Orlen Liga: Impelu, dokąd zmierzasz?

Ubiegły sezon, zwieńczony srebrnym medalem Orlen Ligi, był najlepszym w historii dla siatkarek Impela Wrocław. Czy wrocławianki w obecnych rozgrywkach są w stanie zbliżyć się do medalowej pozycji?

Przed pierwszym spotkaniem nowego sezonu Orlen Ligi z Pałacem Bydgoszcz kibice w Hali Orbita we Wrocławiu mogli podziwiać film wspominający ubiegłoroczne sukcesy Impelek w lidze. Ogromna radość ze srebrnego krążka, Makare Wilson unosząca puchar, Maren Brinker pozująca do zdjęć z koleżankami - między innymi takie sceny mogli podziwiać zgromadzeni w hali. Aktualnie we Wrocławiu nie ma zarówno Amerykanki jak i Niemki. Podobnie zresztą jak Frauke Dirickx i Bogumiły Pyziołek, czyli architektów sukcesu zespołu ze stolicy Dolnego Śląska. Szczególnie rozstanie z Pyziołek pozostaje kwestią owianą tajemnicą, lecz to nie czas i miejsce na rozważania na ten temat.
[ad=rectangle]
Posezonowe straty kadrowe to niemal nieodłączny element siatkówki klubowej, dlatego liczne zmiany w zespole z Wrocławia nikogo nie powinny dziwić. Działacze Impela wobec ubytków w składzie musieli zadbać o wzmocnienia poszczególnych formacji. Na zwołanej w połowie czerwca konferencji prasowej ogłoszono nazwiska nowych zawodniczek. Trzeba przyznać, nazwiska w większości dosyć anonimowe nawet dla znawcy kobiecej siatkówki. Otóż, klub z Wrocławia wzmocniły Denise Hanke, Berit Kauffeldt, duet chorwackich przyjmujących Mira Topić i Hana Cutura oraz najbardziej znane kibicom w Polsce Anna Grejman i Agata Sawicka z mistrzowskiego Chemika Police. Trener Tore Aleksandersen od początku uspokajał sceptyków i sugerował, że w jego drużynie będzie liczyć się zespołowość, nie indywidualności. Przy okazji Norweg zapowiadał walkę o powtórzenie ubiegłorocznych wyników i godne reprezentowanie Polski w Lidze Mistrzyń.

Zarówno zawodniczki jak i szkoleniowiec przeciętną postawę w pierwszych spotkaniach sezonu zrzucali na kanwę braku zgrania. "Pierwsze koty za płoty" - to zdanie najczęściej padało z ust wrocławianek. Lampka ostrzegawcza w głowach kibiców Impela zapaliła się na początku listopada, kiedy zespół z Dolnego Śląska przegrał, a właściwie poległ z Volero Zurych, a kilka dni później schodził pokonany z parkietu w Muszynie. Szalę goryczy przelała fatalna postawa Impelek podczas boju z Omiczką Omsk. Wrocławianki na własne życzenie przegrały decydujące akcje pierwszego i trzeciego seta. - Musimy przestać trenować jak mistrzynie, a grać jak juniorki - stwierdził wówczas Aleksandersen. By znaleźć przyczyny niepowodzeń, należy dokonać dogłębnej analizy.

Mózgiem każdego zespołu powinna być rozgrywająca i to jej błędy często decydują o wynikach spotkań. Z taką sytuacją mamy do czynienia w Impelu. Następczyni Frauke Dirickx, Denise Hanke, nie dorównuje umiejętnościami starszej koleżance z Belgii. Niemiecka rozgrywająca potrafi wszystko, co powinna mieć w swoim repertuarze nowoczesna rozgrywająca. Błyskawiczny atak z drugiej piłki, potężny serwis, skuteczność w bloku - te wszystkie atuty przyćmiewa jeden, ale za to bardzo poważny zarzut. Siatkarka z kraju naszych zachodnich sąsiadów potrafi wystawiać, ale w przytłaczającej większości przypadków nie może być mowy o rozegraniu. Co prawda technika odbicia stoi u Niemki na wysokim poziomie, ale już znacznie gorzej wyglądają decyzje podejmowane przez zawodniczkę Impela. Na tym nie koniec. Niemkę można też obwiniać za schematyczność w grze i niedostateczne wykorzystanie środkowych. Być może o poprawę jakości zadba nowa rozgrywająca Jenna Hagglund, która wobec kłopotów zdrowotnych Magdaleny Gryki, wzmocniła niedawno zespół ze stolicy Dolnego Śląska.

Trener Aleksandersen wciąż szuka recepty na lepszą grę Impelek
Trener Aleksandersen wciąż szuka recepty na lepszą grę Impelek

W pierwszych spotkaniach do najmocniejszych punktów Impela należał blok, a środkowe Monika Ptak i Agnieszka Kąkolewska zbierały pochlebne recenzje. W dalszej fazie rozgrywek obie zawodniczki nieco obniżyły loty, jednak nie należy jednoznacznie ich krytykować. W sytuacji słabszej formy którejś ze środkowych na horyzoncie pojawia się szansa dla rezerwowych. Ale nie w przypadku wrocławianek. Berit Kauffeldt za każdym razem, gdy pojawiała się na boisku, raczej statystowała, niż przynosiła swojemu zespołowi pożytek. Wystarczy rzut oka na statystyki - w dziesięciu rozegranych setach zaledwie osiem zdobytych punktów.

Krótka ławka rezerwowych stanowi także problem wśród skrzydłowych. O ile z zespołami niżej notowanymi Mira Topić i Hana Cutura należą do najlepiej punktujących, to słabiej prezentują się w pojedynkach z czołówką ligi, bądź też w Lidze Mistrzyń. Topić to zawodniczka technicznie bardzo dobra, jednak jej ataki dość często są rozszyfrowywane przez przeciwniczki. Podobnie sprawa ma się z drugą Chorwatką. Cutura opiera swoją grę na sile fizycznej, która, trzeba przyznać, jest imponująca, lecz ataki wykonywane są przeważnie w powtarzalny sposób (uderzenie po ciasnym skosie). Rywalkom wystarczy zazwyczaj kilka akcji, by zapoznać się ze stylem siatkarki z Bałkanów. Niestety, Chorwatki nie mają odpowiedniego wsparcia ze strony rezerwowych. Po Katarzynie Mroczkowskiej widać, że do niedawna występowała jako atakująca. Zaledwie 12 proc. pozytywnego przyjęcia świadczy o "inklinacjach" wrocławianki do gry defensywnej. Kolejna ze skrzydłowych Anna Grejman wciąż nie może wrócić do dyspozycji, jaką prezentowała w czasie występów w Pałacu Bydgoszcz i na placu gry pojawia się okazjonalnie.

Nie należy jednoznacznie ganić wszystkie Impelki. Na słowa pochwały zasługują przede wszystkim Joanna Kaczor i libero Agata Sawicka. Obie siatkarki powoli "rozkręcały się", lecz obecnie ich dyspozycja predysponuje do roli liderek zespołu. Kaczor niemal każdy pojedynek kończy z dwucyfrową liczbą punktów na koncie, natomiast libero z Wrocławia niejednokrotnie zadziwiała obserwatorów postawą w grze defensywnej.

Powodem do zmartwień dla kibiców Impela jest nie tyle pozycja w tabeli, lecz styl prezentowany przez wrocławianki. Spora ilość niewymuszonych błędów, niedokładne rozegrania, przestoje w grze - oto podstawowe grzechy Impelek.  Pozostaje także dużo do zrobienia, jeżeli chodzi o kwestie mentalne. Wrocławianki być może przerosła perspektywa gry w Lidze Mistrzyń. Debiutantki w elitarnych rozgrywkach zaledwie 2 z 9 setów rozegrały na przyzwoitym poziomie. W pozostałych można było odnieść wrażenie, że Impelki zostały przytłoczone atmosferą rozgrywek, jak gdyby ranga europejskich pucharów paraliżowała ruchy wicemistrzyń Polski.

Przed Tore Aleksandersenem ogromne wyzwanie. Po ubiegłorocznym sukcesie jego drużyna musi udowodnić, że srebrny medal nie był jednorazowym osiągnięciem Prawdziwą sztuką nie jest bowiem wejście na szczyt, a utrzymanie się na nim. Kibice wrocławianek, rozpieszczeni poprzednimi rozgrywkami, nie wyobrażają sobie, by ich siatkarki przepadły w meczach pierwszej fazy play-off.

Należy odpowiedzieć na pytanie: czy w obecnym składzie Impel stać na walkę o medal? Trudno o jednoznaczne stwierdzenie - poziom Orlen Ligi zdecydowanie się wyrównał (nie licząc dominującego Chemika Police) i w gronie kandydatek do medalu należy upatrywać co najmniej 5 zespołów. Trener Aleksandersen dysponuje takim, a nie innym materiałem ludzkim i musi udowodnić, że jego autorski pomysł na skład nie okazał się przysłowiowym "strzałem w stopę". Jeśli norweski szkoleniowiec wykrzesa rezerwy ze swoich podopiecznych, to wrocławianki mogą powalczyć o krążek. W przeciwnym razie pozostanie im walka o miejsca 5-8, pozycje, które na pewno będzie rozpatrywane w kategoriach porażki, szczególnie w przypadku klubu z takimi ambicjami jak Impel.

Źródło artykułu: