- Myślę, że zagraliśmy dobry mecz. Pokonaliśmy super przeciwnika i bardzo się cieszymy z tych punktów, bo rywal był niezwykle mocny - powiedział po wygranej nad Jastrzębskim Węglem Jakub Jarosz, przyznając, że początek meczu w wykonaniu jego i kolegów nie był najlepszy. - Niefajnie zaczęliśmy, bo na początku meczu straciliśmy dwa punkty bardzo pechowo, a później przestraszyliśmy się, że ta gra nam się nie układa. Z czasem jednak to ciśnienie z nas zeszło i zaprezentowaliśmy fajną, mocną, agresywną siatkówkę. Próbowaliśmy grać ostrą zagrywką, bo z takimi zespołami jak jastrzębianie trudno liczyć tylko na samo przebijanie serwisu na drugą stronę. Musieliśmy więc postawić na ryzyko w tym elemencie. W efekcie dość sporo psuliśmy, ale jak pokazuje wynik, ryzyko się opłaciło.
[ad=rectangle]
Bydgoscy siatkarze, którzy w dwóch wcześniejszych meczach z medalistami minionego sezonu zdołali ugrać zaledwie jednego seta, tym razem zaimponowali determinacją i skutecznością ataku w kluczowych momentach poszczególnych partii. Podopieczni Vitala Heynena w drugiej i trzeciej odsłonie triumfowali po grze na przewagi. Gorąco było także w czwartym secie, jednak gospodarze i tym razem zachowali zimną głowę. - Nie pękaliśmy w końcówkach. Nie było wstrzymywania ręki, ani strachu, że coś może się nie udać. Podchodziliśmy do gry z wiarą i pełnym przekonaniem, że to co robimy musi się udać. To okazało się skuteczne. Czasem tak jest, że wstrzymuje się rękę i przeciwnikowi jest łatwiej zablokować. Tym razem byliśmy przekonani, że jesteśmy mocni - przyznał po wygranym starciu atakujący ekipy znad Brdy.
Wychowanek Gwardii Wrocław w piątkowym meczu był jedną z pierwszoplanowych postaci w swoim zespole. To właśnie jego skuteczny serwis oraz udane ataki w kluczowych momentach meczu, pomogły podopiecznym trenera Heynena odnieść sukces. Sam gracz nie chciał jednak zbytnio komentować swojej gry. - Nie chcę siebie oceniać. Powiem, że moja forma idzie ku górze, a okaże się, że następny mecz mi nie wyjdzie. Wolę więc nie zapeszać. Za każdym razem daję z siebie sto procent i wierzę, że to będzie dawać efekty. Z meczu z Jastrzębskim Węglem jestem bardzo zadowolony, bo Transfer wygrał za trzy punkty, ale już następnego dnia zamierzam przeanalizować akcje, które zepsułem - powiedział po spotkaniu Jakub Jarosz.
Triumf bydgoszczan nad zajmującym czwarte miejsce w rozgrywkach PlusLigi sąsiadem, pozwolił zespołowi znad Brdy utrzymać kontakt z czołową czwórką. Co ważne, zwycięstwo nad ekipą ze Śląska było pierwszym odniesionym nad zespołem plasującym się w pierwszej czwórce ligowej tabeli. Wcześniej Transfer poległ w potyczkach z PGE Skrą, Asseco Resovią i Lotosem Trefl Gdańsk. Dzięki piątkowemu sukcesowi, ekipa z grodu Kazimierza Wielkiego, traci do podopiecznych Roberto Piazzy już tylko dwa punkty. - Nie patrzymy w tabelę. Gramy kolejne mecze i nie myślimy o tym co będzie. Wielka czwórka rozgrywek jest zawsze trudnym przeciwnikiem, jeżeli chce się urwać im punkty. Poprzednio walczyliśmy, ale wyszło, tym razem Jastrzębie zagrało od nas słabiej i wygraliśmy - stwierdził Jarosz.
Komplet punktów wywalczony przez podopiecznych trenera Heynena w piątkowym starciu, może okazać się bardzo ważny dla jego podopiecznych w kontekście rywalizacji o punkty w kolejnych meczach, które dla bydgoszczan będą bardzo trudne. W najbliższą środę Transfer uda się z wizytą do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, a już dwa dni później, Jakuba Jarosza i spółkę czeka starcie na własnym parkiecie z Cerrad Czarnymi Radom. - Takiej sytuacji jeszcze nie mieliśmy, ale na pewno jest to terminarz bardzo trudny. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzimy, bo podróż wcale nie jest taka krótka. Wierzę jednak, że to nie wpłynie na naszą dyspozycję podczas meczów - stwierdził były reprezentant Polski.