Na pewno jest problem mentalny - rozmowa z Jackiem Nawrockim, trenerem koordynatorem Budowlanych Łódź

Nowy członek sztabu szkoleniowego klubu z miasta włókniarzy przyznaje podzielił się z nami wrażeniami z pracy w zupełnie nowym dla niego środowisku.

Jak podsumuje pan swoje pierwsze doświadczenia z żeńską siatkówką?

- Jak chyba dla każdego, kto styka się pierwszy raz z takim tematem, jest to dla mnie spora nauka. Wokół dzieje się dużo ciekawych rzeczy, a ja staram się je wnikliwie obserwować. Interesuje mnie wszystko, co dotyczy treningów i meczów. Cieszę się z tego doświadczenia, bo jest to na pewno rzecz rozwijająca. Co do grania i samych zajęć, to oczywiście jestem przy zespole Budowlanych na tyle, na ile pozwala mi praca w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale. Mam tu do czynienia w wieloma miłymi zaskoczeniami, jeżeli chodzi o tę odmianę siatkówki.
[ad=rectangle]
Czy po tych kilku meczach, w których towarzyszył pan już zespołowi, ma pan jakąś swoją wizję pracy z tymi dziewczynami?

- Staramy się oczywiście poprawiać poszczególne elementy. W wielu przypadkach są to jednak zawodniczki doświadczone i zdaję sobie sprawę z tego, że na ich barkach spoczywa ogromny ciężar gry w tym sezonie. Jest na pewno kilka rzeczy, które rzucają się w oczy. Staramy się je poprawiać. Nie jest to żadna niespodzianka. Dziewczyny też o tym wiedzą. One mają świadomość tego, nad czym musimy pracować. W tej chwili to się tak układa, że w tych dwóch ostatnich meczach widzieliśmy sporą huśtawkę, jeśli chodzi o poziom prezentowany przez zespół.

W takim razie, co dalej? W czym tkwi problem i jak mu zaradzić?

- Teraz musimy pracować nad tym, żeby dołki trwały jak najkrócej, a te fragmenty dobrej gry przeciągać w miarę możliwości maksymalnie długo. Natomiast na pewno pojawia się jakiś problem mentalny, bo jak jest kilka spotkań przegranych w taki sposób (cztery porażki po tie-breakach - przyp. red.), to zaraz dorabia się do tego wielką filozofię dotyczącą psychologii. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzimy. Oby to nam się udało. Musimy patrzeć pozytywnie również na te ostatnie spotkania, które pechowo przegrywaliśmy. Ja do końca fortuny bym tutaj nie oskarżał, raczej jest to rzeczywiście obraz poziomu siły zespołu w tych meczach. Wyniki te oddają to, co widzieliśmy na boisku.

Czy ten problem mentalny wynika z presji oczekiwań związanej z przedsezonowymi transferami, czy raczej z kolejnych ligowych niepowodzeń i przegrywanych tie-breaków?

- Myślę, że chodzi raczej o wewnętrzną presję wywieraną na siebie przez te ambitne dziewczyny. One same sobie ją narzucają. Wszystkie wiedzą doskonale o co walczą i co chcą. I ja się im nie dziwię, że te nerwy w grę gdzieś tam się wkradają. Musi nastąpić jakiś przełom i wtedy będzie grało im się luźniej.

Sztab szkoleniowy Budowlanych Łódź wnikliwie analizuje meczowe statystyki
Sztab szkoleniowy Budowlanych Łódź wnikliwie analizuje meczowe statystyki

Czuje pan, że praca nowego sztabu przynosi efekty? Te pojedyncze sety, gdy łodzianki rozbijały BKS Aluprof do 12 czy Polski Cukier Muszyniankę do 15, pokazują, że jeśli chodzi o jakość gry to postęp jest spory.

- Ja absolutnie nie oceniam jak to było wcześniej, bo zdaję sobie sprawę z tego, że poprzedni sztab również robił wszystko, żeby było dobrze i dokładał wszelkich starań, żeby ten zespół wygrywał. Tak to w sporcie jest. Czasami parę rzeczy się nie ułoży i nie ma tych pozytywnych efektów. Natomiast pojawiają się rzeczywiście momenty dobrej gry, ale te pojedyncze fragmenty nie przesądzają o zwycięstwie i my musimy pracować nad tym, żeby utrzymać równowagę, a nie kontynuować huśtawkę. Wtedy będzie nam łatwiej o zwycięstwa. Te ostatnie mecze graliśmy przeciwko trudnym przeciwnikom, ale czekają nas mecze, które wcale nie będą łatwiejsze, jak niektórym może się wydawać. My będziemy grali z podobnym bagażem presji, jak do tej pory i musimy sobie z tym poradzić. Zobaczymy jak to wyjdzie.

Czy pan próbuje rozmawiać indywidualnie z zawodniczkami? W PGE Skrze Bełchatów na pewno nieraz spotykał się pan z nawet większą presją.

- Przede wszystkim nie chciałbym tu z butami wchodzić, ingerować. Wiadomo, że czasami w ten sposób można narobić więcej szkody niż pożytku. Dlatego ja w tej pracy staram się stąpać bardzo ostrożnie. Tutaj ta psychologia jest bardzo ważna, ale zweryfikuje ją boisko. Jeżeli tam uda nam się ugrać coś więcej, wtedy żadne rozmowy indywidualne nie będą konieczne.

Następny mecz gracie z beniaminkiem z Rzeszowa. Czy to może być ten mecz, który pozwoli drużynie odblokować się i ruszyć do przodu?

- Każda okazja do przełamania jest dobra. ale tak jak powiedziałem, jak ktoś myśli, że mecz z drużyną, która teoretycznie jest niżej w tabeli, będzie dla nas łatwiejszy to się myli. To będą podobne emocje.

Czy przerwa świąteczna może przeszkodzić wam w kontynuacji rozpoczętej pracy, czy raczej pomoże oczyścić zawodniczkom głowy?

- Wydaje mi się, że to bardzo indywidualna kwestia. Po niektórych siatkarkach widać, że potrzebują przerwy i takiego resetu. Inne dziewczyny właśnie weszły w naprawdę dobry rytm trenowania. Nie potrafię w tej chwili powiedzieć, jak zareaguje zespół, ale mam nadzieję, że te święta nastroją wszystkich jak najbardziej pozytywnie do dalszej pracy, jaką musimy w tym sezonie jeszcze wykonać. Spotykamy się w drugi dzień świąt, także aż tak długiej przerwy nie będzie.

Komentarze (0)