Piotr Dobrowolski: Ostatnio można cię zauważyć na trybunach kilku polskich hal...
Dallas Soonias: Przy każdej możliwej okazji odwiedzam Polskę. Trzeba jednak przyznać, że ostatnio jestem tu dość często, bo moja dziewczyna, Jaimie Thibeault, występuje w drużynie z Legionowa, grającej w Orlen Lidze. Wykorzystuję też świąteczny czas, który dobiega końca, aby spotkać się ze znajomymi i przyjaciółmi, których spotkałem grając w Polsce.
Jak wspominasz ten okres gry w naszym kraju, w barwach Jadaru Radom w sezonie 2006/2007?
- Ten czas wspominam bardzo miło. Poznałem wielu bardzo fajnych ludzi. Do polskiej ligi trafiłem w młodym wieku, tuż po zakończeniu bardzo udanych dla Polaków mistrzostw świata, w których zajęliście przecież drugie miejsce, przegrywając finał z Brazylią. Sam zresztą w nich grałem. Mimo iż nie byłem doświadczonym siatkarzem, w Jadarze radziłem sobie dobrze, uważam tamten sezon za udany. Zajęliśmy przecież siódme miejsce.
[ad=rectangle]
Czy kilka lat później widzisz jakieś znajome twarze w radomskiej hali (wywiad przeprowadzony po meczu Cerrad Czarni Radom - AZS Częstochowa - przyp. red.)?
- Tak, poznaję wiele twarzy, które mogłem oglądać za czasów gry w Radomiu. W obecnej kadrze Czarnych występuje nawet jeden z chłopaków, z którym wtedy grałem (Wojciech Żaliński - przyp. red). Obserwując jednak same trybuny, dostrzegam naprawdę sporo osób, które wówczas przychodziły na nasze mecze.
Widzę, że komuś przyglądasz się szczególnie...
- Ten gość w dresie (Mirosław Mucha, pracownik hali MOSiR - przyp. red)! Pracował wtedy, gdy ja grałem. Zawsze uśmiechnięty, sypał dowcipami jak z rękawa. Nic się nie zmienił.
Masz jakiś kontakt z kolegami z Jadaru?
- Sporadyczny. Kilku siatkarzy, którzy byli wtedy w kadrze drużyny, albo grają gdzieś daleko, albo, z tego co mi wiadomo, nawet zakończyli kariery. Doskonale pamiętam prezesa klubu [Tadeusza Kupidurę - przyp. P.D.], którego nazywaliśmy "Teddy". Wiem, że ma poważne problemy ze zdrowiem.
Znasz któregoś z zawodników Cerrad Czarnych?
- Przyjaźnię się z Mikko Oivanenem. Znamy się z zeszłego sezonu, gdy występowaliśmy w jednym klubie w Chinach, w Fujian. Ja i moja dziewczyna spędziliśmy z nim i jego żoną święta. Z wielką przyjemnością postanowiłem zasiąść na trybunach i obejrzeć występ Mikko przeciwko AZS-owi Częstochowa. Zagrał naprawdę bardzo dobre zawody!
A jakie masz odczucia po ubiegłorocznych już mistrzostwach świata, które odbyły się w Polsce?
- To był fantastyczny turniej! Nie miałem wątpliwości, że zorganizujecie świetne zawody, a na trybunach będzie panowała kapitalna atmosfera, nie tylko podczas spotkań Polaków. I właśnie te "niepolskie" mecze pokazały, iż jesteście najlepszym miejscem do uprawiania tej dyscypliny sportu i organizowania takich imprez. Olbrzymi boom na siatkówkę trwa w Polsce od paru lat i absolutnie się nie kończy. Co do aspektu sportowego - w stu procentach zasłużyliście na złoty medal, nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ten krążek był więc wisienką na torcie i ukoronowaniem waszych starań i fantastycznej organizacji.
Reprezentacja Kanady osiągnęła najlepszy wynik w historii.
- Grałem na trzech mistrzowskich turniejach z rzędu, począwszy od Japonii w 2006 roku, przez Włochy w 2010, po imprezę w Polsce. Moje doświadczenie więc rosło. Zawodów w kraju nad Wisłą nie da się porównać z jakimikolwiek innymi, również ze względu na nasz znakomity rezultat. Nie byliśmy przecież zaliczani do faworytów, a spisaliśmy się lepiej od niejednego potentata, lądując ostatecznie na siódmej lokacie.
Długo zostaniesz w Polsce?
- Na pewno przez jakiś czas. Po pierwsze dlatego, że, jak już wspomniałem, moja narzeczona występuje w Legionovii, więc oglądam jej występy i mocno ją wspieram. Po drugie, w Warszawie przejdę zabieg. Mam kontuzjowane kolano.
Dlaczego akurat w Warszawie?
- Ponieważ są tam specjaliści, którym ufam. Wiem, że doprowadzą moje kolano do stanu używalności i że zrobią to dobrze. Jestem przekonany, że otrzymam fachową opiekę.
Co się konkretnie stało?
- Na początku sezonu nabawiłem się groźnej kontuzji więzadeł, która wykluczyła mnie z gry do końca rozgrywek. Mam więc spisanych na straty kilka miesięcy. Nie mogę grać ani trenować.
Jakie są twoje dalsze plany?
- Po operacji czeka mnie rehabilitacja, która potrwa 5 miesięcy. W tym sezonie klubowym na pewno już nie zagram. Później rozpoczną się przygotowania z reprezentacją Kanady. Oczywiście zamierzam powalczyć o miejsce w kadrze. Selekcjoner powiedział, że bardzo na mnie liczy. Czekają nas przecież ważne rozgrywki i turnieje. Jak dobrze wiesz, dla zespołów i w ogóle sportowców z Ameryki Północnej, priorytetem są Igrzyska Olimpijskie, tej imprezie podporządkowujemy całe 4 lata. Chcemy więc na nie się zakwalifikować, a żeby to uczynić, trzeba być dobrze przygotowanym. Są oczywiście jeszcze prestiżowe rozgrywki Ligi Światowej.