Karolina Biesik: Zaledwie 76 minut zajęło wam pokonanie Cerrad Czarnych Radom w 16. kolejce PlusLigi. Chyba możemy zaliczyć to spotkanie do kategorii szybkich, łatwych i przyjemnych?
Marco Falaschi: Wygraliśmy dość pewnie, ponieważ rozegraliśmy dobre spotkanie. Szczególnie w pierwszym oraz trzecim secie dominowaliśmy na parkiecie. Efekty przynosiła agresywna postawa w polu serwisowym, nasze zagrywki wyrządzały rywalom sporo krzywdy. Dzięki gorszemu przyjęciu, radomianie musieli ratować się wysokimi piłkami do skrzydeł, co z kolei ułatwiało nam wykonywanie zadań defensywnych. Natomiast jeśli chodzi o drugą partię, to przeciwnicy poprawili kilka elementów, a my popełniliśmy kilka głupich błędów i głównie na własne życzenie musieliśmy gonić rywala. Przy piłce setowej dopisało nam szczęście: zagrywka Seby (Schwarza - przyp.red.) trafiła prosto w linię. Jednak trzeba podkreślić, że wpływ na końcowy wynik miała nie tyle gorsza dyspozycja przeciwników w piątkowy wieczór, ale właśnie nasza postawa, którą zapracowaliśmy na zwycięstwo 3:0 i dopisanie kolejnych punktów w tabeli.
[ad=rectangle]
Piątkowe spotkanie wyglądało zupełnie inaczej niż wasz pojedynek z podopiecznymi Roberta Prygla rozegrany w ramach 3. kolejki. Wówczas pokonaliście radomian dopiero po pięciosetowym boju. W piątek wasza dominacja nie podlegała żadnej dyskusji.
- Tych spotkań nie można porównać. Na początku sezonu zespoły są w różnej kondycji: spowodowane jest to brakiem niektórych zawodników w trakcie okresu przygotowawczego, jak miało to miejsce w przypadku Mateusza (Miki - przyp.red.) i Seby. Spotkaliśmy się z radomianami już w trzeciej kolejce, czyli na początku naszej drogi ku budowie zespołu. Czarni Radom również byli na etapie budowy. Przed własną publicznością pokazali się z naprawdę dobrej strony, wówczas to oni przycisnęli nas zagrywką. Ich atakujący Bartłomiej Bołądź wykonał kawał dobrej roboty w ofensywie. Niestety dla nich, a z wielką korzyścią dla nas, w potyczce rozegranej w Ergo Arenie to my zaprezentowaliśmy się ze znacznie lepszej strony.
Wygraliście w tym sezonie już czternaście spotkań, jednak piątkowa wygrana była dopiero czwartą, w której nie straciliście seta. Lotos Trefl Gdańsk nie lubi szybkich pojedynków?
- Coś w tym jest (śmiech). Ale ja się nie zastanawiam nad przyczyną. Rzeczywiście, w trakcie tak intensywnego sezonu korzystne jest odnoszenie szybkich zwycięstw, aby zachować więcej sił i mieć więcej czasu na regenerację. Przed potyczką z Czarnymi Radom, rozegraliśmy mecz w Kędzierzynie-Koźlu. Wiele osób zapewne powie, że mieliśmy szansę na rozstrzygnięcie potyczki w trzech odsłonach, ale najwidoczniej w tym momencie nie jesteśmy jeszcze gotowi, by wygrywać bez straty seta z kilkoma zespołami ekstraklasy. Mamy nad czym popracować.
W meczu z Cerrad Czarnymi Radom otrzymałeś nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania. Jest to twoja druga nagroda MVP w trwającym sezonie. Gdy otrzymałeś pierwszą za mecz w Częstochowie powiedziałeś, że nie zasłużyłeś na to wyróżnienie...
- Bo nie zasłużyłem (śmiech)! Mecz w Częstochowie był jednym z najgorszych moich występów w PlusLidze.
W takim razie czy po meczu Lotos Trefl Gdańsk - Cerrad Czarni Radom statuetka zasłużenie trafiła w twoje ręce?
- Myślę, że tak (śmiech). Na przedmeczowym lunchu żartowaliśmy, że Murphy otrzymał już mnóstwo nagród MVP. On powiedział, że się postara, aby po meczu z Czarnymi Radom statuetka trafiła w moje ręce. No i się udało! A tak na poważnie, oczywiście bardzo miło dostać wyróżnienie po wygranym meczu, ale to nie jest dla mnie najważniejsze. Ważne są kolejne punkty zdobyte przez drużynę. W tym spotkaniu każdy z nas zasłużył na wyróżnienie.
Skoro już wspomniałeś o Murphy'm Troyu to pozostańmy chwilę przy jego osobie. Na początku sezonu Murphy nie prezentował równej dyspozycji. Ale od kilku spotkań pokazuje, że jest prawdziwym liderem Lotosu Trefla Gdańsk. W najważniejszych momentach jest najpewniejszym punktem waszej ekipy, co udowodnił również w piątkowym meczu.
- Murphy dołączył do nas we wrześniu i rozpoczął okres przygotowawczy z mikrourazem, a od samego początku trenował na normalnych obciążeniach. Więc tak jak mówisz przytrafiały mu się zarówno wzloty jak i kilka słabszych momentów. Wówczas pozostali zawodnicy wykonywali znakomitą pracę, a przecież jesteśmy całością, zespołem więc na tym to polega. W tym momencie być może Mateusz nie jest w najwyższej formie, ale to normalne. Nie możesz cały sezon grać na maksimum możliwości. Z kolei Sebastian oraz Murphy aktualnie są w perfekcyjnej kondycji. Murphy jest naszym liderem w ataku, natomiast nie możemy zapominać o Gato, który lideruje w drugiej linii. Każdy z nas dokłada cegiełkę do kolejnych wygranych.[nextpage]
A czy ty czujesz się liderem drużyny zbudowanej w Gdańsku przez Andreę Anastasiego?
- Nie, nie, ja nie jestem żadnym liderem. Gra rozgrywającego jest uzależniona od wielu czynników. Potrzebuję przyjęcia, obrony, wybloku... Sam nic bym nie zdziałał na boisku. Po raz kolejny muszę podkreślić, że my tworzymy prawidłowo ze sobą współpracujący kolektyw. I dla mnie to naprawdę przyjemność być w Gdańsku właśnie z tą ekipą. Gdy dobrze wpasujesz się w zespół możesz się skupić wyłącznie na kwestiach sportowych, nie musisz zaprzątać sobie głowy innymi sprawami, a to dla zawodnika jest najważniejszy czynnik. Naprawdę nie jest łatwo znaleźć drużynę, gdzie tak szybko złapiesz wspólny język ze wszystkimi kolegami z ekipy. Myślę, że w trakcie mojego siatkarskiego życia obecny sezon jest dopiero drugim czy trzecim, kiedy aż tak dobrze czuję się w zespole.
Potyczka z Czarnymi Radom była ostatnią jaką rozegraliście w 2014 roku. Wasze spotkanie w rozgrywkach Pucharu Polski oraz mecz 17. kolejki został przełożony na styczeń. Dzięki temu jako jedni z nielicznych w PlusLidze będziecie mieli normalną przerwę świąteczną. Zgaduję, że ta informacja bardzo was ucieszyła?
- Można powiedzieć, że w końcu mamy chwilę na złapanie oddechu. Dla mnie będzie to pewnego rodzaju odmiana. Jeśli dobrze pamiętam, to od siedmiu czy ośmiu lat nie spędzałem świąt Bożego Narodzenia w rodzinnym mieście. Więc cieszę się, że w tym roku będę miał okazję je spędzić we Włoszech. Chociaż to może okazać się na początku trochę dziwne... Sam jestem ciekaw jak to będzie spędzić najbliższe dni w domu (śmiech).
Przerwa świąteczne oczywiście jest istotna nie tylko z mojego powodu (śmiech). Dostaliśmy wolne do 26 grudnia, od 27 grudnia zaczynamy kolejny cykl treningowy przygotowujący nas bezpośrednio do meczu z Transferem Bydgoszcz. Szczególnie zawodnicy, którzy brali udział w mistrzostwach świata: Mateusz oraz Seba potrzebują odpoczynku. I nie chodzi tutaj o fizyczną stronę czy zmęczenie organizmu, ale bardziej będzie to dla nich reset mentalny. Przyda im się kilka dni spędzonych bez siatkówki.
Święta spędzicie w znakomitych humorach. Po szesnastu rozegranych kolejkach PlusLigi zajmujecie trzecią pozycję i tracicie zaledwie jedno "oczko" do liderującej PGE Skry Bełchatów. Brzmi całkiem nieźle (śmiech)?
- Zgadzam się, że to fajny wynik (śmiech). Ok, ja zdaje sobie sprawę, że za każdym razem powtarzam ci to samo: że jest to rezultat włożonej przez nas pracy. Wiem, to wydaje się banalne stwierdzenie, ale my naprawdę wiemy, ile godzin dziennie, tygodniowo spędzamy na hali treningowej, ile litrów potu wylewamy na parkiecie. Pracujemy od sierpnia z pełną koncentracją i aktualne miejsce w tabeli jest odzwierciedleniem naszego wysiłku. Wierzę, że również w drugiej części sezonu będzie to przynosić znakomite wyniki. Oczywiście oczekiwania kibiców, dziennikarzy, ekspertów wobec naszego teamu są coraz wyższe. Jednak musimy spokojnie poczekać i zobaczyć, co przyniesie 2015 rok.
Na obranej przez was drodze jak dotąd przytrafił się zaledwie jeden słabszy moment: porażka 0:3 przed własną publicznością z Cuprum Lubin.
- Tak się ułożyło, że od wygranej z nami lubinianie grają znakomicie. Przegrali w Bełchatowie dopiero po tie-breaku, pokonali ZAKSĘ Kędzierzy-Koźle bez straty seta. To pokazuje jak bardzo groźną są drużyną. Nie wiem do końca, co stało się z nami w tamtym spotkaniu. Czasami po prostu rywal po drugiej stronie siatki gra rewelacyjnie i mimo wielkich starań, nie jesteś w stanie mu się przeciwstawić. My nie przyjmowaliśmy precyzyjnie, moje rozegrania również pozostawiało wiele do życzenia. Jeśli popełnisz błąd w jednym elemencie i nie poprawisz go w kolejnym, to musisz przegrać. Taka jest siatkówka. To oczywiste, że za każdym razem wychodzimy na boisko nastawieni na wygraną, ale czasami odniesienie zwycięstwa jest niemożliwe i musisz się z tym pogodzić. Na szczęście bardzo szybko mentalnie poradziliśmy sobie z tą porażką i wróciliśmy na właściwe tory. W drugiej części sezonu musimy przyłożyć szczególną uwagę do meczu w Lubinie, aby się zrewanżować.
Wskazanie najgorszego meczu Lotosu Trefla Gdańsk w tym sezonie nie jest trudnym zadaniem. Natomiast, który z waszych dotychczasowych występów uważasz za najlepszy?
- Ciężko wskazać jednoznacznie, bo kilka w miarę dobrych spotkań nam się przytrafiło (śmiech). Być może najlepszy w naszym wykonaniu był właśnie ostatni pojedynek z Czarnymi Radom, wygraliśmy go bez większych problemów. Do naszych lepszych występów można również zaliczyć pojedynek z ZAKSĄ, który miał miejsce w 2. kolejce spotkań, gdzie również kontrolowaliśmy przebieg spotkania od pierwszej do ostatniej piłki. W tym momencie do głowy przychodzi mi również pojedynek z Asseco Resovią Rzeszów. Może nie był on idealny w naszym wykonaniu, bo pojawiały się przestoje w naszej grze, ale pokazaliśmy w nim nasz waleczny charakter. Z perspektywy atmosfery i całej otoczki stworzonej przez kibiców w gdyńskiej hali na długo zapamiętam ten pojedynek.
W naszej rozmowie wspomniałeś o rosnących oczekiwaniach wobec Lotosu Trefla Gdańsk. Niektórzy już umieścili was na podium na koniec rozgrywek. Jak odnosisz się do takich opinii?
- W tym momencie to naturalne, że stawia się nas w roli kandydata to rozbicia słynnej "wielkiej czwórki" PlusLigi. Ale szczerze, to my nie myślimy o medalach. Ja skupiam się na tym, aby zdobywać więcej punktów od drużyn, które znajdują się w tabeli tuż za naszymi plecami (śmiech). Zakończenie sezonu na trzeciej pozycji byłoby oczywiście znakomitym rezultatem, ale jeszcze sporo spotkań do rozegrania przed nami. My musimy podążać małymi kroczkami w kierunku obranego celu. Taką drogę wytyczyła sobie nasza drużyna i chcemy ją kontynuować w dalszym ciągu. A nasz pierwszy cel to zakończenie rundy zasadniczej na jak najwyższej pozycji.