BBTS poległ we własnej hali (relacja)

BBTS Bielsko-Biała po przegranej z MKS-em Będzin musiał opuścić fotel lidera. Była to druga tegoroczna porażka bielszczan w lidze i kibice w stolicy Podbeskidzia mogą mieć pewne powody do zaniepokojenia, wszak będzinianie w sobotnim pojedynku dominowali na parkiecie w każdym aspekcie gry.

Ariel Brończyk
Ariel Brończyk
BBTS Bielsko-Biała - MKS Będzin 0:3 (21:25, 16:25, 21:25) BBTS Bielsko-Biała: Tomczyk, Pająk, Gaca, Jaszewski, Bielicki, Mikołajczak, Sufa (libero) oraz Kusaj, Kałasz, Król, Jajszczak. MKS Będzin: Kasparek, Nowak, Miller, Legień, Leszczawski, Gabrych, Potera (libero) oraz Kantor, Syguła, Zborowski. Widzów: 350. Będzinianie w ubiegłym roku dwukrotnie pokonali ekipę z Bielska-Białej. Pierwsza porażka nastąpiła w rozgrywkach ligowych, drugą klęskę bielszczanie odnotowali nie tak dawno, bo w turnieju sylwestrowym o puchar prezydenta miasta Będzina. Sobotni pojedynek podopiecznych Grzegorza Wagnera miał więc zakończyć niekorzystną serię spotkań z MKS Będzin. Początek widowiska nie wskazywał jakim wynikiem zakończy się batalia ówczesnego jeszcze lidera z przeciętnym Będzinem. Bielszczanie utrzymywali minimalne prowadzenie, jednak z czasem przewaga topniała i tak przy stanie 8:11 trener Grzegorz Wagner poprosił o przerwę techniczną. Jak się okazało rozmowa ze szkoleniowcem nie wpłynęła korzystnie na postawę bielszczan, którzy oddali zupełnie inicjatywę będzinianom. Prym w składzie gości wiódł duet dwóch doświadczonych zawodników: Piotr Gabrych i Rafał Legień. W szczególności mocne ataki Gabrycha sprawiały bielskim przyjmującym mnóstwo problemów. Ostatecznie pierwsza partia została zakończona przy stanie 21:25, a publiczność na trybunach dziwiła się czemu tak dobrze grająca drużyna znajduje się w dolnej strefie ligowej tabeli. W drugiej partii gospodarze podjęli równorzędną walkę do stanu… 2:2, kiedy to Jan Król zakończył jedną z nielicznych dobrych akcji gospodarzy. Później powtórzył się scenariusz pierwszego seta. Bielszczanie razili błędami w przyjęciu, szwankowało także rozegranie. Potknięć nie zaliczali goście z Będzina, którzy konsekwentnie powiększali przewagę. Z wyniku 3:5, szybko zrobiło się 3:9 i rozzłoszczony trener Wagner znów musiał interweniować a to zmianami w bielskim składzie, a to przerwą na żądanie. Będzinian nie wybijało to z rytmu, a każdy zdobyty punkt, jak w przypadku asa serwisowego Przemysława Kaspareka, rozpędzał jeszcze mocniej dobrze naoliwioną maszynę MKS-u. Drugą cześć spotkania bielszczanie odpuścili już bardzo wcześnie, czego efektem była wysoka wygrana gości 16:25.
Trener Grzegorz Wagner dwoił się i troił by zmotywować bielską drużynę
Trzecia partia miała zgoła odmienny przebieg, niż dwa pierwsze akty sobotniego meczu. Bielszczanie w końcu podjęli równorzędną walkę z bardzo dobrze dysponowaną ekipą z Będzina. Pierwszy punkt przypadł na konto BBTS-u, później po skutecznych atakach Pawła Mikołajczaka i Mariusza Gacy i asie serwisowym Macieja Kusaja gospodarze prowadzili już 6:3. Trzy punkty zdobyte z rzędu przysłoniły niepotrzebnie miejscowym siłę zespołu gości. Będzinianie szybko odrobili straty i kiedy wyszli na dwupunktowe prowadzenie - 7:9 - trener BBTS-u poprosił o czas dla swojego zespołu. Tym razem przerwa korzystnie wpłynęła na zmobilizowanych gospodarzy, bowiem w dwóch kolejnych akcjach bielszczanie doprowadzili do remisu, który utrzymywał się praktycznie do samego końca spotkania. Jeszcze przy stanie 21:21 bielska publiczność wierzyła w korzystny obrót trzeciego seta, jak i całego spotkania, jednak późniejsze cztery punkty z rzędu w wykonaniu będzinian szybko sprowadziły całą drużynę BBTS-u jak i jej sympatyków bezlitośnie na ziemię.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×