Już tylko godziny dzielą polskich kibiców siatkówki od meczu PGE Skra Bełchatów kontra Asseco Resovia Rzeszów. Obie drużyny stoczyły ze sobą już wiele arcyważnych spotkań. Jednak po raz pierwszy w historii bełchatowianie i rzeszowianie staną po przeciwnych stronach siatki w rywalizacji o finał Ligi Mistrzów. Początek półfinałowego starcia o 20:00. Trzy godziny wcześniej gospodarze Final Four, Berlin Recycling Volleys podejmą Zenit Kazań, który w opinii wielu fachowców jest głównym pretendentem do końcowego triumfu.
[ad=rectangle]
Na temat faworyta polskiego półfinału wiele zostało już powiedziane. Swoje trzy grosze do tej dyskusji dołożył Ireneusz Mazur. - Obie drużyny mają duże aspiracje i są gotowe, według zawodników, trenerów i włodarzy, podjąć walkę o złoty medal. Porównując tylko i wyłącznie potencjał zespołów, szanse na zwycięstwo rozkładają się równomiernie. Z drugiej strony patrząc tylko na ostatnie spotkania, faworytem są rzeszowianie, którzy prezentowali wyższą formę sportową. Mistrzowie Polski mieli problemy zdrowotne, co rzutowało na ich dyspozycję. Pamiętajmy jednak, że dzięki wcześniejszym udziałom w Final Four bełchatowianie górują nad rywalami doświadczeniem. Reasumując, o kilka punktów procentowych wyżej stawiam jednak szansę Asseco Resovii ze względu na lepszą formę i szerszą ławkę rezerwowych - przyznał Mazur.
W niedzielnym finale na pewno znajdzie się przedstawiciel PlusLigi. Tym samym po jednej stronie siatki stanie kilku aktualnych mistrzów świata. Zarówno bełchatowianie jak i rzeszowianie posiadają w swoim składzie zawodników, którzy kilka miesięcy temu zdobyli nad Wisłą tytuł najlepszej drużyny globu. Czy można zatem stwierdzić, że mistrzowie świata nie przestraszą się najprawdopodobniej rosyjskiego giganta z Kazania? - Dowartościowanie sukcesem o którym pan wspomniał występuje. Widać to chociażby w naszych rozgrywkach ligowych. Pamiętajmy jednak, że nie jest to dyscyplina sportu indywidualna. We wszystkich zespołach są spełnieni siatkarze, nawet wśród gospodarzy. Przecież Scott Touzinsky to mistrz olimpijski. Lepiej mieć w zespole indywidualności niż ich nie mieć, ale kluczowa była i będzie gra zespołowa - przyznał szkoleniowiec, który w 1997 roku doprowadził reprezentację Polski juniorów do mistrzostwa świata.
Niemiecka drużyna wykorzystała przywilej gospodarza i swój półfinał z Zenitem Kazań rozegra o godzinie 17:00. Z kolei polskie drużyny zmierzą się w "bratobójczym" pojedynku o 20:00 i będą miały znacznie mniej czasu na przygotowanie się do walki o brąz i złoto niż ich rywale. Krótszy czas na zregenerowanie się odegra znaczącą rolę? - Będzie to miało duże znaczenie. Pamiętajmy jednak, iż zwycięski zespół znacznie szybciej regeneruje się, nawet jeśli rozegra trudny, pięciosetowy bój. Świadomość, że już się zdobyło medal zdecydowanie pomaga. Dzisiejsza medycyna sportowa jest na tyle rozwinięta, że w dozwolony sposób pomaga bardzo szybko odzyskać siły sportowcom - zakończył Ireneusz Mazur.