Choć wicemistrz Polski w meczu o złoto Champions League nie ugrał nawet seta, dzielnie stawiał czoła najlepszej drużynie Europy. Rzeszowianie ani na chwilę nie spuścili głów, tylko do końca walczyli, wywierając sporą presję na faworycie. - Dwa, trzy punkty w końcówce to nie była przepaść - słusznie zaznaczył po meczu Rafał Buszek. - Chcieliśmy przywieźć medal. Wiadomo, że przed turniejem każdy chce sięgnąć po złoto, ale patrząc po meczu finałowym cieszymy się z drugiego miejsca - dodał na gorąco reprezentant Polski.
[ad=rectangle]
Niekwestionowanym bohaterem wieczoru, ale i całego turnieju, okazał w Berlinie Wilfredo Leon, który odebrał w niedzielę nagrodę dla najlepszego zawodnika Final Four Ligi Mistrzów. Mimo że siatkarze Asseco Resovii doskonale znają Kubańczyka, który zresztą swego czasu trenował w Rzeszowie, kolejny raz potwierdziło się, że przygotowanie teoretyczne to nie wszystko. - Największą różnicę zrobił MVP turnieju. Myślę, że musielibyśmy zagrać dużo lepiej, żeby wygrać finał z tak dysponowanym Leonem. Oczywiście wiemy jaki to jest zawodnik, oglądaliśmy go na wideo, ale za to co zrobił w meczu z nami zasługuje na wielki szacunek. Pozostaje mi tylko mu pogratulować - przyznał przyjmujący rzeszowskiej ekipy.
Zanim zespół z Podkarpacia zmierzył się z wielkim Zenitem Kazań, w polskim półfinale odprawił bez straty seta mistrza Polski. PGE Skra Bełchatów wciąż nie może odzyskać formy z pierwszej części sezonu, co skrupulatnie wykorzystali znacznie lepiej dysponowani siatkarze Asseco Resovii. - Skra nie gra na pewno tego, co grała wcześniej. Wydaje mi się jednak, że w sobotę zaprezentowała się lepiej niż w ostatnim czasie. My cieszymy się z tego, że udało się wygrać w trzech partiach, bo to nie były łatwe sety - odniósł się do sobotniej potyczki 27-letni zawodnik.
Teraz srebrni medaliści Ligi Mistrzów mają chwilę na złapanie oddechu i przestawienie się na rywalizację na krajowym podwórku. Do zdobycia pozostają wciąż dwa trofea, więc drużyna z Rzeszowa ma jeszcze pracę do wykonania. - Każde zwycięstwo buduje, więc liczymy na kolejne sukcesy. Cieszymy się, że udało się w tym roku zbudować tak fajny skład. Sezon się jeszcze dla nas nie skończył, pozostaje sporo do wygrania - przekonywał zaraz po finale Buszek.
Asseco Resovia po słabszym początku sezonu w ostatnich tygodniach imponuje formą. Podopieczni Andrzeja Kowala nawet w meczu finałowym, mimo konieczności gonienia wyniku, sprawiali wrażenie pewnych siebie i zdeterminowanych. Widać, że zespół ten stanowi monolit i, co najważniejsze, potrafi w dłuższej perspektywie utrzymać wysoki poziom gry.
- Nasza dyspozycja wynika na pewno z tego, że mamy szeroki skład i jak komuś zdarzy się słabszy dzień to wchodzi zmiennik i daje z siebie wszystko, dzięki czemu ten poziom gry zespołu nie spada. Z takim zapleczem gra się dużo lepiej. Cały zespół mamy bardzo wyrównany. Każdy swoim wejściem pomaga. Różne drużyny miały w lidze polskiej problemy z kontuzjami, przez co można powiedzieć, ze grały nieco gorzej. U nas, odpukać, nie mam takich zmartwień, a trener ma w kim wybierać, co przekłada się na coraz lepszą grę - podkreślił mistrz świata z 2014 roku.
Czy jednak nadmierna rotacja nie przeszkadza zawodnikowi, który rok temu szturmem wdarł się do reprezentacji temu? - Na razie zdecydowanie za wcześnie na podsumowania i wyciąganie wniosków. Czas na to przyjdzie po sezon - uciął wszelkie spekulacje urodzony w Dębicy siatkarz.
W Berlinie wysłuchał Marcin Olczyk