Polak za granicą: Piotr Orczyk - odrodzenie formy na belgijskiej ziemi

W zaprezentowaniu pełni możliwości na boiskach PlusLigi przeszkodziła mu kontuzja. Głodny regularnej gry wyjechał więc do Belgii, co okazało się prawdziwym "strzałem w dziesiątkę".

W tym artykule dowiesz się o:

Od problemów zdrowotnych do pozytywnego zaskoczenia

Pomysł spróbowania swoich sił za granicą zrodził się w głowie Piotra Orczyka po nieudanym dla niego sezonie 2013/2014, w którym reprezentował barwy Effectora Kielce (ogólnie grał w tym zespole od 2012 roku). Duży wpływ na niekorzystny rozwój wypadków miała w jego przypadku poważny uraz kolana. Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że próba wyleczenia urazu w sposób zachowawczy, poprzez stosowanie zabiegów fizjoterapeutycznych, nie przyniosła pożądanego efektu. Konieczne było zatem poddanie się artroskopii, którą zawodnik przeszedł pod koniec listopada 2013 roku. Jakby tego było mało, proces rehabilitacji również nie układał się do końca po jego myśli. 
[ad=rectangle]
- Rehabilitacja nie trwała tak krótko, jak myślałem, przedłużała się. Niestety, przez większą część sezonu zmagałem się z kontuzją, a po powrocie do zdrowia z ilością gry wciąż było w moim przypadku bardzo różnie. Dlatego też podjąłem decyzję, by rozglądać się za nowymi wyzwaniami, dającymi mi większą możliwość rozwoju. Właśnie w taki sposób trafiłem do Volley behappy2 Asse-Lennik. Powód tej zmiany był dość prosty: chodziło po prostu o znalezienie klubu dającego mi szansę na regularne występy - wyjaśnił Orczyk. Do klubu mającego swoją siedzibę na przedmieściach Brukseli trafił na wypożyczenie.

Określenie, które trafnie charakteryzuje myśli przewijające się przez głowę urodzonego w 1993 roku przyjmującego przed pierwszą wizytą w belgijskiej drużynie brzmi niepewność. Nie spodziewał się on bowiem, że przenosiny z PlusLigi, cieszącej się renomą jednej z najlepiej zorganizowanych lig w Europie, do Belgii mogą przebiec tak płynnie. - Szczerze mówiąc, byłem lekko zaskoczony, bo wydawało mi się, że skoro przychodzę z PlusLigi do, trochę niżej notowanej, ligi belgijskiej, to nie powinienem się spodziewać zbyt wiele. Tak też byłem nastawiony, a tymczasem klub zrobił na mnie ogromne wrażenie pod względem profesjonalizmu w podejściu do zawodników i ogólnej organizacji. To bardzo ułatwiło mi aklimatyzację. Zostałem mile zaskoczony, więc szybko poczułem się dobrze w drużynie. Specyficzne dla Belgii są dominująca zagrywka floatem oraz dobre wyszkolenie techniczne. Belgowie zazwyczaj nie imponują zbytnio warunkami fizycznymi, ale potrafią to zniwelować swoją techniką - wytłumaczył mierzący 198 cm wzrostu Orczyk.

Piotr Orczyk otrzymał w Volley behappy2 Asse-Lennik dużo okazji do zaprezentowania swoich umiejętności (źr. cev.lu)
Piotr Orczyk otrzymał w Volley behappy2 Asse-Lennik dużo okazji do zaprezentowania swoich umiejętności (źr. cev.lu)

Pozytywna atmosfera wewnątrz drużyny przyniosła jej w sezonie 2014/2015 bardzo dorodne owoce. Volley behappy2 Asse-Lennik zakończył ligowe zmagania na 2. miejscu, dotarł do półfinału Pucharu CEV oraz wywalczył Puchar Belgii. Triumf ekipy spod Brukseli w rozgrywkach krajowego pucharu obserwowała w hali bardzo duża liczba kibiców. - Siatkówka zdobywa w Belgii coraz większą popularność, a dowodem na to może być chociażby finał Pucharu Belgii, na który przyszło prawie 14 000 widzów. Na najlepszych meczach ligowych hale również są pełne, jednak generalnie Belgowie żyją dwoma sportami: piłką nożną oraz kolarstwem. Do ich oglądalności siatkówce wciąż jeszcze wiele brakuje - skomentował 22-letni Polak.

Nadspodziewane sukcesy i liczne rotacje

Nasz rodak przyznał się również, że jeszcze przed kilkoma miesiącami absolutnie nie spodziewał się, iż wraz z zespołem osiągnie tak znakomite rezultaty. - Zdecydowanie mieliśmy bardzo udany sezon, na pewno jeden z najlepszych w historii klubu, a być może nawet najlepszy. Moje przedsezonowe założenia były zdecydowanie skromniejsze, bo liczyłem na jakikolwiek medal w lidze i finał Pucharu Belgii. A nie dość, że zdobyliśmy Puchar i dotarliśmy do ligowego finału, to znaleźliśmy się również w ścisłej czołówce europejskiego pucharu, przegrywając dopiero z jego późniejszym triumfatorem (Dynamem Moskwa - red.). Teraz już wiem, że moje plany były zbyt zachowawcze i w przyszłości powinienem sobie stawiać jeszcze ambitniejsze cele - dodał z uśmiechem polski leworęczny przyjmujący.

Orczyk miał powody do radości nie tylko ze względu na wyniki osiągnięte przez Volley behappy2 Asse Lennik, ale również z powodu swojej indywidualnej postawy. Mimo wielu udanych występów, nie pasuje jednak do niego łatka filara zespołu. Wszystko przez to, że trener Johan Devoghel bardzo często rotował graczami występującymi na pozycji przyjmującego, którymi poza Orczykiem byli Holender Robert Andringa, Belg Seppe Baetens oraz inny z Polaków Janusz Górski.
[nextpage]- Rotacje w składzie były dosyć częste i uważam, że właśnie między innymi to pozwoliło zbudować świetną atmosferę wewnątrz ekipy. Każdy zawodnik dostawał wystarczająco dużo czasu na boisku, by czuć się potrzebnym drużynie, a to jest bardzo istotne. Trener często informował poszczególnych siatkarzy, jakie ma plany na dany mecz, by uniknąć sytuacji, kiedy ktoś jest rozczarowany, że po dobrym meczu musi oglądać kolejne spotkanie z kwadratu dla rezerwowych. Zdążyłem zresztą zaobserwować, zarówno po rozmowach z trenerem Lennika i Knacka Roeselare, że są to raczej ludzie lubiący dialogi z zawodnikami i udzielanie im pomocy w rozwiązywaniu problemów, po to, by utrzymywać dobre relacje w zespole. Myślę, że to samo zauważyli polscy kibice oglądający mecze Transferu pod wodzą belgijskiego trenera Vitala Heynena - opowiedział Orczyk, który we wszystkich ligowych meczach ostatniego sezonu zdobył 140 punktów. 120 z nich uzyskał atakiem, przy średniej skuteczności na poziomie 53 procent, 11 blokiem, a 9 zagrywką. W klasyfikacji pozytywnego przyjęcia legitymował się natomiast wynikiem 48 procent.

- Piotrek jest spokojną, zrównoważoną osobą, zarówno na boisku, jak i poza nim. Podczas meczu pokazywał jednak dużo więcej emocji, oczywiście z gatunku tych pozytywnych, bezcennych dla drużyny. Jest na pewno ambitny i dąży do swoich celów - powiedział Janusz Górski. - Z Januszem dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Nie było między nami żadnych problemów związanych z boiskową rywalizacją. Myślę, że obecność innego Polaka w drużynie była dla mnie bardzo pomocna. Poza tym, dzięki odpowiedniej rotacji składem, każdy dostawał swoje szanse i wiedział, że prędzej czy później nadejdzie jego czas - dorzucił z kolei Orczyk. - Mieszkaliśmy razem i spędzaliśmy ze sobą sporo wolnego czasu. Mamy wspólne zainteresowania, dużo tematów do rozmów, więc nadal utrzymujemy kontakt ze sobą - zaznaczył Górski.

Nagroda: przenosiny do potentata

Dobra postawa Orczyka nie przeszła bowiem bez echa, gdyż jego usługami zainteresowali się działacze Knacka Roeselare, jednego z hegemonów belgijskiej siatkówki klubowej. 22-letni zawodnik, pomimo samych pozytywnych wrażeń z pobytu w Volley behappy2 Asse-Lennik, zaakceptował otrzymaną ofertę, wobec czego w kolejnym sezonie, po raz pierwszy w karierze, dostanie między innymi szansę udziału w Lidze Mistrzów. I od razu będzie miał okazję do pokazania się przed polska publicznością, ponieważ jednym z rywali jego nowego pracodawcy w grupie E będzie PGE Skra Bełchatów (pozostali to Dukla Liberec i Cucine Lube Civitanova). Warto wspomnieć, że do Knacka Polak trafił już na mocy transferu definitywnego, po uzgodnieniu odpowiednich warunków z Effectorem Kielce.

Orczyk (pierwszy od prawej) na parkiecie nie stronił od wyrazistego okazywania emocji (źr. cev.lu)
Orczyk (pierwszy od prawej) na parkiecie nie stronił od wyrazistego okazywania emocji (źr. cev.lu)

- Mimo, że byłem bardzo zadowolony z pobytu w Lenniku, postanowiłem skorzystać z oferty Roeselare. Knack słynie w Belgii z najwyższego poziomu organizacyjnego, posiada bardzo dobrego trenera (Emile Rousseaux - red.) i jak co roku ma wysokie inspiracje. Od kilku lat w klubie przeprowadzane są tylko kosmetyczne zmiany w składzie. Działaczom udaje się zachowywać rdzeń zespołu, a zawodnicy są tak zadowoleni, że podpisują wieloletnie kontrakty. Dla mnie oznacza to, że Roeselare musi być dobrym miejscem dla siatkówki. Oczekuję, że zrobię tam dalsze postępy i nauczę się czegoś nowego - spuentował Orczyk.

Niecały miesiąc po ukazaniu się informacji o jego transferze okazało się, że do ekipy z Lennika został sprowadzony kolejny Polak, również występujący na pozycji przyjmującego. Okazał się nim Adrian Staszewski, były klubowy kolega Orczyka z Effectora Kielce. Tym samym polska kolonia wciąż ma się w Lenniku dobrze. Warto bowiem na zakończenie wspomnieć, że w ciągu paru ostatnich lat występowali tam między innymi również Maciej Kałasz, Igor Grobelny czy Jacek Ratajczak. Orczyk ze Staszewskim staną natomiast naprzeciwko siebie już w pierwszym meczu nadchodzącego sezonu i od razu powalczą o trofeum, którym będzie Superpuchar Belgii.

Komentarze (0)