W minioną niedzielę było blisko, ale i tym razem kielczanie zapisali na swoim koncie tylko punkt. Druga w sezonie porażka po pięciosetowym boju, a szósta ogółem powodują, że tak siatkarze, jak i kibice Effectora z niecierpliwością oczekują zwycięstwa. - Liczę, że tym razem będzie dużo walki. Niestety, ale nie udało nam się jeszcze wygrać seta przed własną publicznością - mówi Dariusz Daszkiewicz. Dla effekciarzy środowy mecz z Cuprum Lubin będzie pożegnaniem z dotychczasową halą "Pod Basztami". Kolejny domowy pojedynek rozegrają już w dobrze im znanej Hali Legionów.
[ad=rectangle]
Zanim jednak powrót na "stare śmieci", to najpierw spotkanie z beniaminkiem, który tak naprawdę z ligowego "świeżaka" ma jedynie nazwę. - Trudno doszukać się tam zawodników, którzy są nowicjuszami. To mocny zespół, złożony z dobrych siatkarzy, takich jak Grzegorz Łomacz, Łukasz Kadziewicz, Marcel Gromadowski, do tego reprezentanci innych krajów Trommel, Paszycki - wylicza Daszkiewicz, który przekonuje, że plan mający dać pierwszy komplet punktów jest prosty. - Musimy wyeliminować nasze błędy w ataku. Rozgraniczyć kiedy podejmować ryzyko, a kiedy odpuścić. Potrzebujemy też we własnym gronie odpowiedzieć sobie na pytanie, kto ma iść na zagrywkę, ryzykować, a kto tylko wprowadzić piłkę tam gdzie zakłada taktyka. Musimy być powtarzalni - powiedział.
Gospodarzy może cieszyć poprawiająca się sytuacja kadrowa. Co prawda Sławomir Jungiewicz potrzebuje jeszcze kilku dni odpoczynku, ale swoje pierwsze minuty w sezonie zaliczył ostatnio Andreas Takvam. W dobrym kierunku zmierza również dyspozycja Bartosza Krzyśka. - Zagrałem już kilka razy i muszę tylko złapać rytm, jest to kwestia dwóch spotkań - przewiduje 24-latek. Atakujący Effectora zapewnia, że mimo niepowodzeń atmosfera w szatni jest bojowa. - Nie dołujemy się w szatni tym, że ciągle przegrywamy. Tempo ligi nie pozwala wbijać sobie czegoś negatywnego do głowy, bo już mamy kolejny mecz.
Najbliższe starcie jest dla ekipy ze świętokrzyskiego istotne z wielu względów. Po pierwsze ewentualne zwycięstwo pozwoli zniwelować deficyt punktowy, po drugie zdejmie coraz bardziej ciążącą na siatkarzach presję, a także nastroi ich pozytywnie przed serią niezwykle wymagających spotkań z drużynami aspirującym do walki o mistrzostwo, a będą to kolejno: PGE Skra Bełchatów, Asseco Resovia Rzeszów oraz Jastrzębski Węgiel.
O ile kibice w Kielcach nie mogą mieć powodów do uśmiechu, to w Lubinie wręcz przeciwnie. Debiutujący w rozgrywkach PlusLigi Cuprum w dotychczasowych sześciu kolejkach odniósł trzy zwycięstwa, dzięki którym plasuje się w połowie stawki. Przed kilkoma dniami gracze Gheorghe Cretu poradzili sobie z Cerrad Czarnymi Radom, pokonując ekipę Roberta Prygla 3:1. Jak przyznał przyjmujący lubinian Jeroen Trommel, taki rezultat podbudował zespół. - Wygraliśmy na własnym parkiecie, a to zdecydowanie poprawiło nasze morale po porażce z AZS Politechniką Warszawską i psychicznie czujemy się lepiej.
Przyjezdnych czeka teraz kolejne wyzwanie, które paradoksalnie nie musi być łatwiejsze. Pewne jest, że Effector prędzej czy później zaskoczy. Goście zrobią jednak wszystko, aby ten moment nie nastąpił właśnie w 7. kolejce. Po ich stronie są nie tylko wyniki wcześniejszych meczów, ale również wspomniana już dużo bardziej ograna i przewidywalna kadra zawodnicza. Grzegorz Łomacz, Łukasz Kadziewicz i Dmytro Paszycki, aktualnie najlepszy blokujący ligi, z pewnością spróbują ponownie poprowadzić Cuprum do wygranej.
Warto przypomnieć, że obie drużyny spotkały się ze sobą podczas przedsezonowych sparingów. Wtedy wyraźnie lepiej zaprezentowali się siatkarze z Dolnego Śląska, którzy bez straty seta odprawili kielczan. Czy historia się powtórzy? A może będziemy świadkami rewanżu?
Effector Kielce - Cuprum Lubin / środa 29.10.2014, godz. 18:00