W starciu o trzecie miejsce II dywizji World Grand Prix doszło do rewanżu za mecz fazy interkontynentalnej w bułgarskim Samokowie, gdzie Portoryko po niezwykle zaciętym boju pokonało reprezentację Czech 3:2. Wtedy ekipa z Karaibów znacznie lepiej wystartowała, wygrywając dwa pierwsze sety, ale rywalki były w stanie wrócić do gry i doprowadzić do emocjonującej końcówki.
[ad=rectangle]
Niespełna miesiąc później - w Lublinie - zdecydowanie mocniej wystartowały podopieczne Carlo Parisiego, które na pierwszej przerwie technicznej inauguracyjnej partii prowadziły już 16:11. Portorykanki, podobnie jak przez większość sobotniego półfinału, grały bardzo chaotycznie, a w ofensywie miały spore problemy z forsowaniem czeskiego bloku. Nasze południowe sąsiadki prowadzone przez skuteczną w ataku Terezę Vanzurovą bez problemów doprowadziły więc tego seta do szczęśliwego dla nich końca i z optymizmem mogły myśleć o kolejnych.
O drugiej odsłonie drużyna z Europy chciałaby jednak jak najszybciej zapomnieć. Podrażnione Portorykanki ruszyły bowiem na rywalki zdecydowanie i szybko wybiły im z głowy wygranie kolejnego seta. Błyskawicznie wypracowana spora przewaga (8:2) pozwoliła siatkarkom Jose Mielesa później już spokojnie kontrolować sytuację na parkiecie i wyrównać stan rywalizacji w całym meczu na 1:1, gromiąc bezradnego rywala 25:12. Gdyby nie dobra seria na zagrywce Pavli Vincourovej w samej końcówce, wynik mógłby być zresztą jeszcze okazalszy.
Potężny cios nie załamał siatkarek z Czech, ale po zmianie stron Portorykanki wciąż zdawały się mieć inicjatywę. Sytuacja na parkiecie zmieniała się jednak, jak w kalejdoskopie. Po chwili wyrównanej gry zespół z Ameryki Środkowej w połowie seta potrafił w mgnieniu oka zbudować sobie trzypunktową przewagę (16:13), ale równie szybko cały zapas stracił, w decydującej fazie seta przegrywając już 18:21! Znacznie agresywniej serwujące Czeszki na finiszu były już niemal bezbłędne, dzięki czemu ponownie wyszły na prowadzenie i od brązowego medalu II dywizji World Grand Prix dzielił ich już tylko jeden udany set.
Tym razem wybranki Parisiego po drugiej stronie siatki rytmu już nie zgubiły (jak miało to miejsce w drugiej odsłonie) i potrafiły narzucić rywalkom swój styl gry (14:9). Spora w tym zasługa kapitan zespołu Heleny Havelkovej, która w czwartym secie wrzuciła wyższy bieg i nękała rywalki nie tylko w ataku, kończąc również te trudniejsze piłki, ale także przy pomocy zagrywki. Portorykanki starały się gonić wynik, ale dobrze dysponowanych Czeszek powstrzymać już nie zdołały, wyraźnie przegrywając decydującego seta i cały mecz 1:3.
Tym samym zespół Jose Mielesa nie był w stanie powtórzyć zeszłorocznego rezultatu i zadowolić musi się najmniej lubianą przez sportowców czwartą lokatą. W 2014 roku Portorykanki stanęły bowiem w Koszalinie na najniższym stopniu podium II dywizji World Grand Prix, po tym jak w meczu o 3. miejsce pokonały Polski. Reprezentacja Czech, zdobywając w lubelskiej Hali Globus brązowy medal, zrobiła zaś duży krok do przodu, po triumfie w poprzednim sezonie w rozgrywkach III dywizji WGP. Przy okazji zrewanżowały się też rywalkom za porażkę w fazie interkontynentalnej World Grand Prix 2015, więc wizytę w Polsce na pewno uznają za udaną.
Czechy - Portoryko 3:1 (25:18, 12:25, 25:21, 25:17)
Czechy: Smutna, Trnkova, Mlejnkova, Vanzurova, Sajdova, Havelkova, Dostalova (libero) oraz Toufarova, Purchartova, Vincourova, Kossanyiova, Kvapilova.
Portoryko: Mojica, Enright, Cruz, Ocasio, Oquendo, Morales, Seilhamer (libero) oraz Valentin, Benitez, Rosa.