Pomarańczowi przedłużyli sezon - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel

Nieco niespodziewanie po wyrównanej batalii Jastrzębski Węgiel pokonał w tie-breaku PGE Skrę Bełchatów i rywalizacja o brązowy medal wciąż trwa.

Żeby zakończyć sezon z podniesioną głową bełchatowianie musieli zdobyć brązowy medal w PlusLidze, by móc liczyć na to, że otrzymają dziką kartę do Ligi Mistrzów. Po dwóch wygranych pojedynkach, wystarczyło przypieczętować ostateczny triumf, pokonując po raz trzeci Jastrzębski Węgiel
[ad=rectangle]
Po dwóch meczach i jednym straconym secie nie wydawało się to trudnym zadaniem. Kibice zdawali się oczekiwać tego samego, bo wejściówek na ten mecz nie było od kilku dni w obiegu. Spotkaniu nie towarzyszyła tak gorąca atmosfera jak przed rokiem, kiedy PGE Skra Bełchatów walczyła o ósme mistrzostwo Polski. Tym razem sympatycy przybyli, by zakończyć godnie sezon.

Z drugiej strony, ekipa z województwa łódzkiego miała tendencję do rozgrywania ostatnich spotkań... na wyjeździe. Dopiero w ubiegłym roku po raz pierwszy mogła świętować tytuł bezpośrednio przed własną publicznością.

Początek spotkania to walka punkt za punkt z obu stron. Kilka efektownych punktów blokiem zdobyli gospodarze, na skrzydłach nieźle radzili sobie jastrzębianie, ale przeważały błędy, przede wszystkim w polu zagrywki. Dobrą zmianę dał Aleksa Brdjovic, dzięki czemu bełchatowianie odskoczyli na dwa punkty, ale Serb opuścił boisko i rywale błyskawicznie odrobili stratę.

Problemy z przyjęciem miał Kacper Piechocki, więc trener Miguel Falasca do pomocy wprowadził Ferdinanda Tille. Dobra zagrywka pozwoliła na wypracowanie sobie okazji do zakończenia seta i tak też się stało. Podobnie było w poprzednich spotkaniach, kiedy jastrzębianie utrzymywali się w grze do drugiej regulaminowej przerwy, a później odskakiwała PGE Skra. Tendencja ta zmieniła się w kolejnej odsłonie środowej potyczki. Po dobrej i cierpliwej grze Zbigniewa Bartmana, Pomarańczowi wyszli na czteropunktowe prowadzenie.

Takiej okazji podopieczni Roberto Piazzy nie zmarnowali. Utrzymali przewagę, prezentując skuteczną siatkówkę, przede wszystkim unikając błędów i wyrównali stan meczu. W ekipie gospodarzy narodziła się sportowa złość i świetnie zaczęli trzeciego seta. Na środku siatki mocno pracował Andrzej Wrona, po raz kolejny pokazując, że jest w niezłej dyspozycji.

Choć Pomarańczowi dwoili się i troili w obronie, nie znaleźli recepty na rozpędzonych bełchatowian. Kolejny raz w tym meczu dobrą zagrywką popisał się Srecko Lisinac i wystarczyło postawić już tylko kropkę nad "i". Jastrzębianie nie chcieli jednak tak szybko kończyć sezonu, rozegrał się Krzysztof Gierczyński, a problemy ze skutecznością mieli gospodarze. PGE Skra rzuciła się w szaleńczą pogoń, ale było już za późno.

W jastrzębian wstąpiły dodatkowe siły, po każdym punkcie cieszyli się, jakby to był ostatni. Zupełnie inaczej wyglądało to po stronie gospodarzy, którzy sprawiali wrażenie zaskoczonych faktem, że doszło do tie-breaka. Po zmianie stron przy dwupunktowym prowadzeniu gości, walka rozpoczęła się na dobre. Sędziowie zdawali się już być również nieco zmęczeni, bo podejmowali kontrowersyjne decyzje.

Cały czas na prowadzeniu byli podopieczni Piazzy, a wynik musiała gonić Skra. Ze słabym skutkiem, choć z poświęceniem przy każdej piłce, czego efektem była obrona Michała Winiarskiego zakończona na bandzie. Ostatecznie Jastrzębski Węgiel nie pozwolił się już dogonić i przedłużył swoje szanse na medal. Bełchatowianie nie zrobili prezentu swojemu trenerowi, który obchodził w środę urodziny.

PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 2:3 (25:23, 17:25, 25:19, 18:25, 10:15)

PGE Skra: Uriarte, Wlazły, Lisinac, Wrona, Conte, Winiarski, Piechocki (libero) oraz Marechal, Brdjović, Tille (libero), Włodarczyk, Kłos.

JW: Masny, Łasko, Kosok, Pajenk, Bartman, Gierczyński, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Quesque, Czarnowski, Fillipov, Popiwczak.

MVP: Michał Łasko (Jastrzębski).

Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2-1 dla PGE Skry Bełchatów.

Źródło artykułu: