Heroiczna pogoń AZS-u nie zakończona happy endem. "Mogę pochwalić chłopaków za ambicję"

W dalszym ciągu złej passy nie potrafią przełamać siatkarze AZS-u Częstochowa. W poniedziałek częstochowianie po tie-breaku musieli uznać wyższość stołecznej Politechniki.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka
Poniedziałkowy pojedynek, który zakończył szesnastą kolejkę PlusLigi był dla fanów obu zespołów prawdziwą huśtawką nastrojów. Po dwóch setach bardzo bliscy zwycięstwa za trzy punkty byli warszawianie, którym w drugim secie dopisało szczęście. Przez znaczną część tej partii warunki na placu gry dyktowali częstochowianie. W końcówce goście odrobili jednak straty i zwyciężyli 25:23. Akademicy przegrali jednak na własne życzenie. Najpierw sędzia dopatrzył się przekroczenia linii trzeciego metra przez Bartosza Janeczka, a po chwili w siatkę zaatakował Artur Udrys. Ponownie dały zatem o sobie znać stare grzechy AZS-u.

- W decydujących momentach drugiego seta mogliśmy zagrać inaczej. Jak zwykle w jednym ustawieniu straciliśmy czteropunktową przewagę. W tym momencie rywale przeczytali naszą grę. Na szczęście później podnieśliśmy się. Niestety, podobna sytuacja miała miejsce na początku piątego seta. Mogę tylko pochwalić chłopaków za ambicję. Z Guillaume Samicą gramy naprawdę zupełnie inaczej i prawdopodobnie nasz wyjściowy skład będzie do końca wyglądał tak, jak teraz. Muszą grać najlepsi w danym momencie - tłumaczy opiekun częstochowskiej ekipy, Marek Kardos.

Częstochowianie zdołali odrobić straty i doprowadzić do tie-breaka, ale w decydującym momencie znów lepsi okazali się gracze ze stolicy. Od początku piątego seta zarysowała się przewaga Inżynierów. - Przy perfekcyjnym przyjęciu nie mamy problemów ze zdobywaniem punktów. Jeśli jesteśmy dalej od siatki, to już jest inaczej. Czasem trzeba być cierpliwym i nie napalać się na pierwszą akcję. Pokazał to Samica, czy Szymura w poprzednich partiach. Potrafili napić piłkę na blok i zaasekurowaliśmy się. Przy tak poukładanym zespole, jakim jest Politechnika taka gra nie popłaca. Muszę jednak przyznać, że mecz mógł się podobać - dodaje Kardos, który podkreśla, że w obliczu bardzo słabej dyspozycji Michała Kaczyńskiego, na pozycję atakującego powróci Bartosz Janeczek. Trzeci nominalny atakujący w szeregach AZS-u, Patryk Napiórkowski uczy się dopiero siatkarskiego abecadła na poziomie PlusLigi i jego "pięć minut" dopiero nadejdzie.
Bartosz Janeczek od początku sezonu grał na przyjęciu. Teraz powróci na swoją nominalną pozycję Bartosz Janeczek od początku sezonu grał na przyjęciu. Teraz powróci na swoją nominalną pozycję

O tym, że ogromnym wzmocnieniem AZS-u będzie transfer Guillaume Samici nie trzeba było nikogo przekonywać. Francuz już od pierwszych spotkań w biało-zielonych barwach jest podporą zespołu i często kieruje poczynaniami swoich młodszych kolegów na boisku. - Zupełnie inaczej gra się, mając w składzie Guillaume Samice. Poziom przyjęcia mieliśmy wyśmienity. Nadal potrzebuje jeszcze czasu, by zgrać się z naszymi zawodnikami. Jestem bardzo zadowolony z jego gry, bo praktycznie przez trzy tygodnie w ogóle nie trenował. Ma za sobą tylko trzy treningi z naszym rozgrywającym, a wniósł bardzo solidny i konsekwentny system do naszej gry, który się sprawdza i bierze dodatkowo odpowiedzialność na siebie - puentuje Marek Kardos.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×