Siatkarze Effectora mimo, że nie byli faworytem spotkania z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle zupełnie inaczej wyobrażali sobie jego przebieg. - Ponownie rozpoczynamy mecz nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Przegrywamy pierwszego seta praktycznie na stojąco - przyznał niezadowolony Grzegorz Pająk. Z czego wynikają ciągle te same błędy? - Wydaje mi się, że trochę nerwów wkrada nam się od początku i zanim zaczynamy grać jest już drugi set i zazwyczaj udaje nam się go wygrywać.
[ad=rectangle]
Rozgrywającego kielczan najbardziej boli to, że choć Effector jest mało doświadczoną drużyną, to posiada w swoich szeregach zawodników potrafiących pozytywnie zaskoczyć. Niestety rzadko kiedy widać to na boisku. - Wiemy, że mamy w zanadrzu dobre zagrania, potrafimy też nawiązać walkę z tymi najlepszymi zespołami - przekonywał. - Zabrakło nam tych przysłowiowych jaj i większego ryzyka przy dobrych piłkach, które zamiast uderzać plasowaliśmy - tłumaczył powody kolejnej porażki.
Nie pierwszy raz w tym sezonie gracze trenera Dariusza Daszkiewicza zapomnieli podjąć ryzyka. - Z takim dobrym zespołem uważam, że nie można grać miękko, bo taka postawa to dla nich woda na młyn. Wolna piłka, mają potem cztery opcje w ataku przy dograniu i Paweł Zagumny, klasa sama w sobie, robi co umie najlepiej i taki zespół można powiedzieć, że bawi się na siatce przy takich kontrach - powiedział na zakończenie 27-latek.