Zwycięstwo nad Transferem Bydgoszcz pozwoliło Lotosowi Treflowi Gdańsk zachować pozycję wicelidera PlusLigi. Na swoim koncie mają aż pięć wygranych spotkań. Co więcej, nie było im dane jeszcze posmakować gorzkiej pigułki porażki. Trudno o lepszą serię na początku rozgrywek niż ta, która przytrafiła się gdańszczanom. - Po takim meczu, jak ten przeciwko Transferowi, humory na pewno nam dopisują. To nie było dla nas łatwe spotkanie, jednak byliśmy przygotowani na twardą walkę do samego końca. To jest bardzo dobry rywal. Udało nam się wygrać za trzy punkty, ale pracujemy dalej. Cały czas jesteśmy skoncentrowani na tym, co robimy i liczymy na kolejne wygrane starcia. Zobaczymy, co czas przyniesie. Na pewno nie spuszczamy z tonu i będziemy ostro pracować na następne sukcesy - ocenił postawę swojej drużyny w bydgosko-gdańskim pojedynku Artur Ratajczak.
[ad=rectangle]
Dla 24-letniego środkowego spotkanie z Transferem było bardzo istotne ze względu na to, że mógł się zaprezentować we wszystkim czterech rozegranych setach. Pojawił się na boisku w trudnym momencie dla swojego zespołu i dodatkowo zmienił kapitana, co mogło wywołać pewną nerwowość, ale młody zawodnik wytrzymał presję i zasłużył na pochwały. - Bardzo się cieszę, że mogłem zaprezentować się w tym spotkaniu. Otrzymałem szansę od trenera i mam nadzieję, że go nie zawiodłem. Chciałbym dostawać okazje do gry znacznie częściej, ale mamy bardzo dobrze dysponowanych ludzi na pozycji środkowego bloku. Fajnie, że mogłem uzupełnić szeregi naszego zespołu i wierzę, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do naszego zwycięstwa - powiedział Ratajczak i dodał: - Nigdy tak na gorąco nie oceniam swojej gry. Nie widziałem jeszcze statystyk, ale najważniejsze dla mnie jest to, że zdobyliśmy trzy punkty na trudnym terenie, bo dla mnie najbardziej liczy się drużyna. Na szczęście wyjeżdżamy stąd jako zwycięski zespół.
- Drugi set był dla nas przełomowy. Przegrywaliśmy już czterema punktami, ale udało się pójść do przodu. Robiliśmy cały czas swoje. W końcówce prowadziliśmy grę "punkt za punkt" i jakoś poszło. Przełamaliśmy rywala w pewnym momencie i wygraliśmy, choć, co podkreślam, nie był to dla nas łatwy mecz. Bydgoszczanie napierali z całych sił, po naszej stronie pojawiały się jakieś drobne nieporozumienia i nagle okazywało się, że to gospodarze są na prowadzeniu, ale liczy się wynik końcowy - podkreślił przewagę swojego zespołu gdański środkowy.
A jaki według młodego środkowego jest przepis na sukces gdańskiej ekipy? - To, że czujemy się naprawdę drużyną. Każdy sobie pomaga, jest bardzo fajny klimat w szatni. Czasami jest nam trudno, ale pracujemy, żeby było lepiej. Zasadniczy wkład w nasze wyniki miał na pewno Andrea Anastasi, ale także Wojciech Serafin i cały sztab szkoleniowy z masażystami włącznie. To są ludzie, którzy cały czas nas wspierają. Tego nie widać w trakcie meczów, ale gdyby nie oni, z pewnością nie cieszylibyśmy się takimi rezultatami. Nasz sukces to nie tylko my zawodnicy, ale także cały sztab, który na co dzień nam pomaga - zakończył Ratajczak.