Gdy Cerrad Czarni Radom w decydującym momencie tie-breaka mieli pięć punktów przewagi, wydawało się, że ich zwycięstwo to tylko kwestia kilku sekund. Tymczasem Wojskowi popełnili trzy błędy, a AZS Politechnika Warszawska "złapała wiatr w żagle" i nie zmarnowała swojej szansy. - Gratuluję drużynie z Warszawy, która wyszła ze stanu 5:10 i wygrała tie-breaka. Nie zdarza się to często, więc tym bardziej wielkie brawa, zasłużyli na podwójną laurkę. To zespół, który walczy - ocenia Daniel Pliński.
[ad=rectangle]
Tej waleczności zabrakło po stronie gospodarzy. Podobnie jak w spotkaniu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle nie potrafili dowieźć do końca przewagi. - Najgorsze jest to, że znowu przegrywany końcówkę seta, podobnie jak w meczu z ZAKSĄ, kiedy prowadziliśmy 24:21. Tym razem przy stanie 10:5 straciliśmy sześć punktów z rzędu. Po raz kolejny okazuje się, że w siatkówce nie ma bezpiecznego wyniku - przypomina kapitan Wojskowych.
Drugi trener Cerrad Czarnych, Wojciech Stępień, przyznaje, że radomianie na swoim poziomie zagrali jedynie w pierwszym secie, który wygrali różnicą 8 "oczek". W premierowej odsłonie popełnili jedynie 3 błędy, w pozostałych czterech było już 24. - Na pewno brawa dla nas za pierwszy set, gdzie tak naprawdę pokazaliśmy, na co nas stać. Później nastąpiło rozluźnienie, popełnialiśmy dużo własnych błędów. Politechnika bardzo dobrze radziła sobie w obronie i bloku. Rywale pokazali, jak należy walczyć - komentuje szkoleniowiec.