Wycinek z życia: Facundo Conte - szlakiem wyznaczonym przez ojca na szczyty
Bohaterem kolejnego odcinka jest przyjmujący reprezentacji Argentyny. Dowiecie się między innymi, w jakich zespołach pracował ze swoim tatą oraz co najbardziej zaskoczyło go podczas pobytu w Rosji.
Siatkówka rodzinnym przeznaczeniem
Kiedy Hugo Conte odnosił swój największy sukces z reprezentacją Argentyny, zajmując 3. miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku (17 września - 2 października), jego przyszłego potomka nie było nawet jeszcze w planach. Facundo przyszedł na świat dopiero niemal rok później, 25 sierpnia 1989 roku w Buenos Aires. Można powiedzieć, że siatkówka była jego przeznaczaniem już od urodzenia. Jego matką jest bowiem Sonia Escher, także była reprezentantka Argentyny. Swoich sił w tym sporcie próbują obecnie również jego dwie młodsze siostry - Camila i Manuela.
- Oczywiście, rozmawiamy o sporcie, ponieważ jesteśmy siatkarską rodziną. Czasami próbujemy odciąć się od tego tematu, ale nie jest to łatwe, ponieważ każde z nas kocha siatkówkę - mówił Facundo Conte. Wielkie zainteresowanie poczynaniami "Facu" ze strony najbliższych można było zauważyć choćby w czasie Mistrzostw Świata 2014. W pierwszej fazie turnieju, którą Albicelestes rozgrywali w Hali Stulecia we Wrocławiu, matka z ojcem oraz obie siostry przez blisko tydzień w komplecie obserwowali poczynania siatkarza. - Członkowie rodziny zawsze mi pomagają. Gdziekolwiek bym nie grał, starają się mnie odwiedzić raz bądź dwa w sezonie. Ojciec czyni to może nawet nieco częściej. Byli w Bełchatowie, przyjechali na kilka dni do Rosji, wspierali mnie także we Włoszech - dodawał zawodnik.Jednego i drugiego łączy fakt, że obaj pracowali w swojej karierze pod okiem legendarnego Julio Velasco. 62-letni szkoleniowiec pokusił się o porównanie ich boiskowych osobowości. - Facundo jest bardziej podobny do ojca niż choćby Nicolas Uriarte, ale to inny typ gracza. Lepiej prezentuje się pod kątem fizycznym, ma potężny wyskok. Na parkiecie reaguje bardziej żywiołowo. Łączy ich natomiast fakt, że on, podobnie jak kiedyś Hugo, doskonale wie, jak radzić sobie z rozwiązywaniem trudnych sytuacji na boisku - wyjaśniał.
Rozwój pod skrzydłami ojca
Wspólnym punktem, jaki wiąże się zarówno z karierą ojca, jak i syna, jest także wyjazd obu do lig europejskich w bardzo młodym wieku. Hugo opuścił ojczyznę jako 19-latek, natomiast jego potomek uczynił to samo rok wcześniej. 18-letni Facundo wyjechał w 2007 roku do włoskiej SP TTTLines Catanii, grającej w Serie A2. W tym zespole spędził dwa lata. Zanim jednak do tego doszło, występował on przez jeden sezon (2006/2007), wspólnie z ojcem, w barwach drugoligowego argentyńskiego klubu GEBA. Co więcej, drużyna ta okazała się najlepszą w całej lidze! Jakby tego było mało, innym członkiem tamtej ekipy był siostrzeniec wówczas ponad 40-letniego Conte seniora, Martin. - Zwycięstwo w tych rozgrywkach było najszczęśliwszym dniem w moim życiu - przyznawał Facundo.Hugo łączył funkcję szkoleniowca i ojca jeszcze przez dwa kolejne lata. W drugim sezonie spędzonym na Sycylii Facundo otrzymał już znacznie więcej okazji do zademonstrowania swojego potencjału. Pomimo słabej postawy drużyny, która wygrała zaledwie 8 z 28 spotkań, zajmując dopiero 12. miejsce w tabeli, do postawy 19-letniego argentyńskiego przyjmującego nie można było mieć wielkich zastrzeżeń. Zdobywał on bowiem średnio blisko 15 punktów na spotkanie (dokładnie 14,6), atakował na poziomie około 44 procent, a odbierał zagrywkę ze skutecznością 42,3 procent.
Sezon 2009/2010 obaj panowie spędzili natomiast w Bolonii. W zespole tamtejszej Zinelli Conte junior miał okazję występować wspólnie z jednym ze swoich największych przyjaciół, Nicolasem Uriarte. Południowoamerykański duet zrobił na boiskach Serie A2 prawdziwą furorę. Rozgrywający przez cały sezon był podstawowym wyborem na swojej pozycji, natomiast Facundo błyszczał najmocniej w pierwszej części rundy zasadniczej. W dalszej części rozgrywek szyki pokrzyżowała mu kontuzja, wobec której został wyłączony z gry na ponad miesiąc. Po powrocie nie był już tak eksploatowany jak wcześniej, ale ze swoich obowiązków nadal wywiązywał się bardzo sumiennie. Zinelli Bologna zakończyła sezon regularny na 2. pozycji, a później została wyeliminowana w półfinale przez M. Roma Volley. "Facu" postawił kolejny, duży krok do przodu. Jego średnie statystyki przedstawiały się w owym czasie następująco: 56,6 proc. w ataku, 47,5 proc. w przyjęciu oraz 11 punktów na mecz.