Kadra? Nie ma szkoleniowca, więc czekamy - wywiad z Anną Werblińską, kapitan Chemika Police

Chemik Police wchodzi w najważniejszy moment sezonu. Ruszyła faza play-off, a na horyzoncie finał FF LM. Puchar Polski pojechał już do Gdańska. Czy policzanki odkują się w pozostałych rozgrywkach?

Dominika Baran: Szybka i pewna wygrana z Legionovią była sposobem na wyrzucenie z pamięci porażki w finale Pucharu Polski?

Anna Werblińska (kapitan Chemika Police): Jakiej porażki? Ja już nic nie pamiętam (śmiech).

Czyli nie rozpamiętujecie wydarzeń z poprzedniego tygodnia?

- Nie rozpamiętujemy. I tak należy do tego podchodzić. Wiadomo, że był to turniej prestiżowy, ale mamy jeszcze zdecydowanie więcej do ugrania. Koncentrujemy się już na play-offach i na Lidze Mistrzyń. Teraz to jest dla nas priorytetem.

Zmęczenie sezonem daje się już we znaki?

- Na pewno tak. Pojawiają się już drobne kontuzje, przemęczenia. Nie jest łatwo, ale to jest nasza praca, wiemy, o co gramy, wiemy, co mamy do ugrania i staramy się dać z siebie wszystko. Zdarzają się lepsze i gorsze dni, ale naszym celem zawsze jest zwycięstwo.
[ad=rectangle]
Zdominowałyście rywalki z Legionovii zagrywką. Czy to był sposób na to, by się mało zmęczyć, a szybko wygrać?

- (śmiech) Jeżeli tak to wyglądało z boku, to możemy się tylko cieszyć. Na pewno naszym głównym założeniem, było pocelować przeciwniczki zagrywką, bo wtedy po prostu lepiej się gra. Aczkolwiek spodziewałyśmy się z ich strony więcej walki, tym bardziej, że dziewczyny z Legionowa były ostatnio w naprawdę dobrej formie: we Wrocławiu uległy dopiero po tie-breaku, chyba w takim samym stosunku przegrały w Dąbrowie Górniczej (Legionovia uległa dąbrowiankom 1:3 - przyp. red.). Także widać, że ich dyspozycja wzrosła i z nowym szkoleniowcem były groźniejsze. Trudno mi więc powiedzieć, co stało się w spotkaniu z nami, ale my możemy tylko cieszyć się z wygranej.

Wróćmy do celów zespołu, o których mówiła pani wcześniej. Jakie stawiacie sobie przez FF Ligi Mistrzyń? Czy złoto jest w waszym zasięgu?

- Można gdybać, czy trafiłyśmy na lepszego czy gorszego przeciwnika w półfinale. Zagramy w nim z drużyną Asi Wołosz (Joanna Wołosz występuje we włoskim zespole Unendo Yamamay Busto Arsizio - przyp. red.). Jest to zespół, który potrafi zaprezentować wspaniałą siatkówkę, ale miewa również słabsze momenty. Chcemy zatem wyjść w pełni skoncentrowane. Wystąpimy we własnej hali, a za plecami będziemy mieli doping swoich kibiców. Na pewno pokusimy się o to, by wejść do finału, a tam damy z siebie wszystko w walce o złoto.

Tak więc o przerwie świątecznej możecie tylko pomarzyć.

- W tym roku nie ma świąt (śmiech). Poświęcone jajka na pewno będą, ale o samym świętowaniu nie ma co myśleć. Taki jest nasz zawód. Nie pierwszy i nie ostatni raz się nam to zdarza, więc jesteśmy już raczej przyzwyczajone. Wyznaczono taki, a nie inny termin turnieju i musimy się z tym pogodzić. Na pewno będzie nam smutno, bo spędzimy ten czas bez rodziny, chociaż zapewne niektóre z koleżanek odwiedzą bliscy.

Przejdźmy do tematu wywołującego w ostatnim czasie sporo emocji. Jak patrzy pani na atmosferę wokół polskiej żeńskiej kadry?

- Patrzę, patrzę i patrzę.

A co wynika z tych obserwacji?

- Na razie nic. Cóż nam pozostało? Tylko czekać na to, jaka będzie decyzja władz odnośnie trenera.

Czy ma pani jakieś oczekiwania wobec nowego szkoleniowca? We wcześniejszych wywiadach wspominała pani, że musi to być ktoś z tak zwanej górnej półki.

- Nie mówiłam, że musi być. Po prostu powiedziałam, że widziałabym na tym stanowisku takiego szkoleniowca, który wniósłby coś innego do drużyny, nowy styl trenowania i prowadzenia zespołu. Aczkolwiek nie do mnie należy decyzja. Słyszałam, że Asia Wołosz również opowiada się za trenerem z zagranicy. Miała okazję już z takimi współpracować; o sobie mogę powiedzieć to samo i wiem, że ta praca się różni. Powtarzam jednak, że ta decyzja zostanie podjęta przez odpowiednich do tego ludzi i mam nadzieję, że wiedzą, co robią.

Anna Werblińska ostrożnie wypowiada się na temat żeńskiej reprezentacji
Anna Werblińska ostrożnie wypowiada się na temat żeńskiej reprezentacji

Czy trener Giuseppe Cuccarini byłby odpowiednim kandydatem na to stanowisko?

- Myślę, że jest to propozycja jedna z wielu.

W takim razie co powie pani na kandydaturę Jacka Nawrockiego?


- Nie znam osobiście trenera Nawrockiego. Wiem jedynie tyle, że zawsze prowadził zespoły męskie. Nic więcej nie mogę tutaj dodać.

Proszę więc powiedzieć, czy wstawi się pani na zgrupowaniu po otrzymaniu powołania bez względu na decyzję PZPS-u w sprawie szkoleniowca?

- Na razie nie ma szkoleniowca, nie ma telefonów, więc czekamy.

Komentarze (26)
Bal
30.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zostawcie w spokoju Werblińską z jej talentem,urodą i trafnymi spostrzeżeniami, może się wypowiadać o trenerach.Tylko siatkarscy dyletanci i złośliwcy ją krytykują. 
Bal
30.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dajcie spokój Nawrockiemu. On może szkolić młodzież, może mieć sukcesy. Do kadry nie nadaje się absolutnie,wiedza to mało, musi mieć osobowość przywódcy, a on nie ma. 
Jg2
23.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bardzo dobrze,że będą symulować,arena międzynarodowa i imprezy mistrzowskie to nie jest miejsce na naukę trenerów debiutantów. 
avatar
stary kibic
22.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Komuś się myli dyscyplina i obowiązek w imię pracy z zespołem z terrorem grupowym. Sportowiec musi podlegać jakimś rygorom, jeśli chce wygrywać. Tym bardziej w zespole.
W innym przypadku zawsz
Czytaj całość
avatar
stary kibic
22.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
To jest oczywiste - zawodniczki nigdy nie decydowały o wyborze trenera kadry.
Dlatego tej najsilniejszej teoretycznie kadry bardzo dawno nie było.
A trener miał bezgraniczny wybór i mógł spokoj
Czytaj całość