Reprezentacja Polski zagra o brązowy medal Ligi Europejskiej. Dla Biało-Czerwonych to i tak najlepszy rezultat w dwuletniej historii startów. W czwartek nie udało im się jednak pokonać Słoweńców, polegli w trzech setach.
[ad=rectangle]
- Zabrakło ataku, najbardziej koronnego elementu w siatkówce. Były momenty, kiedy mieliśmy przyjęcie przyzwoite, a biorąc pod uwagę z kim graliśmy, drużyną, która ma bardzo dużą siłę rażenia na zagrywce, to myślę, że zdecydowanie zabrakło nam ataku. Nie wykorzystaliśmy szans, z drugiej strony nie mieliśmy ich dużo. Jeżeli mielibyśmy mówić o równej grze lub idąc dalej o wygraniu meczu, to musieliśmy wykorzystywać swoje szanse - analizował Michał Gogol, drugi trener reprezentacji.
- Nawet do pierwszej przerwy technicznej, gdzie przegrywaliśmy 6:8, mieliśmy dwie bardzo ważne kontry na prowadzenie. W tych momentach byliśmy jednak bardzo nerwowi, chcieliśmy tę piłkę jak najszybciej skończyć, stawialiśmy na szybkość, a nie na jakość. Przez to nie kończyliśmy tych piłek, nadziewaliśmy się na blok albo przebijaliśmy piłkę za darmo, a rywal wychodził z kontrą - mówił. - Szkoda, że nie wykorzystaliśmy naszych środkowych, bo w ostatnich meczach, szczególnie z Macedonią, pokazali się z bardzo dobrej strony. Myślę, że mamy tu ogromną rezerwę.
Ostatecznie w finale pogromcy Polaków zagrają z Macedonią, która dość niespodziewanie odprawiła Estonię. - Słowenia jest faworytem tego turnieju, natomiast nie skreślałbym również Estończyków (rozmowa miała miejsce przed drugim półfinałem - przyp. red.), bo potrafią grać bardzo dobrze. Słowenia ma większą ławkę, większą możliwość rotowania składem - wyjaśnił Gogol. - Ich celem już rok temu była Liga Światowa i przeżyli ogromne rozczarowanie przegrywając z Grekami w półfinale. W tym wyciągnęli wnioski, jest inny trener, z nową świeżą energią podchodzą do tego turnieju. Są faworytami, ale muszą to udowodnić na boisku, bo nikt się przed nimi nie położy.
Biało-Czerwoni o brąz zagrają z Estonią. - Tak naprawdę nie jesteśmy w żadnym dołku. Nie zabraknie nam motywacji, bo gramy o pierwszy medal dla Polski w historii w Lidze Europejskiej. Nikt takiego medalu jeszcze nie zdobył, choć jest wiele cenniejszych, ten na pewno byłby oryginalny. Mamy młodą grupę zawodników, która musi uczyć się wygrywać. Medal byłby motywacją, a dla chłopaków nagroda za ciężką pracę w kadrze B - zapewnił szkoleniowiec.
- Ten nasz cały cykl był trochę zaburzony po Igrzyskach Europejskich, bo my w ogóle nie mieliśmy przerwy. Tak naprawdę co chwilę dopada kogoś dołek. Rotujemy tym składem tak, jak się da, ale każdy ma lepsze i gorsze momenty. Został nam ostatni mecz, rzucimy na szalę całą naszą energię, ale myślę, że może być dobrze - zakończył.