Niechęć Jacka Nawrockiego do zmian? Selekcjoner wyjaśnia!

Opiekun reprezentacji Polski wyjaśnia, dlaczego na ogół bardzo rzadko sięga po zawodniczki rezerwowe. Nie jest to przypadkowe działanie.

Nowy selekcjoner polskiej drużyny narodowej kobiet początek pracy z kadrą uznać może za udany. Pod jego wodzą Biało-Czerwone zdobyły srebrny medal Igrzysk Europejskich w Baku, a w niedzielę w Lublinie powalczą o awans do pierwszej dywizji World Grand Prix. O ile więc do wyników osiąganych przez jego zespół trudno mieć zastrzeżenia, o tyle wielu obserwatorów zarzuca Jackowi Nawrockiemu brak reagowania na boiskowe wydarzenia i unikanie przeprowadzania zmian.
[ad=rectangle]
- Jeśli chodzi o tę chęć to jest z tym troszkę tak, jak w teleturniejach. Jak się je ogląda sprzed telewizora, zna się wszystkie odpowiedzi, jak się siedzi naprzeciwko zadającego pytania mamy mętlik w głowie. Podobnie jest tutaj. Niektórzy, siedząc z boku, nie mając świadomości, jakim potencjałem czy możliwościami w danym tygodniu, czy danym okresie, dysponuje zawodniczka, uważają, że najprostszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie zmiany. My jesteśmy z dziewczynami na co dzień, trenujemy dwa razy dziennie. Pracujemy systematycznie, bardzo ciężko i naprawdę robimy wszystko, żeby obecny potencjał wykorzystać - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Nawrocki.

W półfinale II dywizji World Grand Prix w Lublinie selekcjoner bardzo niechętnie przeprowadzał zmiany. W sobotę długo wydawało się na przykład, że zmieniona zostać powinna Anna Grejman, która jednak w decydującym momencie czwartego seta zdobyła dwa bardzo cenne punkty, przechylające na stronę Biało-Czerwonych szalę zwycięstwa. Nawrocki nie boi się konsekwentnie stawiać na zawodniczki, w które wierzy, i z którymi wiąże nadzieje na przyszłość.

- Co do czekania tu w Lublinie, ten turniej to olbrzymia okazja do zbierania doświadczenia przez zawodniczki typu Grejman czy Kurnikowska. Jeżeli ja zacznę je zdejmować po dwóch, trzech piłkach, niestety nie zdobędę ich zaufania, a one stracą tego ducha walki, z którym przystępują do gry. Dla nas Final Four to nie tylko walka o zwycięstwo. To również walka o to, żeby mieć nowe dziewczyny, które uzupełnią tę główną reprezentację Polski. To jest jeden z bardzo ważnych dla nas celów - wyjaśnił były szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów.

Jacek Nawrocki już na początku pracu z kadrą ma wiele powodów do radości
Jacek Nawrocki już na początku pracu z kadrą ma wiele powodów do radości

Mimo wielu zastrzeżeń wyniki bronią wybory selekcjonera. Sam Nawrocki widzi zresztą pozytywne następstwa swoich decyzji. - Efekty widać wyraźnie. Pokazały to turnieje rozgrywane w Ameryce Południowej, gdzie dziewczyny z meczu na mecz czuły się coraz pewniej. Abstrahuję od zmęczenia, od tego, że nie trenujemy i dużo gramy, ale samo czucie boiska i pewność siebie idą do góry, a to w przypadku reprezentacji Polski kobiet jest bardzo ważne, bo szukamy nowej jakości i nowych zawodniczek, które mogą tę kadrę wzmocnić. Czasami trzeba popatrzeć na ich umiejętności, na to, czym dysponują. Nie zawsze są to działania standardowe
 - zaznaczył nasz rozmówca.

Choć Biało-Czerwone bardzo chcą awansować do najlepszej dwunastki rozgrywek, World Grand Prix jest dla reprezentacji Polski poligonem doświadczalnym. Dlatego w Lublinie zabrakło kilku doświadczonych zawodniczek, a okazję gry otrzymują dziewczyny, które mają szansę w przyszłości stanowić o sile kadry. - W tej grupie widzę kilka dziewczyn, które naprawdę mogą pomóc głównej reprezentacji i przy udziale tych doświadczonych siatkarek mogą się znakomicie rozwijać. To jest dla nas dzisiaj bardzo ważne - wyjaśnił Nawrocki.

Źródło artykułu: