Spóźniona rozgrzewka Piasta (relacja)

Piast Szczecin wygrał we własnej hali z Remagum Mysłowice 3:1 (21:25, 25:15, 25:18, 25:16). Miejscowe weszły w to spotkanie nie do końca skoncentrowane i w efekcie przegrały pierwszego seta, a w oczach kibiców pojawił się strach, że Piast kolejny raz ich zawiedzie. Jak się później okazało, pierwsza partia była rozgrzewką, a prawdziwe granie gospodynie zaczęły od drugiej odsłony i zdobyły trzy punkty w bardzo ważnym meczu.

Piast Szczecin - Remagum Mysłowice 3:1 (21:25, 25:15, 25:18, 25:16)

Piast: Edyta Rzenno, Justyna Sachmacińska, Paulina Chojnacka, Paulina Rolińska, Małgorzata Sikora, Marta Szymańska, Marta Siwka (libero) oraz Malwina Konkolewska, Anna Szydełko.

Remagum: Magdalena Olszówka, Natalia Staniucha, Barbara Bawoł, Maria Romel, Karolina Bojdak, Barbara Kubieniec, Dorota Wojtczak (libero) oraz Katarzyna Gołda, Monika Pielecka, Dorota Ciechnowska, Anna Gawron.

Sędziowie: Zdzisław Hamulski (pierwszy) oraz Zbigniew Wolski (drugi).

Oba zespoły przed spotkaniem bardzo potrzebowały zwycięstwa. Remagum Mysłowice, by potwierdzić, że czwarte miejsce nie jest przypadkiem. Piast natomiast musiał wygrać by nie stracić kontaktu z czołówką. Wszyscy w tej drużynie podkreślali, że to mecz o "być albo nie być". W końcu przed sezonem szczecinianki były brane pod uwagę, jako kandydat do awansu.

Gospodynie nie najlepiej weszły w to spotkanie. Pierwsze sześć akcji i już beniaminek wygrywał 6:0. - Mysłowiczanki ustrzeliły Małgorzatę Sikorę zagrywkom. Nie docierały także moje uwagi w trakcie wziętej przerwy, żeby tą zawodniczkę schować w przyjęciu. Gośka nie musi być orłem w przyjęciu, przede wszystkim liczymy na jej skuteczność w ataku. - powiedział o tej sytuacji Marek Mierzwiński. Jednak wolał nie ryzykować dalszego budowania przewagi przez przyjezdne i zdjął ją z boiska. - Weszła za nią Malwina Konkolewska i zagrała tak dobrze, że żal było ją ściągać. - dodał trener Piasta. Do końca tej partii miejscowe nie potrafiły się zbliżyć do przeciwniczek, które bardzo dobrze zagrywały zdobywając kilka asów. Dodatkowo, gdy Paulina Chojnacka dwoiła i troiła się by jak najbardziej zminimalizować rozmiary porażki w pierwszej odsłonie, to jej koleżanki atakując w aut, dotykając siatkę lub psując zagrywkę ten wysiłek niweczyły. Ostatecznie set zakończył się przy stanie 25:21 dla podopiecznych Sebastiana Michalaka.

Na początku drugiej partii dwa punkty zdobyła Malwina Konkolewska, najpierw po silnym ataku, a chwilę później bezpośrednio z zagrywki, ale znowu do głosu doszły przyjezdne i wyszły na prowadzenie 4:2. Nie wiadomo, dlaczego przy korzystnym dla siebie wyniku zaczęły popełniać błędy i w prezencie oddały rywalkom cztery oczka. Od tego momentu miejscowe się obudziły. Zaczęły grać to, czego oczekują od nich kibice. W końcu zaczął funkcjonować blok, na który tak bardzo narzekał Mierzwiński w spotkaniu przeciwko Budowlanym Toruń. - Pracujemy nad blokiem cały czas, a parametry mamy sprzyjające ku temu. Udało się to potwierdzić, dziewczyny trzymały się założeń taktycznych. Dobrze wykonały zadanie, zasłaniając kierunki ataku przeciwniczkom. Robiły to prawie perfekcyjnie. - cieszył się trener Piasta. Głównie ten element siatkarskiego rzemiosła spowodował, że gospodynie wysoko wygrały tą partię do 15 i w meczu był remis 1:1.

Trzeci set to jeszcze lepsza gra blokiem. Praktycznie każdy atak przeciwniczek kończył się albo na bloku aktywnym, albo wybloku. Oczywiście nie zawsze ściany stawiane przez zawodniczki Piasta przynosiły punkty i nie zawsze kontry, które wyprowadzały miejscowe przynosiły punkt, nie mniej jednak był to klucz do zwycięstwa. - Nastawiałyśmy się na to, że przyjezdne będą grały szybką piłkę, więc teoretycznie mogło się wydawać, że tym blokiem nie będzie tak łatwo zagrać. Przykładaliśmy się do tego elementu na treningów, bo w poprzednich meczach słabo zagraliśmy w tym elemencie. Ta ciężka praca, którą wykonujemy na treningach w końcu musiała dać efekty. - komentowała ten element Paulina Chojnacka, kapitan Piasta Szczecin. Gospodynie wygrały tym razem do 18 i stały przed komfortową sytuacją, by zdobyć trzy punkty.

Czwarta część tego meczu okazała się formalnością. Szczecinianki szybko wyszły na prowadzenie, a przyjezdne nie wiele mogły na to poradzić. Wręcz przeciwnie, często w niewymuszonych sytuacjach popełniały błędy, co skutkowało punktami dla przeciwniczek. Siatkarki Piasta zaczęły się bawić siatkówką, co chwilę racząc kibiców niekonwencjonalnym zakończeniem. Kilka razy doszło do nieporozumień, bo zawodniczki najzwyczajniej w świecie przedobrzyły, ale nie przyniosło to bardzo poważnych konsekwencji. Piast wygrał tego seta do 16 i cały mecz 3:1, a więc zdobył komplet punktów.

- Potrzebowałyśmy tego zwycięstwa jak kania dżdżu. Cieszymy się, że wreszcie zdobyłyśmy punkty we własnej hali i myślę, że w dobrym stylu. Nie można się także zachwycać tym zwycięstwem, bo popełniałyśmy też błędy choćby w zagrywce, pewnie te błędy będziemy rozliczać w tygodniu. - powiedziała po spotkaniu szczęśliwa Paulina Chojnacka. - To już nie pierwszy raz, kiedy mamy takie słabe początki. Marze o tym, że zaczniemy regularnie wygrywać, ponieważ wierze, że stać nas na to. Jesteśmy na tyle doświadczonym i poukładanym zespołem, że powinniśmy wygrywać. Podobną deklaracje można było usłyszeć, z ust ludzi związanych z Piastem, po zwycięstwie w Poznaniu, a za nią przyszły porażki. Jednak tym razem, dla jeszcze większego wyrównania rywalizacji o czołowe lokaty, miejmy nadzieję, że ta deklaracja przerodzi się w czyny.

Komentarze (0)