Na Muszyniankę Muszyna nie ma mocnych (relacja)

Ostatnią kolejkę pierwszej rundy fazy zasadniczej kończył pojedynek mistrzyń Polski - siatkarek z Muszyny z nieobliczalną ekipą Pronaru Zeto Astwa AZS Białystok. Faworytki spotkania nie zawiodły i bez większych problemów pokonały miejscowe zawodniczki, choć gdyby wypadki w drugim secie potoczyły się nieco inaczej, moglibyśmy oglądać emocjonujące widowisko.

Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - Muszynianka Fakro Muszyna 0:3 (16:25, 20:25, 22:25)

AZS: Agata Karczmarzewska-Pura, Marlena Mieszała, Katarzyna Walawender, Dominika Koczorowska, Lucie Muhlsteinova, Izabela Żebrowska oraz Magdalena Saad (libero) oraz Anna Manikowska, Joanna Szeszko, Katrina Truchanova

Muszynianka: Izabela Bełcik, Kamila Frątczak, Milena Rosner, Sylwia Pycia, Aleksandra Jagieło, Dorota Pykosz oraz Mariola Zenik (libero) oraz Joanna Kaczor, Ivana Plchotova, Agmieszka Śrutowska.

MVP: Aleksandra Jagieło

Sędziowie: Marek Budzik i Waldemar Niemczura

Spotkanie kończące dziewiątą kolejkę miało być jej ozdobą. Mimo iż faworyt mógł być tylko jeden, ostatnie pomyślne wyniki siatkarek AZS-u stawiały je w bardzo dobrym świetle i pozwalały domniemywać, że mecz ten będzie zacięty, zaś wynik otwarty.

Obie ekipy w bojowym nastawieniu przystępowały do konfrontacji wieńczącej zmagania w pierwszej rundzie. Podopiecznym Bogdana Serwińskiego zależało na trzypunktowym zwycięstwie, które pozwoliłoby na utrzymanie ścisłego kontaktu w tabeli z Aluprofem Bielsko-Biała. Dodatkową motywacją był środowy pojedynek w Lidze Mistrzyń, gdyż szybka wygrana gwarantowałaby jak najmniejszą utratę sił. Z drugiej zaś strony białostoczanki chciały sprawić zarówno sobie samym, jak i kibicom zgromadzonym w hali prezent. Wprawdzie wiedziały, że w kilku ostatnich potyczkach ich przeciwniczki nie straciły choćby seta, to jednak chciały podtrzymać swą dobrą passę i jednocześnie zachować jak największą przewagę punktową nad zespołami niżej usytuowanymi w tabeli.

W pierwszym składzie gospodyń nie było żadnych niespodzianek - trener Dariusz Luks desygnował do gry swoja żelazną szóstkę. Inaczej wyglądało to jednak w przypadku mistrzyń kraju. W podstawowym składzie zaszły dwie zmiany - od początku do gry posłane zostały Milena Rosner oraz Dorota Pykosz.

Początek meczu obfitował w liczne błędy w przyjęciu. Wprawdzie nie owocowały one punktami bezpośrednio zdobytymi w zagrywce, lecz skutecznie utrudniały grę, szczególnie siatkarkom AZS-u. Pierwsze oczko w konfrontacji zdobyła Kamila Frątczak, na której barkach spoczywał w dużej mierze atak Muszyny. Już od początku gra Akademiczek się nie kleiła, a punkty zdobywały one głównie po błędach rywalek. Dopiero przy stanie 3:6 Agata Karczmarzewska-Pura ugrała oczko atakiem z przechodzącej piłki. Do pierwszej przerwy technicznej trwała gra punkt za punkt. W tym fragmencie gry wszystkie przebywającej na parkiecie zawodniczki zawodziły w przyjęciu. Jednak po stronie Muszynianki sytuację ratowała niezawodna Frątczak, wspomagana przez Rosner. Po czasie przewaga mistrzyń kraju wzrosła do pięciu punktów i przez dłuższy okres utrzymywała się na równym poziomie (5:10, 9:14). W drugiej fazie seta forma białostoczanek zupełnie się już posypała. Fatalne zawody rozgrywała Magdalena Saad, która nie mogła sobie poradzić z zagrywką przeciwniczek. Twarz biało-zielonych starała się jeszcze ratować Katarzyna Walawender, która stanowiła jedyny jasny punkt w ekipie gospodarzy, jednak jej heroiczne ataki na niewiele się zdały. Przy stanie 10:17 popisała się nawet asem serwisowym, lecz chwilę później mało skuteczna gra w ataku Karczmarzewskiej i dynamiczne ataki Aleksandry Jagieło z drugiej linii przesądziły o wyniku pierwszej odsłony meczu. Podwójna zmiana w AZS-ie nie zmieniła oblicza gry, zaś seta zakończył błąd w ataku Joanny Szeszko (16:25).

Podobnie jak partia numer jeden, tak i set drugi rozpoczął się dla AZS-u fatalnie. Siatkarki pod wodzą Dariusza Luksa już na samym starcie miały cztery oczka starcie, głównie za sprawą bardzo trudnej zagrywki Izabeli Bełcik oraz mądrej gry byłej zawodniczki akademickiego zespołu - Sylwii Pyci. Jednak nie zniechęciło to ambitnych białostoczanek, które serią zdobytych punktów doprowadziły do wyrównania (5:5), a następnie za sprawą dobrze funkcjonującego bloku Dominiki Koczorowskiej oraz Kasi Walawender wyszły na prowadzenie 8:5. Jednak jako że gra w drugiej partii układała się falowo, kibice nie musieli długo czekać na kolejne wyrównanie. Czytelne wystawy Lucie Muhlsteinovej były świetnie rozpracowywane przez blokujące Muszynianki, zaś swą skuteczność straciła na chwilę niezawodna do tej pory Walawender. Od tej pory trwała walka cios za cios. Wiele akcji musiało być powtarzanych po kilka razy, co było efektem świetnych obron po obu stronach siatki. Po stronie przyjezdnych obudziła się także środkowa - Dorota Pykosz, która świetnie uzupełniała grę swojego teamu. Jednak przy stanie 12:13 Akademiczki jakby stanęły w miejscu, nie mogąc przeprowadzić składnej akcji. W dwóch kolejnych sytuacja swoim kunsztem popisała się Sylwia Pycia. Mimo to podopieczne "luksusowego" trenera nie zamierzały się poddawać i za sprawą efektywnej zagrywki Agaty Karczmarzewskiej i wynikającym z tego bloków Kasi Walawender i Marleny Mieszały doprowadziły do stanu 17:17. Wydawałoby się wtedy, że będziemy świadkami zażartej końcówki, jednak nic bardziej mylnego - białostoczankom zdarzył się niewybaczalny w tym fragmencie meczu przestój, które kosztował je przegraną drugiej partii. Złe przyjęcia Kateriny Truchanovej oraz Agaty Karczmarzewskiej, a także błędy rozgrywającej AZS-u doprowadziły do rychłego zakończenie seta (20:25).

Trzecia odsłona tego meczu zaczęła się zupełnie inaczej niż jej poprzedniczki. Pronar Zeto Astwa AZS Białystok prowadził grę, mając w swoich rękach inicjatywę, choć trzeba przy tym zaznaczyć, że podopieczne Bogdana Serwińskiego także trzymały odpowiedni szyk w swojej grze. Zacięta gra zapowiadała bardzo równą partię (3:3, 6:6, 8:8). Jednak obie drużyny lwią część oczek zapisanych na swoim koncie otrzymywały po błędach swoich rywalek. Zawodniczki obu drużyn raz po raz uderzyły piłki w aut lub też myliły się w polu serwisowym. Jednak od stanu 8:8 przyjezdne znacznie poprawiły swoją skuteczność, dzięki czemu odskoczyły gospodyniom na aż pięć punktów. W tym fragmencie gry na zagrywce brylowała rozgrywająca Muszyny, Iza Bełcik, która popisała się dwoma asami serwisowymi. Po nieskutecznym ataku Joanny Szeszko na tablicy świetlnej pojawił się wynik 10:15. Białostoczanki musiały to chyba zobaczyć, gdyż mocno się zdenerwowały i od tej chwili zaczęły skutecznie odrabiać straty do Muszyny, w której pierwsze skrzypce grała Ola Jagieło (późniejsza zdobywczyni nagrody MVP). Swoim uporem i zawziętością biało-zielone doprowadziły do stanu 16:16. Bardzo dobrze blokowały i równie efektownie zagrywały. Za sprawą wymiany ciosów z obu stron równy wynik utrzymał się aż do przekroczenia dwudziestego punktu. Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na grę na przewagi, białostoczanki po raz kolejny nie potrafiły stanąć na wysokości zadania i pozwoliły przyjezdnym przejąć inicjatywę. Kamila Frątczak dała swojej drużynie punkt dwudziesty trzeci, zaś dwa błędy własne po stronie AZS-u sprawiły, że marzenia Akademiczek o pokonaniu mistrzyń Polski musiały zostać odłożone na później.

Wynik 3:0 nie do końca oddaje przebieg meczu, który w drugiej i trzeciej partii był mimo wszystko wyrównany. Kto wie, gdyby nie słaba końcówka drugiego seta, może oglądalibyśmy w stolicy Podlasia tie-break? Z przekroju całego spotkania Muszynianka była zespołem zdecydowanie lepszym oraz dojrzalszym i wygrała jak najbardziej zasłużenie. Takie jednak było jej zadanie, bo pamiętajmy, że to mistrzynie Polski miały w tym pojedynku zwyciężyć, a białostoczanki jedynie mogły swoim występem sprawić niespodziankę.

Komentarze (0)