Olsztynianie brutalnie obnażyli wszelkie słabości AZS-u Częstochowa i pewnie wygrali pod Jasną Górą 3:0. W pierwszych dwóch setach przewaga podopiecznych Krzysztofa Stelmacha nie podlegała żadnej dyskusji i olsztynianie odnieśli przekonywujące zwycięstwa 25:14 i 25:18. - To kolejne spotkanie, które wygrywamy i przede wszystkim gramy nieźle. Myślę, że nasza pozycja w tabeli nie odzwierciedla naszych możliwości, bo jesteśmy dopiero na dziesiątym miejscu. Początek sezonu mieliśmy słaby i zdajemy sobie z tego sprawę. Przyjechaliśmy tutaj z konkretnym założeniem wygrania tego meczu, niezależnie w jakich rozmiarach. Natomiast, jeśli pojawiła się możliwość mocnego i pewnego zwycięstwa, to mamy na tyle doświadczony zespół, że skorzystaliśmy z tego - podkreśla kapitan Indykpolu AZS, Maciej Dobrowolski.
[ad=rectangle]
Moment przestoju przytrafił się olsztynianom w trzeciej odsłonie, gdy w samej końcówce po skutecznym bloku Mariusza Marcyniaka, gospodarze zbliżyli się na odległość jednego punktu. Ostatnie słowo należało jednak do przyjezdnych, których z rytmu nie wybiła nawet zaskakująca decyzja trenera miejscowych, Marka Kardosa, który nominalnego środkowego, Artura Udrysa przestawił na atak. To zagranie wyglądało niczym akt desperacji i nie przyniosło większych efektów. - W trzecim secie też mieliśmy kontrolę nad tym spotkaniem. Biorę winę na siebie, bo w środkowej fazie seta popełniłem prosty, techniczny błąd i w jednym ustawieniu straciliśmy dwa, czy trzy punkty. Powiedziałem to chłopakom na boisku. Cała ta sytuacja była konsekwencją mojego zagrania, bo w końcówce osiągnęliśmy przewagę. Mieliśmy po swojej stronie piłki i tylko nasze błędy w ataku spowodowały, że częstochowianie doszli nas w końcówce. Poza kilkoma momentami przestojów w pełni kontrolowaliśmy ten mecz i bardzo się z tego cieszymy - dodaje doświadczony rozgrywający ekipy ze stolicy Warmii i Mazur.
Po bardzo słabym początku sezonu olsztynianie powoli rozkręcają się, a wygrana z sąsiadem w tabeli pozwoliła Akademikom wskoczyć na dziesiąte miejsce i podtrzymać swoje szanse na awans do rundy play-off. Kto wie, być może wygrana nad Effectorem Kielce zapoczątkuje marsz olsztynian w górę ligowej tabeli. - Od samego początku sezonu trenowaliśmy bardzo solidnie. Mamy sportowe możliwości, by grać o wyższe cele, ale nie było nam łatwo do tej pory. Gdy pojawiały się głosy o problemach wewnątrz drużyny, to zawsze podkreślałem i będę podkreślał, że gdy przegrywa się mecz za meczem, to nigdy nie jest to miłe. Zwycięstwo z Kielcami na pewno pozwoliło nam złapać trochę oddechu, ale niewiele pomogło w naszej sytuacji, bo awansowaliśmy z dwunastego na jedenaste miejsce. Pozwoliło nam natomiast na to, by żeby po tym meczu wskoczyć na dziesiąte miejsce - tłumaczy były rozgrywający m.in. Hotvolleys Wiedeń i PGE Skry Bełchatów.
Olsztynianie z otwartą przyłbicą przystąpią do rundy rewanżowej PlusLigi, nie mając już praktycznie nic do stracenia w walce o miejsce w ósemce. Do ostatniej pozycji gwarantującej udział w play-offach Indykpol AZS traci obecnie siedem punktów.
- Zaczynamy rundę od czterech spotkań z zespołami, które są pozytywnymi zaskoczeniami tej ligi. Później mamy przed sobą mecze z najlepszą czwórką i o ile w pierwszej rundzie płaciliśmy za słaby start małą ilością punktów w tabeli i później nie udało nam się poprawić tego dorobku, to teraz liczę na to, że w tych pierwszych czterech kolejkach rundy rewanżowej zdobędziemy więcej punktów. Dzięki temu podejdziemy z podniesioną głową do spotkań z najlepszymi, a później w końcowej fazie będziemy się starali punktować. Na pewno będziemy walczyć, tyle możemy zrobić. Damy z siebie wszystko. Oby to wystarczyło - puentuje Maciej Dobrowolski.