- Ja tutaj nie upatrywałbym sensacji. Po prostu przegraliśmy mecz i tyle. Każdy może nazywać to jak chce, ale kiedyś musiał przyjść taki moment, iż naszym siatkarzom nie wszystko będzie wychodzić. A tak było właśnie w poniedziałek. Taki jest zresztą sport. Raz się wygrywa, raz się przegrywa. A my w tym roku przecież w lidze tylko dwa razy schodziliśmy z parkietu pokonani - mówił po meczu Stelmach.
- Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jak wicelider przegra mecz, to będzie szukana sensacja. Ja przegrałem mecz, ale po walce w tie-breaku. Nie wiem, czy powinienem się cieszyć z tego punktu? Ale w tym wszystkim nie dopatrywałbym się sensacji, i tego typu podobnych określeń. Powinniśmy nieco popracować zagrywką, bo brakuje nam tutaj stabilności. Jeden mecz potrafimy zagrać na wysokim procencie w tym elemencie, albo tak jak teraz, gdzie zepsuliśmy aż 21 piłek. W tym sporcie wszystko polega na tym, aby jak najdłużej utrzymać stabilność gry - dodaje Stelmach.
Sam zainteresowany nie chce jednak szukać winnych ostatniej porażki. - Po wygranym spotkaniu staram się nie wpadać w samouwielbienie, chwalić zawodników jak świetnie ograli rywali. Tak samo jest po przegranym pojedynku, nie szukam na siłę winnych porażki. To zresztą nie ma najmniejszego sensu. Dla mnie liczy się głównie zespół. I tego właśnie w poniedziałkowy wieczór zabrakło - kończy Stelmach.