Nie takie tygrysy straszne, jak je malują - relacja z meczu MKS Banimex Będzin - PGE Skra Bełchatów

Debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej nie do końca udał się będzińskim siatkarzom. Choć Tygrysy pokazały pazur, to w drugiej części spotkania były wyraźnie słabsze od Skry, która triumfowała 3:1.

MKS Banimex Będzin i PGE Skra Bełchatów plusligowy sezon zainaugurowali w hali, w której w przeszłości występował Płomień Sosnowiec. Zdecydowanymi faworytami spotkania byli mistrzowie Polski, w których szeregach zabrakło Karola Kłosa i Michała Winiarskiego, odpoczywających po trudach niedawno zakończonych mistrzostw świata.
[ad=rectangle]
Mecz rozpoczął się od mocnego akcentu ze strony Będzina. Już w pierwszej akcji duet Miłosz Hebda - Adrian Hunek zablokował Mariusza Wlazłego. Gospodarze także w kolejnych akcjach próbowali postawić agresywny blok, ale Facundo Conte i Wojciech Włodarczyk świetnie go obijali (5:6). Do repertuaru swoich zagrań mistrzowie Polski włączyli też skuteczną zagrywkę (5:8). Przy serwisach Andrzeja Wrony Skrze udało się jeszcze bardziej odskoczyć przeciwnikom. Interweniować postanowił Damian Dacewicz i poprosiło przerwę. Po wznowieniu gry Mikołaj Sarnecki zaczął uprzykrzać życie rywalom swoimi serwisami. Dzięki jego zagrywkom i dobrej grze przy siatce, będzinianie doprowadzili do remisu. W tej sytuacji o czas poprosił Miguel Falasca. Błędy MKS-u i fenomenalne ataki Wlazłego sprawiły, że to Skra mogła się cieszyć z prowadzenia na drugiej przerwie technicznej (15:16). Będzinianie nie przestali jednak walczyć o wygraną w pierwszym secie, ofiarnie walcząc w obronie, jednak to bełchatowianie zdobywali kolejne punkty. Błąd dotknięcia siatki dał zwycięstwo w premierowej odsłonie PGE Skrze (21:25).

Nie mniej wyrównany początek mogliśmy oglądać w drugiej partii. Po akcji obfitującej w ofiarne obrony, punkt zdobył Mariusz Gaca (3:3). Później mistrzowie Polski próbowali narzucić swoje tempo gry. Bezradni gospodarze nie radzili sobie z atakami Andrzeja Wrony (5:8). Wystarczyło jednak, by w polu serwisowym zameldował się Maciej Pawliński, a straty zostały odrobione (9:9). Przez dłużysz czas wynik oscylował wokół remisu. Na drugą przerwę Skra schodziła z jednopunktowym prowadzeniem. Wznowienie nie przyniosło zmiany obrazu gry. Walka na siatce trwała w najlepsze, obaj rozgrywający często korzystali z usług swoich środkowych. Dwa ataki Mikołaja Sarneckiego sprawiły, że MKS miał piłkę setową (24:23). Choć nie udało im się wykorzystać pierwszej szansy, to po autowej zagrywce Nicolasa Uriarte, MKS wyrównał stan w setach.

Wynik trzeciej odsłony otworzył atakiem Adrian Hunek (1:0), ale już po kilku akcjach to bełchatowianie przejęli inicjatywę. Tak jak w poprzednich partiach, również w trzecim secie, Zagłębiacy bardzo dobrze pracowali w defensywie, ale nie potrafili przekuć walki w obronie na punkty (3:8). Problemy gospodarzy miały się skończyć, kiedy za Macieja Pawlińskiego na boisku pojawił się Grzegorz Wójtowicz, jednak zmiana nie przyniosła zamierzonych efektów. Z każdą akcją dominacja Skry stawała się coraz bardziej wyraźna (6:13). Świetnie na kontrach spisywał się Wojciech Włodarczyk, który precyzyjnie obił blok gospodarzy tuż przed drugą przerwą (16:8). Będzinianie mnożyli proste błędy, a goście z łatwością zakończyli seta atakiem Maciej Muzaj (13:25).

Gdy wydawało się, że Skra ma już w garści beniaminka, MKS zaczął walczyć jeszcze ambitniej o każdą piłkę (3:4). Goście nie mieli jednak ochoty na bój punkt za punkt i dzięki asom Nicolasa Marechala prowadzili na pierwszej przerwie (5:8). Kolejne ataki Andrzeja Wrony i Facundo Conte przybliżały bełchatowian do pierwszego zwycięstwa w sezonie (8:12). To właśnie obicie bloku przez Conte dało Skrze sześciopunktowe prowadzenie (10:16). Tak duża przewaga rozochociła Nicolasa Uriarte do posyłania coraz bardziej finezyjnych piłek. Z rozegrań Argentyńczyka użytek robił nie tylko Nicolas Marechal, ale i Srecko Lisinac (11:18). Gospodarze jedynie chwilami byli w stanie nawiązać walkę z bełchatowianami. Precyzyjne ataki Mikołaja Sarneckiego oraz serwisy Macieja Pawlińskiego pozwoliły nieco odrobić straty MKS-u (18:22). Mecz zakończył się "czapą" na Miłoszu Hebdzie (18:25).

MKS Banimex Będzin - PGE Skra Bełchatów 1:3 (21:25, 25:23, 13:25, 18:25)

MKS Banimex: Kowalski, Sarnecki, Gaca, Hunek, Pawliński, Hebda, Milczarek (libero) oraz Żuk, Wójtowicz, Warda, Tomczyk, Oczko.

PGE Skra: Uriarte, Wlazły, Wrona, Lisinac, Włodarczyk, Conte, Piechocki (libero) oraz Brdjović, Marechal, Muzaj.

MVP: Facundo Conte

Komentarze (5)
avatar
Basil
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niestety nie miałem przyjemności oglądnąć całego spotkania ze względu na mecz Transferu z Politechniką i swój udział zakończyłem na 1:1. Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego oszczędzany jest M Czytaj całość
avatar
panda25
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na razie rzeczywiście wyniki "przewidywalne". W tej chwili toczy się bój w Bydgoszczy o 1 pkt., choć po pierwszych setach można było myśleć, że Transfer wygra spokojnie. 
avatar
rbk17
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Piechocki dał radę, kilka błędów to pewnie skutek tremy. Na razie dobrze się zapowiada. 
avatar
Zartanxxx
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A tam. Skra nie jest zgrana i tyle. Po za tym wkurza urwany set. Ale po za nim dominacja bezwzględna. Czekam na Tilli Winiara i Kłosa. 
avatar
nowa
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pierwsze koty za płoty, mecz bez porywu do przewidzenia. Secik urwany, też dobrze.