Nie rezygnuję definitywnie z prowadzenia drugiej reprezentacji - rozmowa z Andrzejem Kowalem, szkoleniowcem kadry B

Trener reprezentacji Polski B zakończył sezon brązowym medalem Ligi Europejskiej i ocenia go jako udany. - Mam poczucie, że nasza praca przyniosła dobre efekty - powiedział.

Ola Piskorska: Zakończył się pana drugi sezon z reprezentacją B. Jest pan zadowolony?
Andrzej Kowal:

Tak, jestem zadowolony. Nie tylko z powodu dobrych wyników na obu imprezach, ale przed wszystkim z postępów, jakie uczynili moi zawodnicy. Patrząc na nich mam poczucie, że nasza wspólna kilkumiesięczna praca miała sens i przyniosła dobre efekty.
[ad=rectangle]
Najpierw były Igrzyska Europejskie w Baku i czwarte miejsce. Brak medalu był rozczarowaniem?

- Teoretycznie może mieliśmy szanse na medal, ale patrząc na składy personalne niektórych zespołów, byłoby to bardzo trudne. Mieliśmy wyrównaną grupę, wygrywaliśmy mecze po zaciętych tie-breakach, równie dobrze mogliśmy w ogóle nie wejść do strefy medalowej. Na pewno pozostał niedosyt, bo prowadziliśmy 12:10 w piątym secie meczu z Bułgarią i nie potrafiliśmy tego rozstrzygnąć na naszą korzyść. Oceniając naszą postawę w Baku nie można zapominać o tym, że o obliczu naszej drużyny i jej grze decydowało dwóch juniorów - Olek Śliwka i Artur Szalpuk. Oni wzięli ciężar gry i odpowiedzialności na swoje barki. Byliśmy jedynym zespołem na Igrzyskach Europejskich, gdzie tak młodzi zawodnicy byli kluczowymi postaciami.

Potem braliście udział w rozgrywkach Ligi Europejskiej. To ma sens, mierzenie się z drużynami z najniższej europejskiej półki?

- Może nie są to bardzo dobre zespoły, ale w większości bardzo doświadczone i dzięki temu to była doskonała lekcja dla naszej młodzieży, a właśnie ogrywanie i rozwój młodzieży były podstawowym celem udziału w LE. Mieliśmy zagwarantowany udział w turnieju finałowym, więc priorytetem było zabranie młodych siatkarzy i dawanie im jak najwięcej szans na grę. Dlatego ci bardziej doświadczeni - Paweł Woicki, Grzegorz Kosok i Dawid Konarski - po powrocie z Baku rozstali się z reprezentacją B. Oczywiście, tego rodzaju decyzje odbijają się na poziomie gry i wynikach, ale zwycięstwa w Lidze Europejskiej nie były dla nas priorytetem. Regularne treningi i możliwość gry w międzynarodowych meczach pod presją to najlepsza droga do rozwoju młodych zawodników.

Śliwka i Szalpuk, którzy ciągnęli grę na Igrzyskach Europejskich, zostali jednocześnie powołani w tym sezonie do trzech reprezentacji: A, B oraz juniorów i są przerzucani z jednej do drugiej. Czy to ma sens?

- W tym sezonie sytuacja jest wyjątkowa, bo jest dużo różnych imprez. A decydująca jest wola Stephane'a Antigi i jeżeli on na jakiś fragment sezonu potrzebuje któregoś z zawodników, to na pewno powinno to być najważniejsze. Niezależnie od wieku zawodnika, priorytetem powinna być zawsze pierwsza reprezentacja. I to przerzucanie w tym sezonie właśnie wynika z decyzji trenera głównej reprezentacji. Ale ja nie widzę w tym problemu. Nie ma innej drogi rozwoju dla młodych niż poprzez treningi i granie, a z kim i gdzie ma mniejsze znaczenie. To są zawodowcy, którzy chcą w przyszłości zostać mistrzami. Mają talent, ale najważniejsza jest teraz ciężka praca, przed nimi jeszcze Himalaje.

I nie jest to dla pana problem, że może pan w każdej chwili stracić zawodnika ze składu, bo pójdzie do pierwszej reprezentacji? Rok temu obejmując kadrę B deklarował pan, że zależy panu na rozdzielności obu grup.

- Nie ukrywam, że nie jest to wygodna sytuacja i trzeba to inaczej rozwiązać na przyszłość. Ale tylko w Lidze Europejskiej, bo na Igrzyska Europejskie mieliśmy rozdzielność. Specjalnie czekaliśmy z naszymi powołaniami na Antigę, żeby mieć pewność, że żadne nazwisko nie pojawi się na obu listach. I on powołał Bartka Bednorza, który wtedy wypadł z naszej listy, ale do naszej dyspozycji oddał Konarskiego, Szalpuka i Śliwkę. Po Baku zaczęło się niestety większe zamieszanie i rotacje między kadrami. Ale ja jako trener reprezentacji B muszę mieć świadomość, że mogą się zdarzyć kontuzje czy inne problemy i niezależnie od moich potrzeb jacyś zawodnicy po prostu zostaną mi zabrani do pierwszej reprezentacji. Uważam jednak, że powinno to być lepiej dopracowane, niż w tym sezonie.

Kiedy obejmował pan kadrę B , miał to być dwuletni projekt zbudowany pod tegoroczne mistrzostwa świata U-23. Ale plany się zmieniły i nie weźmiecie udziału w tych mistrzostwach świata?

- Ostatecznie nie zakwalifikowaliśmy się do tych mistrzostw ze względu na ranking CEV. Ale po drodze pojawiły się nieoczekiwanie Igrzyska Europejskie. Ponieważ kolidowały terminami z Ligą Światową, pierwsza reprezentacja nie mogła w nich wziąć udziału i była to doskonała okazja dla naszej kadry B. Ale nawet bez mistrzostw świata U23 czy Igrzysk Europejskich ten projekt jest bardzo korzystny. Sam udział w Lidze Europejskiej jest świetnym pomysłem i sposobem na ogrywanie mniej doświadczonych zawodników. Jeżeli w efekcie choć jeden siatkarz trafi do pierwszej drużyny narodowej, to jest to sukces. Najlepszym przykładem jest Mateusz Bieniek, który pokazał się w zeszłym roku podczas Ligi Europejskiej, a teraz jest szóstkowym środkowym u Antigi.

[b]

Andrzej Kowal i jego zawodnicy zdobyli brązowy medal Ligi Europejskiej
Andrzej Kowal i jego zawodnicy zdobyli brązowy medal Ligi Europejskiej

Czy w tym roku widzi pan wśród swoich podopiecznych zawodników, którzy mogą wkrótce zabłysnąć tak jak Bieniek?[/b]

- Bardzo dużo będzie zależało od ich gry w klubach w nadchodzącym sezonie. Jest kilku zawodników w mojej kadrze, którzy dotychczas nie odgrywali zbyt dużej roli w swoich klubach, grali mało albo prawie w ogóle. Takim jest znacznie trudniej. Na pewno bardzo duże szanse na przejście do pierwszej reprezentacji mają Olek Śliwka, Janek Nowakowski i Dawid Dryja. Mają ogromny potencjał, ale wszystko zależy od nich i ich pracy. Wiele czynników będzie miało na to wpływ, ale mam nadzieję, że przynajmniej jeden z nich dostanie powołanie do pierwszej reprezentacji za rok.

Ten projekt czyli kadra B z założenia miał być dwuletni i właśnie się kończy. Czy uważa pan, że powinien być kontynuowany?

- Zdecydowanie tak. Bez względu na to, kto będzie szkoleniowcem, to istnienie reprezentacji B w obecnym kształcie jest bardzo korzystne dla polskiej siatkówki. To dotyczy zawodników w bardzo trudnym dla nich momencie, w okresie przejściowym pomiędzy juniorem a seniorem.

Chciałby pan prowadzić drugą reprezentację dalej?

- Na pewno ten rok był dla mnie bardzo ciężki, bo po wyjątkowo wyczerpującym sezonie ligowym musiałem prowadzić reprezentację na Igrzyskach Europejskich i potem w Lidze Europejskiej. Nie ukrywam, że jestem bardzo zmęczony i kolejnego takiego roku sobie nie wyobrażam. Czuję, że jest to dla mnie za dużo i mój organizm się buntuje. A kolejne sezony ligowe nie będą dla mnie łatwiejsze, bardzo trudno jest łączyć pracę trenera w klubie walczącym o najwyższe cele z kadrą. Jednak gdyby reprezentacja B miała dalej istnieć i brać udział tylko w Lidze Europejskiej, to ja bardzo chętnie się tego podejmę.

Rozmawiała Ola Piskorska

Źródło artykułu: