Kibice licznie zgromadzeni w hali Urania byli świadkami prawdziwej deklasacji ich ulubieńców. Bełchatowianie okazali się lepsi w każdym segmencie gry, a kluczowa niewątpliwie była piekielnie silna zagrywka, która całkowicie rozsypała formację AZS-u. W tym elemencie liderem był Mariusz Wlazły i Srecko Lisinac.
[ad=rectangle]
Po spotkaniu wszyscy zgodnie potwierdzali, iż mistrz Plusligi do Olsztyna zawitał w rewelacyjnej formie: - Skra gra bardzo fajną, prostą, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, siatkówkę. Tak grającej Skry nie zatrzyma w Polsce nikt. Mają bardzo dobrą pierwszą akcję, każdy z zawodników idących na zagrywkę bije z dużą siłą i dokładnie tam, gdzie chce trafić. W związku z tym mają bezpośredni punkt albo grają wysokim blokiem. To był pokaz siatkówki na wysokim poziomie. Myślę, że taka lekcja jest dla nas lepsza niż w spotkaniach, które przegraliśmy wcześniej, bo przynajmniej widzieliśmy jak można grać w siatkówkę i do jakiej siatkówki trzeba dążyć - przyznał z uznaniem Maciej Dobrowolski.
Skra zagrała na mistrzowskim poziomie niemal w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Wysoką skuteczność w ataku czy na kontrze dopełniła ogromną siłą rażenia w zagrywce i bloku. 15 asów, 12 bloków i 35 punktów z kontrataku, a to zaledwie w trzy krótkie sety. - Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Mieliśmy dobrą zagrywkę, graliśmy inteligentnie w ataku, a z dobrej defensywy rodziły się udane kontrataki. Jestem bardzo zadowolony z tego meczu - przyznał zadowolony Miguel Falasca.
Zafrasowaną minę miał za to trener Krzysztof Stelmach, choć po chwili usprawiedliwiał swoich zawodników. - To była Skra na najwyższym poziomie i nie pozwoliła nam w ogóle grać w siatkówkę. Stłamsiła nas zagrywką. Każda drużyna boi się grać ze Skrą na wysokiej piłce, tym bardziej my. To nie jest tak, że nie podjęliśmy walki, wynik przedstawia gołe cyfry. Tylko na tyle nas było dziś stać, z tak grającą, na naprawdę wysokim poziomie, Skrą.
Zapytany o nastroje po dzisiejszym meczu, jakość gry Akademików czy walkę pozostawioną na parkiecie, otwarcie przyznał. - Ale tej gry dziś nie było! Nie było gry, bo Skra nam grać nie pozwoliła. Były jakieś pojedyncze dobre akcje, przeplatane głupimi błędami. Te błędy też dziś były: wykonujemy dwie fajne akcje, a nagle piłka przebita na naszą stronę wpada nam pomiędzy zawodnikami i to może boli. Ciężko mówić o sercu i walce, gdy się przegrywa, ale widać, że drużyna na swoje możliwości walczy. A że te możliwości nie pozwalają, to jest inny temat - zakończył szkoleniowiec Indykpolu AZS.
Z Czytaj całość