We wtorek Polacy polecieli do Stanów Zjednoczonych, gdzie w nocy z piątku na sobotę oraz soboty na niedzielę rozgrywać mieli pojedynki z Amerykanami. Pierwsze starcie w Hoffman Estates zakończyło się zwycięstwem gospodarzy, którzy okazali się lepsi w tie-breaku.
[ad=rectangle]
Pięciosetowa batalia była popisem umiejętności obydwu drużyn, które w tej edycji Ligi Światowej nie zaznały jeszcze goryczy porażki. Niestety, reprezentacja Polski nie zdołała postawić kropki nad i, przegrywając po raz pierwszy od czasów mistrzostw świata. W Łodzi pogromcami Polaków również była kadra USA.
- Przez większą część meczu, to Polacy grali zdecydowanie lepiej od nas. Jednak kilka akcji w kluczowych momentach pojedynku pozwoliła nam doprowadzić do piątego seta. W tie-breaku zagraliśmy już naprawdę dobrze. Do tego czasu, nasi przeciwnicy prezentowali się nieco lepiej w niektórych elementach. Oczywiście całe spotkanie było niezwykle zacięte i stało na dobrym poziomie. To dopiero początek sezonu, dlatego obydwie ekipy mają jeszcze dużo do poprawy - powiedział po meczu trener Amerykanów, John Speraw.
Statystyki odzwierciedlają, jak wyrównany był pierwszy mecz pomiędzy USA a Polską. Jednak w kontekście całego pojedynku, Amerykanie byli lepsi w każdym elemencie. Wyraźna przewaga zarysowała się w decydującym secie, wygranym przez gospodarzy 15:9.
- Nasz zespół nie zagrał najlepiej. Uważam, że potrafimy lepiej zagrywać oraz przyjmować. Mierzyliśmy się z bardzo dobrym polskim zespołem, który zaprezentował się fenomenalnie w bloku oraz grze defensywnej. Fakt, że zakończyliśmy ten pojedynek zwycięstwem jest dla nas ogromnym krokiem w przód. Ani na chwilę się nie zatrzymaliśmy i za wszelką cenę walczyliśmy, zachowując naszą pozytywną energię. Jestem dumny z całego zespołu. Mam nadzieję, że kolejny mecz także zakończy się naszą wygraną - dodawał kapitan, David Lee.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)