Kolejna wielka chwila w historii polskiej siatkówki zbliża się wielkimi krokami. W sobotni wieczór w półfinale Ligi Mistrzów po przeciwnych stronach siatki staną PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia Rzeszów. Awans dwóch polskich drużyn to potwierdzenie rosnącej w siłę PlusLigi. Dzięki "bratobójczemu" pojedynkowi w półfinale kibice znad Wisły mogą mieć pewność, że w decydującym niedzielnym boju zagra na pewno polski klub.
[ad=rectangle]
Patrząc jak prezentowały się w ostatnich ligowych pojedynkach obie drużyny, za delikatnych faworytów starcia w ramach 1/2 finału można uznać siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów. Podopieczni Andrzeja Kowala potrzebowali trzech meczów, by w walce o finał PlusLigi uporać się z Jastrzębskim Węglem. Z kolei ich sobotni rywale po trzech pojedynkach przegrywają półfinałową rywalizację z Lotosem Trefl Gdańsk 1-2.
Z taką tezą nie zgadza się jednak Waldemar Wspaniały. - Nie stawiałbym tej sprawy tak jednoznacznie. Słabsza gra Skry Bełchatów w ostatnich spotkaniach wynikała z ich kłopotów kadrowych. Sezon jest bardzo trudny, więc mogło pojawić się zmęczenie. Faktycznie rzeszowianie prezentowali lepszą siatkówkę, ale te dziesięć dni przerwy mogło pozwolić złapać drugi oddech bełchatowianom. Jeśli mikro urazy zostaną wyleczone ten zespół może wyjść w sobotę w zupełnie innej dyspozycji. Moim zdaniem szansę rozkładają się po równo - stwierdził szkoleniowiec.
Klucz do ewentualnego triumfu podopiecznych Miguela Falaski może leżeć w postawie Mariusza Wlazłego. Gdy w ostatnich meczach MVP mistrzostw świata zmagał się z problemami zdrowotnymi, gra jego kolegów wyglądała zdecydowanie słabiej. - Pozycja atakującego może zadecydować o wyniku tego pojedynku. Pamiętajmy, że tak jak w Skrze świetnie prezentuje się Mariusz Wlazły, tak rzeszowianie mają oparcie w Jochanie Schoepsie. Dyspozycja tych dwóch siatkarzy będzie kluczowa. Mariusz ma problemy zdrowotne, ale znając jego na pewno wybiegnie na parkiet bardzo zmobilizowany. Jeśli Schoeps utrzyma swoją dyspozycję, to zapowiada się bardzo ciekawa walka - zaznaczył były trener Transferu Bydgoszcz.
Nieco kontrowersji wzbudza system rozgrywania Final Four Ligi Mistrzów. Jeśli do najlepszej czwórki awansują dwa zespoły z tego samego kraju, muszą się one zmierzyć w półfinale. - Nie szukajmy dziury w całym. Po raz pierwszy zagrają w 1/2 finału dwa polskie zespoły, ale wcześniej takie przypadki dotyczyły drużyn z Włoch czy Rosji. Wówczas nikomu to nie przeszkadzało. Tak został skonstruowany system przez CEV. Odłóżmy zatem dywagacje na bok. Skupmy się na sportowej rywalizacji. Jak będzie wyglądał system w kolejnych latach, to czas pokaże - powiedział Wspaniały.
W 2012 roku bełchatowianie byli piłkę od triumfu w najbardziej prestiżowym z europejskich pucharów. W niedzielę mistrzowie Polski albo rzeszowianie znów staną przed szansą przejścia do historii. Czy tym razem przedstawiciele PlusLigi uniosą puchar w górę? - Musimy w to wierzyć. Po to trenujemy i gramy, by osiągać sukcesy. Pamiętajmy jednak, że nawet jeśli polski zespół rozegra dobry mecz, to przeciwnik może okazać się jeszcze lepszy. Wówczas trzeba się z tym pogodzić - przestrzegł trener, który w 2002 roku doprowadził ówczesny Mostostal do brązowego medalu w Lidze Mistrzów.