Agata Kołacz: Po meczu w Rzeszowie, wygranym przez was 3:0, podkreślaliście, że Asseco Resovia na pewno tak słabo już nie zagra. Spodziewaliście się jednak aż takiej zmiany? Pojawiły się głosy, że dwie pierwsze partie były najlepszymi w wykonaniu rzeszowian w tym sezonie.
Rob Bontje: Faktycznie, w dwóch setach przeciwnicy zagrali naprawdę bardzo dobrze. To z pewnością nie była ta drużyna, którą widzieliśmy w pierwszym spotkaniu. Przed rewanżem obejrzeliśmy wiele występów w wykonaniu Resovii, mieliśmy sporo rzeczy rozpisanych. Poza tym, znam tych zawodników z występów w PlusLidze i wiem, na co ich stać. Pokazali to w pierwszej części meczu. Mieliśmy jednak nadzieję, że nie utrzymają tego poziomu do końca, a my z kolei zaczniemy punktować w ważnych momentach. Tak się stało, od początku trzeciej partii zaprezentowaliśmy się już zupełnie inaczej. Rywale trochę oddali nam inicjatywę, a my to wykorzystaliśmy, doprowadzając do tie-breaka.
Czego w takim razie wam zabrakło, by wygrać?
- Jochen Schoeps pokazał, na co go stać w polu serwisowym. Już na samym początku posłał kilka piekielnie mocnych zagrywek, których nie potrafiliśmy przyjąć. Dlatego przeciwnik prowadził 5:1, a jeśli się traci cztery punkty w tie-breaku z taką drużyną, jak Resovia, to naprawdę bardzo trudno to później odrobić. Przegraliśmy całe spotkanie, ale mogliśmy być zadowoleni i ze swojej gry, i z tego, że przy stanie 0:2 się nie poddaliśmy, tylko walczyliśmy do końca. Oczywiście żałujemy, że nie poszliśmy za ciosem i nie rozstrzygnęliśmy meczu na swoją korzyść, ale przy takiej postawie rzeszowian na zagrywce nie mieliśmy na to szansy.
[ad=rectangle]
Nie tylko Schoeps napsuł wam sporo krwi, ale również Marco Ivović.
- Resovia w ogóle dysponuje mocnym zespołem, może rotować składem i wybrać zawodnika prezentującego w danym momencie najlepszą dyspozycję. Na boisku nie pojawił się przecież chociażby Russell Holmes, który jest bardzo dobrym środkowym. Co do Ivovica, to faktycznie rozegrał świetne zawody. Był w zasadzie nie do zatrzymania w ataku, na dodatek sam sześć razy zatrzymał nas na siatce no i zdobył najwięcej punktów w tym spotkaniu.
Fabian Drzyzga często korzystał także z usług środkowych, sam Piotr Nowakowski dostał tylko trzy piłki mniej niż ty z Tomasem Kmetem razem wzięci.
- Nowakowski ma bardzo dobre warunki fizyczne, skacze wysoko, więc niezwykle trudno jest go zatrzymać. Jeśli chcesz to zrobić, musisz się skupić wyłącznie na nim. W meczu w Berlinie nie to było naszym głównym założeniem taktycznym, więcej uwagi poświęciliśmy atakującym. W trzecim i czwartym secie, gdy poprawiliśmy swoją zagrywkę, Resovia nie grała już tak dużo pierwszym tempem. Faktem jest, że środkowi potrafią czasami wygrać mecz, ale w większości przypadków w decydujących momentach piłka idzie do atakującego. Takie zagrania Nowakowskiego trzeba po prostu zaakceptować. W Rzeszowie, choć wygraliśmy 3:0, również nie udało nam się go zatrzymać.
Podczas meczu z Resovią w Berlinie na boisku nie pojawił się Kawika Shoji. Jakiś uraz?
- Nie, wszystko z nim w porządku. Zagrał bardzo dobre spotkanie przeciwko rzeszowianom w ich hali. Po tym meczu rywalizowaliśmy jeszcze z VfB Friedrichshafen w 1/4 Pucharu Niemiec. Nie zaprezentowaliśmy się wówczas dobrze, przegraliśmy 0:3. Dlatego w następnym pojedynku trener dał szansę Sebastianowi Kuehnerowi, który jest przecież także bardzo dobrym rozgrywającym. Wiadomo, że Kawice z pewnością trudno oglądało się te wszystkie wydarzenia z kwadratu dla rezerwowych. Zagrywki Jochena Schoepsa przysporzyły nam sporo kłopotów, dlatego w pierwszych dwóch partiach Sebastian miał utrudnione zadanie. Mimo porażki, uważam, że pokazał się z naprawdę dobrej strony. Fajnie mieć w drużynie dwóch rozgrywających o wysokich umiejętnościach, ale oczywiście to jest spory problem dla trenera, na którego zawodnika w danym spotkaniu postawić.
W dwumeczu z Resovią macie lepszy bilans, zdobyliście cztery punkty. Jednak to ekipa z Rzeszowa może się cieszyć, bo wróciła na fotel lidera.
- Tak, trzeba przyznać, że to trochę pechowa sytuacja. Ale z drugiej strony my przegraliśmy dwa mecze, a oni tylko jeden. Naszym celem jest awans do kolejnej rundy i myślę, że jesteśmy na odpowiedniej drodze, by to osiągnąć. Cztery punkty przeciwko Resovii to naprawdę dobry wynik, nikt nie narzeka na ten rezultat.
W Berlinie głośno się mówi o zamiarze organizowania Final Four. Ponoć takie plany były już w zeszłym roku.
- Faktycznie klub powoli się do tego przymierzał, ale jak to w Niemczech - wszystko musi być zorganizowane perfekcyjnie. Dlatego w zeszłym roku wycofano się z tego pomysłu, bo po prostu potrzebowano więcej czasu. W tym roku organizacja turnieju finałowego to jeden z głównych celów BRV. Wierzę, że to się uda. Myślę, że Berlin jest idealnym miejscem, mamy tutaj fajną halę, na mecze przychodzi wielu kibiców. Podejrzewam, że i innym drużynom ta lokalizacja by odpowiadała. Jeśli któraś z polskich drużyn awansuje do najlepszej "czwórki", z pewnością przyjechałoby też sporo kibiców z waszego kraju.