Polacy zakończyli udział w Igrzyskach Europejskich z bilansem sześciu zwycięstw i dwóch porażek. Do zakończenia fazy ćwierćfinałowej zachowywali miano jedynej niepokonanej drużyny. W ostatnich dwóch spotkaniach, bezpośrednio decydujących o zdobyciu medalu, okazali się jednak minimalnie słabsi od występujących w bardzo znanym składzie Bułgarów oraz równie silnych Rosjan.
[ad=rectangle]
Blaski 4. miejsca na Igrzyskach Europejskich:
Lider z prawdziwego zdarzenia
Ma dopiero 20 lat. Bardzo młody wiek zupełnie nie przeszkadzał mu jednak w robieniu furory w Baku. W każdym z ośmiu rozegranych przez biało-czerwonych pojedynków prezentował się przynajmniej dobrze. Był główną armatą polskiego zespołu, choć jednym z jego obowiązków było również przyjęcie. Imponował mocą w ataku oraz siał w szeregach rywali duże spustoszenie swoimi urozmaiconymi zagrywkami. Jego wysiłki znalazły odzwierciedlenie w poturniejowych statystykach - ukończył go jako najlepiej punktujący, z dorobkiem 134 "oczek". Bohater tej krótkiej opowieści nazywa się Artur Szalpuk. W nagrodę za znakomite występy w stolicy Azerbejdżanu Stephane Antiga, trener pierwszej reprezentacji Polski, pozwolił mu przygotowywać się ze swoją kadrą do kończących fazę interkontynentalną Ligi Światowej spotkań z USA. - Każda możliwość potrenowania z najlepszymi to już jest wspaniała rzecz, której nie mogę się doczekać, a o niczym więcej nawet nie myślę - ze skromnością mówił zawodnik na łamach naszego portalu w kwietniu, po ogłoszeniu przez Francuza szerokiej kadry na 2015 rok.
Młoda nadzieja na rozegraniu
Andrzej Kowal do pełnienia roli pierwszego rozgrywającego na IE wyznaczył Pawła Woickiego. Jednakże to nie popularny "Wujek" pozostawił po sobie korzystniejsze wrażenie, a rozpoczynający turniej na ławce Michał Kędzierski. 20-latek dał bardzo dobrą zmianę swojemu starszemu koledze w dwóch bardzo ważnych starciach, grupowym przeciwko Serbii (3:2) oraz półfinałowym z Bułgarią (2:3). Jego korzystna postawa nie pozostała bez echa, ponieważ w meczu o brązowy medal z Rosją (1:3) to właśnie on otrzymał okazję do poprowadzenia gry Polaków na pełnym dystansie. I nie zawiódł, udowadniając, że warto uważnie przyglądać się jego dalszym siatkarskim losom.
Nieustępliwy charakter
Pomimo tego, że polskim reprezentantom na przestrzeni całej imprezy przydarzyły się trzy bardzo słabe sety (10:25 z Francją, 13:25 z Serbią oraz 14:25 z Bułgarią), należy zauważyć, iż generalnie pokazywali oni niesamowitą ambicję i wolę walki o każdy punkt. Co prawda niekiedy wyraźnie brakowało im doświadczenia w końcówkach, ale nikt nie ma prawa obwiniać biało-czerwonych za brak odpowiedniego nastawienia mentalnego do kolejnych pojedynków. Polacy udowodnili, że nie boją się nikogo i dlatego ich poczynania w Baku, pomimo braku miejsca na podium, zostaną w naszym kraju zapamiętane na długo.
Rezerwowi w pełnej gotowości
Jak to podczas długich turniejów bywa, Kowal został w jego trakcie kilkakrotnie zmuszony do zasięgnięcia pomocy u zmienników. I trzeba przyznać, że ci zwykle go nie zawodzili. Na największe słowa uznania zasłużyli w tym względzie wspominany już Kędzierski oraz atakujący Szymon Romać. Bombardier Cuprum Lubin pokazał się przede wszystkim z doskonałej strony w polu serwisowym, przysparzając swoimi mocnymi zagrywkami wielu kłopotów takim zawodnikom jak Todor Aleksiew czy Walentin Bratojew. W ataku zdarzały mu się wahania formy, ale generalnie zasłużył za swój występ podczas IE na pozytywną notę. W ćwierćfinałowym pojedynku ze Słowacją korzystny wpływ na grę Polaków wywarło wprowadzenie na boisko Adriana Buchowskiego, zaś w grupie, przeciwko Serbii, duże dobrego wniósł ze swojej strony Jan Nowakowski.
[nextpage]Cienie 4. miejsca na Igrzyskach Europejskich:
Na co stać drugiego libero?
Zdecydowanym libero numerem jeden podczas całego turnieju był w polskim zespole Damian Wojtaszek. Jako, że spisywał się bardzo dobrze, jego pozycja śmiało można było określać jako nienaruszalną. Tym samym czyhający na swoją szansę Adam Kowalski właściwie się jej nie doczekał, notując jedynie krótkie epizody w starciach z Turcją i Finlandią. Zawodnik Cerrad Czarnych Radom, pod adresem którego padało w poprzednim sezonie wiele niezbyt przychylnych opinii, nie otrzymał więc okazji do udowodnienia swojej przydatności dla drużyny. Tak naprawdę nie sposób zatem jednoznacznie określić, co mógłby wnieść do ekipy i czy sprawdziłby się w rywalizacji na międzynarodowym poziomie. Poza nim niezbyt wiele czasu na parkiecie spędzili również przyjmujący Wojciech Ferens oraz środkowy Bartłomiej Grzechnik.
Zbyt mała pomoc ze strony środkowych
Z całą pewnością żaden z polskich środkowych nie zasługuje na to, żeby jego postawę w czasie IE oceniać negatywnie. Niemniej jednak również żaden z nich szczególnie nie zaimponował swoimi wyczynami. W polskich szeregach próżno było szukać na tej pozycji gracza kompletnego. Grzegorz Kosok uplasował się co prawda na 3. miejscu w rankingu najlepiej blokujących siatkarzy, lecz w ofensywie zdecydowanie nie stanowił już tak dużego zagrożenia. Z kolei na odwrót wyglądała sytuacja w przypadku Dawida Dryji. Potrafił on mocno postraszyć atakiem oraz kąśliwą zagrywką, natomiast sporo do życzenia pozostawiała jego postawa w bloku. Różnica między zawodnikami występującymi na tej pozycji w Baku a tymi, którzy grają w kadrze Antigi, jest na chwilę obecną spora i widoczna gołym okiem.
Doświadczenie nie zawsze pomocne
Na turnieju w Azerbejdżanie prymu w polskiej ekipie wcale nie wiedli ci najbardziej ograni zawodnicy. Najwięcej słów krytyki spadło na głowę 32-letniego Woickiego. Stało się tak zwłaszcza po jego bardzo słabym występie w półfinale przeciwko Bułgarii, czyli spotkania, w którym właśnie od niego oczekiwano, że jako doświadczony zawodnik poprowadzi swój zespół do sukcesu. W tymże pojedynku nie popisał się także Dawid Konarski, którego po słabym początku na dobre zmienił Romać. Oczywiście, ani "Makak", ani "Wujek" nie zasłużyli za cały turniej na ocenę niedostateczną, lecz w kluczowych jego momentach z pewnością należało od nich wymagać lepszej postawy.