo zrównali się punktami z podopiecznymi trenera Rektora oraz opuścili ostatnie miejsce. Jednak obu zespołom będzie ciężko wyrwać się z grupy spadkowej.

Dla sycowian miał być to szybki mecz z młodzieżowcami ze Spały. W zasadzie oprócz trzeciego seta, którego na przewagi miejscowi przegrali, takim to właśnie było. Rosiek nadal pnie się w górę i konsekwentnie zbiera punkty. A adepci Grzegorza Rysia muszą jeszcze dużo się uczyć siatkarskiego rzemiosła, bo właśnie spadli na ostatnią lokatę.

Ostatnio Skra notowała dobre występy w lidze, wskakując do górnej czwórki. Liczono więc na zacięty mecz w Kamiennej Górze. Miejscowi gracze dwoją się i troją, by znów wygrywać za trzy punkty, co w spotkaniu z Bełchatowem w końcu dało rezultaty. Sudety wygrały zasłużenie 3:0 i zamieniły się z gośćmi miejscami w tabeli.

Mamy też sporą niespodziankę w tej grupie, otóż częstochowianie ograli u siebie po zaciętym spotkaniu faworyzowanych siatkarzy z Ozorkowa. Dla gości te potknięcie oznacza uciekające marzenia o pierwszej czwórce. Delic Pol może teraz połakomić się na szósta lokatę właśnie zajmowaną przez Bzurę. Do tego trzeba niestety kolejnych zwycięstw.

Grupa III:

Podopieczni Piotra Szulca pojechali do Gdańska po pewne trzy punkty. I zgodnie z przewidywaniami mecz skończył się w trzech odsłonach dla stołecznych. Miejscowi w drugim secie zostali rozmontowani do dziesięciu. Chyba tak łatwa wygrana uśpiła MOS, bo korzystając z wizyty na pomorzu, postanowili dodatkowo rozegrać mecz awansem z ósmej kolejki w Pruszczu Gdańskim. Niestety Czarni po zaciętym spotkaniu ograli warszawiaków 3:1, co przy dysproporcji w tabeli obu ekip należy uznać jako sporą sensację. MOS dodatkowo będzie miał nauczkę, by w ramach oszczędności nie grac dwóch meczy w jednym terminie, bo tym sposobem stracił ważne trzy oczka.

Czarni w siódmej kolejce grali w Olsztynie, gdzie mimo porażki w trzech setach pokazali się z dobrej strony, przegrywając dwa ostatnie jedynie na przewagi. Jednak dzięki wygranej z MOS-em uciekli z ostatniego miejsca, co na beniaminka zasługuje na brawa.

Zapowiadaliśmy podział punktów w Kozienicach i tak się stało. Oba zespoły dysponują wyrównanym potencjałem, teraz po zwycięstwie Pekpolu, sytuacja w lidze się zmieniła. Niestety wynik 2:3 był niekorzystny dla obu drużyn które w ogólnej tabeli spadły na niższe miejsca.

Na drugie miejsce wskoczył niespodziewanie Ślepsk, który mimo oporu Legii, zdołał zainkasować w stolicy trzy punkty. Augustowianie przegrali tylko trzeciego seta, ale w trzech pozostałych zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Legia niestety zwiększyła stratę do szóstej drużyny już do sześciu oczek, co raczej nie wróży im spokojnej końcówki fazy zasadniczej.

Spore problemy z pokonaniem rywala miała także Ósemka, która gościła słaby Garwolin. Ku zdumieniu kibiców, po zaciętej walce pierwszą odsłonę rozstrzygnęli na swoja korzyść goście z Wilgi do dwudziestu czterech. Dwa kolejne sety to walka na noże, z której zwycięsko wyszli miejscowi. Siedlce w ostatnim akcie tego widowiska już zdemolowali gości do trzynastu. Tą wygraną wskoczyli na trzecią lokatę.

Grupa IV:

Przed zbliżającym się meczem na szczycie, liderowi puściły nerwy. Czarni niespodziewanie ulegli Błękitnym w pięciu setach, zwłaszcza że mieli rywali już na widelcu, bo prowadzili 2:0. Ale jak nie wygrywa się trzeciej odsłony, to ciężko wygrać cały mecz. Teraz trener Jacek Skrok ma o czym myśleć przed meczem z Fartem. A goście w końcu grają, tak jak domagali się kibice, czyli z pazurem i do końca, dzięki temu wygrali trzeci mecz z rzędu.

Kielczanie przy wpadce radomian, szybko uporali się z Hejnałem, nie pozwalając gościom przekroczyć barierę dwudziestu oczek. Teraz mogą spokojnie przygotować się do obrony pierwszego miejsca w następnej kolejce. Hejnał przegrał już drugi mecz i by myśleć o pozostaniu w lidze musi podejmować walkę na wyjazdach.

Nadrobić straty do Czarnych mogły Karpaty, które pojechały na mecz do Raciborza. Niestety, nie zawsze wygrywa faworyt. Gospodarze w czterech setach ograli gości, co przyjęto z dużym zaskoczeniem w tej grupie. Dziś Rafako zajmuje bezpieczne miejsce w środku tabeli i spokojnie może rozgrywać kolejne spotkania. Goście z Krosna musza szukać punktów w kolejnych meczach, bo czołówka jest na wyciągnięcie ręki.

Rybniczanie mieli wypunktować ostatnią drużynę na własnym parkiecie. Jednak mieli sporego pecha, bo trener rzeszowian Jerzy Wietecha przywiózł ze sobą dwóch środkowych z pierwszego zespołu. Wystarczyło to do zdławienia ataku miejscowych na mocnym bloku oraz zagranie skutecznie na kontrach. Tym sposobem Volley nie zdobył w tym spotkaniu nawet seta. Resovia nadrobiła część strat i mimo że nadal jest ostatnia, to przegrywa ósme miejsce już tylko bilansem setów.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)
ZOBACZ TAKŻE