LŚ 2015: Brazylia walczy o życie. "To będzie wielki test"

Targaną problemami reprezentację Brazylii czeka arcytrudne zadanie, jakim jest zwycięstwo nad Amerykanami. - Musimy znów w siebie uwierzyć - przekonywał Murilo Endres po porażce z Francją.

Porażka z Francuzami na inaugurację turnieju finałowego Ligi Światowej była ostatnią rzeczą, jakiej oczekiwali fani siatkarzy pod wodzą Bernardo Rezende. Ku ich rozczarowaniu porażka 1:3 z Trójkolorowymi obnażyła wszystkie słabości wicemistrzów świata i sprawiła, że dotychczasowi faworyci prestiżowego turnieju mogą odpaść z rywalizacji już w fazie grupowej, a to by było nie do pomyślenia. Jednak gdy rywalem Brazylijczyków w "meczu o życie" są fenomenalnie spisujące się w tegorocznej "Światówce" Amerykanie, należy zakładać każdy scenariusz.

[ad=rectangle]

- Ten mecz będzie dla nas jak sam finał Ligi Światowej. Jeśli przegramy, odpadamy z turnieju, dlatego jeśli chcemy myśleć o końcowym sukcesie, tak naprawdę czekają nas trzy mecze o wadze finału. Musimy podnieść głowy i trzymać się założonych planów. Francuzi są już za nami i nie odwrócimy wyniku spotkania z nimi, nie mamy prawa do tego wracać. Teraz czas na przełknięcie porażki i szybka analiza Amerykanów. Nie możemy pozwolić sobie na to, by wytrącili nas z rytmu jak Francuzi - przyznał w rozmowie z rodzimymi mediami Murilo Endres.

Brazylijski przyjmujący, który walczy o swój siódmy triumf w LŚ, dobrze pamięta miniony sezon w tych rozgrywkach, kiedy jego reprezentacja zanotowała falstart w fazie grupowej i tylko nieznacznie wyprzedziła Polskę w grupowej tabeli, awansując do finałów rozgrywanych we Florencji dopiero z trzeciego miejsca. Może nie wszystko jeszcze stracone? - W trzecim secie posyłaliśmy zagrywki w aut, straciliśmy efektywność ataku, ogółem mało co funkcjonowało. Zaprezentowaliśmy się poniżej naszych możliwości. Jedyne, co mogłoby nam pomóc wrócić na właściwe tory, to zwycięstwo nad USA w trzech setach i do tego będziemy dążyć. W ubiegłorocznej Lidze Światowej zanotowaliśmy przeciętny start, w pierwszych czterech meczach zdobyliśmy tylko trzy punkty, a ostatecznie dotarliśmy do finału i zdobyliśmy srebro - przypomniał.

Czwartkowy rewanż za decydujące spotkanie ubiegłorocznej LŚ, w której triumfowała drużyna pod wodzą Johna Sperawa, będzie zdecydowanie najciekawszym starciem drugiego dnia zmagań w Rio de Janeiro. - Musimy uwierzyć w to, że jesteśmy we właściwej dyspozycji i stać nas na wielki mecz. Czeka nas rywalizacja na najwyższym poziomie i to samo w sobie jest motywujące. To będzie wielki test i atrakcyjne widowisko dla kibiców. Mamy nadzieję, że stawią się licznie i będą nas wspierać - mąż Jaqueline nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że Brazylia może już teraz pożegnać się z marzeniami o złocie Ligi.

#dziejesiewsporcie: Kibic wbiegł na boisko i wykonał rzut rożny

Źródło: sport.wp.pl

Komentarze (0)