Eczacibasi lepsze w derbowym starciu - relacja z meczu VakifBank Stambuł - Eczacibasi Vitra Stambuł
Podopieczne Giovanniego Caprary potrzebowały czterech setów do wywalczenia awansu do wielkiego finału Ligi Mistrzów 2014/2015.
Druga partia przyniosła ze sobą równie jednostronny przebieg. Różnica była jednak taka, że obie drużyny zamieniły się w niej rolami. Ponadto pierwsze jej fragmenty absolutnie nie wskazywały na to, że VakifBank zdemoluje swojego rywala. Wszystkie nieszczęścia brązowych medalistek mistrzostw Turcji zaczęły się od kompletnej niemocy w ofensywie ich podstawowej atakującej Neslihan Demir-Guler. Nie potrafiła ona znaleźć żadnego sposobu na przełamanie defensywy, co dawało przeciwniczkom kolejne okazje do kontrataków. Koncert na środku siatki dawała Rasić, imponując zarówno skutecznością w ataku, jak i czuciem w bloku. Wobec takiego obrotu spraw, w połowie seta zawodniczki Guidettiego prowadziły już 13:8.
W dalszej części pojedynku ogromne owoce przynosiła im konsekwentna realizacja taktyki serwisowej, w postaci ciągłego zagrywania na De La Cruz. Nękanie Dominikanki wyraźnie odbiło się na jej postawie. Nie miała ona co prawda jakichś ogromnych kłopotów z odbiorem, lecz bardzo mocno obniżyła loty w akcjach ofensywnych (14 proc. skut. w drugim secie). Eczacibasi bez swojej podstawowej armaty nie było w stanie wiele zdziałać, koniec końców przegrywając aż 16:25.
Tak wysoka przegrana wyraźnie podziałała na ambicję zespołu prowadzonego przez Caprarę. Wraz z inauguracyjną wymianą trzeciej odsłony jego podopieczne wyraźnie postanowiły grać bardziej bezkompromisowo, przede wszystkim w polu serwisowym. Zwiększenie agresji w zagrywce szybko przyniosło im zamierzony efekt. Siatkarki VakifBanku miały spore kłopoty z dokładnym przyjęciem oraz powstrzymaniem w ataku Larson-Burbach. Zerwały się one do walki dopiero przy stanie 12:7 dla Eczacibasi.
Nie po raz pierwszy sygnał do wszczęcia pogoni dała im Rasić. Przy serii trudnych serwisów Serbki, która w największym stopniu utrudniała życie Kuzubasioglu, wyrównały one na 13:13. Eczacibasi, prowadzone przez fenomenalnie spisującą się Larson-Burbach, błyskawicznie przystąpiło jednak do kolejnego natarcia. Amerykańska przyjmująca robiła co chciała z blokiem rywalek, raz po raz pokazując, jak wzorowo należy go obijać. Wraz ze swoimi koleżankami parenaście minut później prowadziła już 22:18, lecz od tego momentu zawodniczki Guidettiego zdobyły cztery "oczka" z rzędu, doprowadzając tym samym do nerwowej końcówki. W niej geniuszem błysnęła jednak Maja Pojlak. Chorwacka środkowa zatrzymała blokiem ataki Caroliny Costagrande oraz Sheilli, zapewniając tym samym Eczacibasi triumf 25:22 i prowadzenie 2:1 w setach.
Jak to często w meczach siatkarskich meczach bywa, sukces w trzecim secie i tym razem wyraźnie wywarł wpływ na dalszy rozwój wypadków. Larson-Burbach wskoczyła na tak wysoką falę, że cały czas grałą jak natchniona i nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Szkoleniowiec VakifBanku próbował poprawić poczynania swojej drużyny poprzez dokonanie roszady na pozycji rozgrywającej. Wejście Cagli Akin w miejsce Aydemir nie przyniosło jednak zamierzonych efektów i szybko nastąpiła zmiana powrotna. Nierozwiązana pozostawała natomiast kwestia wyniku, ponieważ mistrzynie Turcji miały na drugiej przerwie technicznej stratę aż pięciu punktów (11:16).
Pomimo podjęcia ambitnej walki, tak doświadczona ekipa jak Eczacibasi nie dała już sobie wydrzeć tak pokaźnej zaliczki. Gdy do bardzo dobrze grających Larson-Burbach i De La Cruz dołączyła trzecia ze skrzydłowych, Gozde Yilmaz, stało się jasne, że to ona wystąpi w niedzielnym finale Ligi Mistrzów. Ostatni punkt w spotkaniu zdobyła atakiem z krótkiej Christiane Furst, pieczętując zwycięstwo swojego zespołu 25:22.
VakifBank Stambuł - Eczacibasi Vitra Stambuł 1:3 (22:25, 25:16, 22:25, 22:25)
VakifBank: Sonsirma, Castro, Vasileva, de Kruijf, Rasic, Aydemir, Karadayi (libero) oraz Akin, Onal, Costagrande
Eczacibasi: De la Cruz, Karakoyun, Larson-Burbach, Furst, Demir, Poljak, Kuzubasioglu (libero) oraz Ercan, Ozdemir, Yilmaz