Heroiczna pogoń AZS-u nie zakończona happy endem. "Mogę pochwalić chłopaków za ambicję"
W dalszym ciągu złej passy nie potrafią przełamać siatkarze AZS-u Częstochowa. W poniedziałek częstochowianie po tie-breaku musieli uznać wyższość stołecznej Politechniki.
- W decydujących momentach drugiego seta mogliśmy zagrać inaczej. Jak zwykle w jednym ustawieniu straciliśmy czteropunktową przewagę. W tym momencie rywale przeczytali naszą grę. Na szczęście później podnieśliśmy się. Niestety, podobna sytuacja miała miejsce na początku piątego seta. Mogę tylko pochwalić chłopaków za ambicję. Z Guillaume Samicą gramy naprawdę zupełnie inaczej i prawdopodobnie nasz wyjściowy skład będzie do końca wyglądał tak, jak teraz. Muszą grać najlepsi w danym momencie - tłumaczy opiekun częstochowskiej ekipy, Marek Kardos.
Częstochowianie zdołali odrobić straty i doprowadzić do tie-breaka, ale w decydującym momencie znów lepsi okazali się gracze ze stolicy. Od początku piątego seta zarysowała się przewaga Inżynierów. - Przy perfekcyjnym przyjęciu nie mamy problemów ze zdobywaniem punktów. Jeśli jesteśmy dalej od siatki, to już jest inaczej. Czasem trzeba być cierpliwym i nie napalać się na pierwszą akcję. Pokazał to Samica, czy Szymura w poprzednich partiach. Potrafili napić piłkę na blok i zaasekurowaliśmy się. Przy tak poukładanym zespole, jakim jest Politechnika taka gra nie popłaca. Muszę jednak przyznać, że mecz mógł się podobać - dodaje Kardos, który podkreśla, że w obliczu bardzo słabej dyspozycji Michała Kaczyńskiego, na pozycję atakującego powróci Bartosz Janeczek. Trzeci nominalny atakujący w szeregach AZS-u, Patryk Napiórkowski uczy się dopiero siatkarskiego abecadła na poziomie PlusLigi i jego "pięć minut" dopiero nadejdzie.O tym, że ogromnym wzmocnieniem AZS-u będzie transfer Guillaume Samici nie trzeba było nikogo przekonywać. Francuz już od pierwszych spotkań w biało-zielonych barwach jest podporą zespołu i często kieruje poczynaniami swoich młodszych kolegów na boisku. - Zupełnie inaczej gra się, mając w składzie Guillaume Samice. Poziom przyjęcia mieliśmy wyśmienity. Nadal potrzebuje jeszcze czasu, by zgrać się z naszymi zawodnikami. Jestem bardzo zadowolony z jego gry, bo praktycznie przez trzy tygodnie w ogóle nie trenował. Ma za sobą tylko trzy treningi z naszym rozgrywającym, a wniósł bardzo solidny i konsekwentny system do naszej gry, który się sprawdza i bierze dodatkowo odpowiedzialność na siebie - puentuje Marek Kardos.