Starcie o brązowy medal pomiędzy Berlin Recycling Volleys a PGE Skrą Bełchatów dostarczyło wielu emocji. Najlepiej świadczy o tym wynik tie-breaka, który zakończył się dopiero przy stanie 23:21. - To był z pewnością jeden z najdłuższych i najbardziej wymagających meczów, jaki zagrałem. Skra to jeden z najlepszych na świecie zespołów, ale dzięki naszej ducha walki i naszych fantastycznych kibiców udało nam się zdobyć medal. Pracowaliśmy bardzo ciężko, żeby ten cel osiągnąć - przyznaje Scott Touzinsky.
[ad=rectangle]
Już w pojedynku z Zenitem Kazań niemiecki zespół pokazał, że jest w stanie zagrozić faworytom. Wprawdzie przegrał 1:3, ale na cztery sety trzy kończyły się walką na przewagi. - Zagraliśmy trzy dobre sety, byliśmy w stanie stawić opór Zenitowi Kazań, który w ciągu ostatnich kilku lat zasłużył na miano jednej z mocniejszych ekip w Europie. Potwierdzili to w finałowym spotkaniu. Przykro mi, że przegraliśmy w sobotę, ale najważniejsze jest to, że w meczu o brąz pokazaliśmy, na co nas stać - komentuje przyjmujący.
Amerykanin jest pod wrażeniem atmosfery, jaką kibice stworzyli w Max-Schmeling Halle. Podczas finałowego turnieju Ligi Mistrzów ustanowiono nowy rekord frekwencji: 9 300 widzów. - Atmosfera w hali była fantastyczna, to była przyjemność grać dla naszych sympatyków i wszystkich fanów, którzy tak licznie wypełnili halę. Mamy najlepszych kibiców na świecie i cieszymy się, że przy ich wsparciu wywalczyliśmy ten brązowy medal - nie ukrywa radości zawodnik.
Scott Touzinsky przypomina, że jeszcze kilka lat temu mecze Berlin Recycling Volleys nie cieszyły się wielką popularnością. - Nasza droga do tego miejsca była bardzo długa. Zaczęliśmy ją 5 lat temu, gdzie graliśmy w małej sali, która mieściła 400 widzów. Trzy lata temu pomyśleliśmy sobie, że fajnie byłoby kiedyś zorganizować finał Ligi Mistrzów w Berlinie. To, co udało się nam uzyskać podczas tego turnieju, jest niesamowite - twierdzi.