Pojedynek w Hali Legionów lepiej rozpoczęli zawodnicy Roberto Santilliego, których gra była w mniejszym stopniu zdominowana przez nerwy. Kielczanie nie potrafili złapać swojego rytmu, przez co już na pierwszym czasie tracili cztery oczka (4:8). Goście, nie grając niczego nadzwyczajnego, spokojnie kontrolowali wypracowaną wcześniej przewagę.
[ad=rectangle]
Warto jednak podkreślić, że bardzo dużo zawdzięczali potężnej zagrywce, która skutecznie odrzuciła rywali od siatki. Swoje dorzucili też pewni Maciej Pawliński, Michał Żuk czy Miłosza Hebdy (13:17). Gdy wydawało się, że biało-czerwono-niebiescy, mimo nieustających trudności, nawiążą walkę w końcówce pierwszej partii, MKS znów odrobinę podkręcił tempo, by po punktowym serwisie oznajmić zmianę stron (18:25).
Postawieni pod ścianą gospodarze nie mieli już tak naprawdę nic do stracenia. Ich odważniejsza postawa nie przekładało się jednak na zdobycz punktową. Ekipa z woj. świętokrzyskiego wyglądała bardzo blado w ataku, co ze spokojem wykorzystywali lepiej dysponowani rywale (6:8). W kolejnych minutach Effector co prawda zmniejszył dystans, ale nadal nie był w stanie doprowadzić do remisu (13:15). Sytuacja zmieniła się w decydującym fragmencie seta (19:19). Wtedy też obie drużyny grały bardzo ofiarnie w obronie, co w końcu dostarczyło emocji (23:23). Więcej zimnej krwi zachowali miejscowi i to oni - stawiając potrójny blok - wygrali 28:26.
Podbudowani gracze Daszkiewicza w kolejnej odsłonie... znów musieli gonić beniaminka (6:8). Goście nie zwalniali ręki w polu zagrywki, co w połączeniu z ciągle pozostawiającym wiele do życzenia przyjęciem kielczan, pozwalało powiększać swoją przewagę (8:14). Effector popełniał masę błędów, nie radząc sobie w żadnym elemencie. Co innego zespół z Będzina, który dzięki atakom Miłosza Hebdy czy Michała Żuka niezagrożony zmierzał do celu (10:16). Mimo wielu zmian obraz gry nie uległ zmianie. MKS nie wypuścił przewagi z rąk i dzięki wygranej w trzecim secie zapewnił sobie 11. miejsce na koniec sezonu (19:25)
Czwarty set od samego początku był bardzo wyrównany (8:8). Mimo znanego już rozstrzygnięcia całej rywalizacji zawodnicy z Kielc nie odpuścili i robili wszystko, aby jak najlepiej pożegnać się ze swoją publicznością (18:18). Przyjezdni z Zagłębia Dąbrowskiego z kolei odrobinę spuścili z tonu. Ich gra nie była już tak dokładna i dynamiczna co wcześniej. Effector zaś wzmocnił serwis, podjął większe ryzyko na siatce i... ponownie musiał uznać wyższość przeciwnika (24:26), tym razem już po raz ostatni w całym meczu.
Effector Kielce - MKS Banimex Będzin 1:3 (18:25, 28:26, 19:25, 24:26)
Effector Kielce: Staszewski, Bieniek, Krzysiek, Pająk, Penczew, Takvam, Kaczmarek (libero) oraz Jungiewicz, Janusz, Maćkowiak, Buchowski.
MKS Banimex Będzin: Hebda, Pawliński, Gaca, Oczko, Warda, Żuk, Milczarek (libero) oraz Hunek, Mierzejewski, Kowalski, Wójtowicz.
MVP: Jakub Oczko.